Nie zastanawiałam się, na co właściwie się zgodziłam, póki nie dotarliśmy do parku przylegającego do mojego bloku, na ławce tak znanej gdzie żegnałam zwykle babcię, siedziała ładna kobieta, wysoka, szczupła blondynka o długich włosach. Miała na sobie czarną suknię i dziwną raczej rzadko widywaną przynajmniej przeze mnie woalkę, która zasłaniała sporą część jej twarzy.
— Mamo, musiałaś? — spytał z zażenowaniem Draco.
— Draco, chyba nie czas na to, wchodźmy, dzień dobry Cassandro.
— Dzień dobry — powiedziałam niepewnie i pospiesznie ruszyłam w stronę drzwi, by już po chwili wyjechać windą na najwyższe piętro budynku.
Narcyza nie odezwała się słowem, póki nie weszliśmy do mieszkania, które od razu wyciszyła zaklęciami.
— Teraz możemy porozmawiać. Po pierwsze — objęła mnie — bardzo Ci dziękuję.
Zdębiałam, zrozumiałam, że Draco i jego matka, naprawdę są mi wdzięczni za to, że wygrałam pojedynek z Lucjuszem, co przyczyniło się do jego przypadkowej śmierci z rąk własnej szwagierki, także śmierciożerczyni Belllatrix Lestrange.
— Bella przedstawiła mi zupełnie inną wersję wydarzeń tamtego wieczoru, ale wiem, że gdyby było, jak mówiła, to już byś nie żyła, Czarny Pan nie czekałby na to, cóż, tylko jej mógł to wybaczyć.
— Ale ja nie celowo... to był przypadek, naprawdę ja...
— Nie tłumacz się dziecko, wyrządziłaś nam prawdziwą przysługę. Nie mam na tyle czasu, by opowiedzieć Ci o wszystkim, to nie miejsce i pora, ale wiedz, że oprócz tego, że dzięki temu związkowi mam Dracona, to nic innego nie było warte tych lat męki. Kiedyś, jak uda się nam przeżyć, opowiem Ci wszystko, jeśli zechcesz. Jestem też winna przeprosiny Twojemu ojcu, ale to inna kwestia.
Stałam nadal w przedpokoju, gdy zachęcani przeze mnie Draco i Narcyza weszli dalej. Otworzyłam klatkę Melody, puszczając ją wolno i dołączyłam do nich w kuchni.
— Dziękuję, że zgodziłaś się przygarnąć Dracona na jakiś czas, mam nadzieję, że to nie kłopot, chciałam wyrzec się go, ale to nie uchroni go przed Czarnym Panem, jedyne co mogę zrobić, to łgać, że wszystko jest dobrze, a on jest w roli cóż... szpiega. Wiem, że to niekomfortowe, ale sama rozumiesz. Jedynie to go uchroni.
— Mamo, nie martw się o mnie, dam radę.
— Draco nie masz pojęcia, o czym mówię, nie znasz Czarnego Pana, nie wiesz nic o tym, jaki on jest. Słowa nie są w stanie tego opisać. Musisz uważać na siebie i się nie wychylać. Tu po mugolskiej stronie jest jedynie nieco mniej niebezpiecznie niż po naszej, jednak to nie zmienia faktu, że Cassandra i Harry Potter są pierwszymi na liście...
— Przepraszam, czyli sugeruje Pani, że powinnam w wakacje być tu uziemiona, w sensie w mieszkaniu?
— To byłoby najrozsądniejsze, ale nie mam prawa oczywiście niczego Ci nakazać, jestem Twoją ciotką, jak pewnie już wiesz, jednak masz całkowite prawo mi nie ufać, nienawidzić mnie nawet, ale sądzę, że skoro masz w sobie geny Syriusza i Penelope, nie możesz być idiotką i nie zdawać sobie powagi z ryzyka, jakie czyha na Ciebie poza domem. Przyjęłaś tu do siebie mojego jedynego syna i jestem Ci za to niezmiernie wdzięczna, tu będziesz bezpieczna Ty a on z Tobą, tego jestem pewna. Dumbledore z pewnością zadbał o to, by włos z głowy Ci nie spadł we własnym domu.
— Tak, to prawda, ale nie tylko tu, mam ochronę w kilku innych miejscach również.
— Rozumiem. Cassandro, póki możesz gościć mojego syna i on będzie bezpieczny, to proszę Cię o to, jednak jeśli coś się zmieni, ja nie będę mogła go ukryć, moje myśli i teraz są dla was zagrożeniem, na szczęście moja siostra nie jest mistrzynią legilimencji, a Czarny Pan, nie będzie o mnie pytał tak długo, póki ma Bellę przy sobie. Nie będzie też wnikał co z Draco, o ile ona mu tego nie zasugeruje, co pewnie się stanie, wtedy musi się stawić, inaczej wszystko może się wydać.
— Czyli jeśli Vol... — ucięłam, bo Narcyza aż podskoczyła — przepraszam, jeśli SamaWieszKto, zechce wezwać Draco, to co on musi się stawić, nie może odmówić, nie może się Pani gdzieś ukryć jak on?
— Mówiłem Ci mamo, że to najlepsze wyjście, ciotka wybrała już dawno, Ty nie chciałaś, nie jesteś jedną z nich, to ojciec był...
— Draco, nie rozumiesz. Oboje nie rozumiecie, to nie takie proste... Przez młodzieńczy błąd, mam swój powód, by tak postępować, muszę być wierna na swój sposób Czarnemu Panu, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
— Dlaczego? — spytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
— Nie mogę o tym mówić, to nic nie zmieni, już nie ma odwrotu, ale dowiecie się, gdy przyjdzie czas. Skoro o czasie mowa, pora na mnie, muszę wracać, Bella sądzi, że wykonuję zadanie, a ono nie powinno mi zająć tyle czasu.
— Czyli co jestem teraz poza krajem tak?
— Tak, dlatego pamiętaj, nie wychodź z mieszkania.
— Nie marzyłem o niczym innym jak dwumiesięczny areszt domowy, no ale przynajmniej w miłym towarzystwie.
Narcyza uśmiechnęła się blado.
— Tak. Cassandro, dziękuję Ci raz jeszcze, nigdy nie zdołam się odwdzięczyć Ci za to wszystko, mam nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu zrozumiesz mnie, gdy nadejdzie pora — powiedziała, gdy pożegnała syna i odprowadzana przeze mnie wychodziła z mieszkania.
— To żaden problem, cóż mam nadzieję, że kiedyś zrozumiem. Do widzenia.
Narcyza pospiesznie wyszła, nie oglądając się za siebie, nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale nie to było problemem, kiedyś zrozumiem lub nie, mniejsza o to. Teraz miałam spędzić ponad dwa miesiące w jednym dwupokojowym mieszkaniu z byłym chłopakiem, który teraz był moją rozrywką, która była jak zakazany owoc. Kusił i smakował, ale każda oznaka mojej słabości, wobec niego powodowała mi ból i budziła poczucie złości, przywołując wspomnienia o Samuelu. Wróciłam do kuchni, omijając zatarasowany kuframi przedpokój.
CZYTASZ
Ślizgonka z wyboru 6
FanfictionŻycie Cassandry obróciło się w gruzy wraz z utratą swojej wielkiej miłości, przeznaczonego jej mężczyzny. W sercu ślizgonki roi się od rozdarcia i bólu, a wspomnienie tej utraconej relacji trawi ją każdego dnia. Czy można zapomnieć o miłości? Czy wa...