To był dokładnie ten dzień, o którym uczono nas od początku naszego życia. Sześć tysięcy dwieście piąty dzień, jak to nazywali - Dzień, w którym kończy się początkowa faza marnej egzystencji, a zaczyna się ten „właściwy okres". Zawsze przerażało mnie z jaką obojętnością belfrowie opowiadali o inicjacji ceremonii, która miała na celu wygasić nasze uczucia i pozbawić nas osobowości.
Mówili, że to jest dobre. Że program działa bez zarzutu już dłużej, niż życie wielu ludzi, którzy chodzą po tej ziemi. Mało kto pamięta okres wojny nuklearnej, jaka pochłonęła cały świat i to zaczyna niepokoić władzę. Ostatnio padł rozkaz, żeby zaostrzyć procedury co do Ceremonii Dojrzałości, ponieważ zagrożenie idące z powtórzeniem się historii jest wciąż realne.
- Estime Marinéli - usłyszałam gdzieś w oddali głos strażników. Kiedy się obróciłam w stronę tego zimnego dźwięku, napotkałam jedynie dwie pary pustych, czarnych oczu. To było najgorsze w dorosłych - wydawało się, że na ciebie patrzą, ale to spojrzenie nie mówiło nic - należało do trupów bez uczuć.
Jeden ze strażników machał do mnie zachęcającym ruchem ręki.
- Estime Marinéli, musisz się pospieszyć, czeka na ciebie jeszcze wiele przygotowań, a Reines nie będą czekać długo - ostrzegł mnie. Pokiwałam głową w zrozumieniu i powoli ruszyłam w stronę, którą mi wskazał.
Mianem Reines określało się kobiety służące jako przewodniczki po nowym życiu. Miały nam zastąpić matki, których nigdy nie mieliśmy. Ludzie od stu lat są eksperymentem, stworzonym sztucznie dziełem przez naukowców. Nikt nie ma matki ani ojca. Nikt nie ma rodzeństwa. Każdy bez wyjątku został pozbawiony okazji posiadania rodziny.
Na ceremonii Reines podawały nam związek chemiczny, wprowadzający pewne zmiany w naszym mózgu, a potem opiekowały się nastolatkami źle znoszącymi przeobrażenie. Ta podawana substancja była niezwykle ważna - naukowcom wciąż nie udało się stworzenie człowieka pozbawionego jakichkolwiek uczuć. Mózg był dla nich niesamowitą zagadką. Mogłoby się wydawać, że Reines są dobrymi osobami, ale w istocie tak nie jest. Nie znam nikogo bardziej bezwzględnego od nich. Coraz bardziej to wszystko mnie przerażało.
Spocone, drżące dłonie wytarłam w swój dzienny mundur. Była to schludnie wyglądająca, granatowa sukienka w prostym kroju z dwoma kieszonkami usytuowanymi w okolicach bioder. Miałam takich dziesięć, różniły się jedynie tym, że połowa była czarna lub miała jakieś białe elementy, np. koronkowy kołnierzyk. Z początku uważałam je za bardzo ładne, ale kiedy musiałam je nakładać codziennie, przez równe siedemnaście lat swojego życia, ponadto oglądać dwieście koleżanek w swoim wieku ubranych identycznie, dostawałam powoli szału.
Naprawdę każdy wyglądał tak samo, różniliśmy się może minimalnie rysami twarzy. To przez to, że komputer nie był w stanie zrobić jednakowego człowieka po raz drugi. Dziewczęta miały długie do pasa, białe włosy, smukłą sylwetkę, pełne usta, srebrne oczy i koniecznie małe stopy. Chłopcy zaś zawsze posiadali krótko przystrzyżone, białe włosy, szczupłe, choć umięśnione ciało i nieco większy nos niż kobiety.
Podobno taki wygląd uzyskano ze wzorów na ideał człowieka, zaciągniętych od renesansowych humanistów i Le proporzioni del corpo umano secondo Vitruvio autorstwa słynnego niegdyś Leonarda da Vinci. Z resztą tak uczono nas w szkole.
Zbliżyłam się do jednej z sal, w której zazwyczaj pobieraliśmy posiłki. Dowolny posiłek zawierał dokładnie wyliczoną liczbę kalorii, uwzględniono także zapotrzebowanie w różne substancje każdego z nas. Byliśmy stale obserwowani jak jemy. Strażnicy o pustych, czarnych oczach wpatrywali się we mnie, kiedy pożywiałam się genetycznie wytworzonym jabłkiem lub jakąś bezkształtną mazią. Musieli też dopilnować czy wypijemy te wszystkie „witaminy". Nigdy nie miałam śmiałości spytać do czego one służą.
CZYTASZ
Anormal
Science FictionŚwiat po wojnie nuklearnej. Nikt już nie jest niepoprawny politycznie. Nie ma rasizmu. Nie ma nienawiści [tak mówią]. Nie ma UCZUĆ. W strachu przed wybuchem kolejnych wojen władze miasta Seattle, ledwo odbudowanego na szczątkach przodków, wraz z nau...