Rozdział 19. Jessamine

632 67 5
                                    

Ciężko było się nie wkurwiać i żadne ćwiczenia medytacyjne nie pomagały. Nie wiedziałam jakim cudem powstrzymałam się od rzucenia w plecy Cole'a kubkiem z kawą. A tak, chyba tylko płyn w środku oraz niechęć do dokładania pracy ekipie sprzątającej. Z równą goryczą duszkiem wypiłam resztkę i z satysfakcją zgniotłam papier.

Cholerny, przeklęty, irytująco szelmowsko uśmiechnięty pajac.

Luca wyjrzał z sali treningowej na korytarz, dyszał ciężko, miał kusząco rozchylone usta, ale nie mogłam się na nich zbytnio skupić. Dureń także i to mi skiepścił.

– Wszystko w porządku? – mężczyzna zapytał zaniepokojony, na co wzruszyłam ramionami.

– A nie wiem – mruknęłam. – Mogę się dołączyć jako widz?

Luca uniósł wysoko brwi, chyba wiedział że już ich widziałam, ale zapraszająco otworzył szeroko drzwi i dłonią wskazał, bym weszła. Uśmiechnęłam się skąpo do niego i do Knighta, który patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Wyrzuciłam do kosza w kącie śmieci, po czym osunęłam się pod ścianą. Siadłam po turecku, złożyłam podbródek na dłoniach i podziwiałam.

Usłyszałam, że cicho parsknęli, ale nie skomentowali słowem mojego zachowania po prostu wznawiając trening. Nie wiedziałam ile tak dokładnie się sparringowali. Pod koniec tyłek mi zdrętwiał, ale oczy miałam totalnie ukontentowane. Starali się nie oddychać zbyt ciężko, chociaż widziałam że byli zdecydowanie zmęczeni. Posłałam im stanowcze spojrzenie mrucząc, że dam im przestrzeń do złapania oddechu. Luca zaśmiał się i zasugerował, bym poczekała na nich na górze gdy oni wezmą prysznic.

Drugie piętro było ciche, światła w znacznej części zgaszone. Mężczyźni zdziwili się, że nikogo nie ma, ale po sprawdzeniu telefonu Knight spojrzał na Lucę i nagle wiedzieli więcej ode mnie.

Przez całą drogę do domu oraz kolację starałam się nie myśleć o tym, co powiedział Cole. Najłatwiejszym zadaniem to nie było. Towarzyszący mi ochroniarze mieli, mimo wiadomości na telefonie, tak dobre humory, że nie chciałam swoim nastrojem pogarszać atmosfery. Po pochłonięciu talerza przepysznej paelli zaszyłam się z kawą w salonie.

Miałam laptopa, dzisiejsze notatki i tyle frustracji w sobie...

Kurwa. Przesunęłam palcem pod dolną linią rzęs, ale pomimo uczucia potrzeby rozpłakania się, oczy miałam suche. Skręcało mnie od środka na słowa Cole'a, jego twarz gdy mówił to wszystko...

Obserwowałam poruszający się miarowym, stałym rytmem kursor programu. Przymknęłam powieki, ręce mi drżały.

Może faktycznie byłam niewystarczająca i nie zasługiwałam na żaden rodzaj uwagi Knighta oraz Luca? Nawet układ przyjaciół z wielkimi korzyściami mógł być z mojej strony zbyt samolubny. Co jeśli faktycznie im się narzucałam, a oni o stanowczo dużym apetycie... Ale też Knight nie był do końca...

Wzięłam poduszkę i krzyknęłam przeciągle w materiał. Ja pierdolę, ile ja będę się tak zapętlać nad tym wszystkim? Nie, dość. Pieprzyć jego i wszystko, co niefajne a próbował ze mnie wyciągnąć. Co prawda nawet nie próbował, po prostu dźgał tam gdzie widział, że wejdzie miękko.

Warknęłam zezłoszczona sama na siebie. Wchodzenie nie powinno być teraz w żadnej opcji. Obróciłam twarz w bok, żeby odzyskać dopływ powietrza. Zagapiłam się na puste wejście do salonu. Głęboko wewnątrz czułam, dlaczego tak przejmuję się co powiedział jakiś głupi, ledwo znany mi facet. Zdawałam sobie sprawę z tego, że trochę miał rację – może niekoniecznie w tym, że nie jestem ich warta. Byłam samolubna, sięgałam w kierunku tego zafascynowania, tego niezaprzeczalnego pociągu, który czułam do nich wszystkich. Uprawiałam seks z Lucą i bez zawahania zaczęłam całować Knighta. Boże, na podstawowym, ludzkim poziomie bardzo ich pragnęłam. Znów i znów, tak wiele ile mi zechcą dać.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz