14. ZOE

807 43 36
                                    

Północ zaczyna mnie prześladować podczas publikacji.
Wybaczcie, że zeszło mi dłużej, ale blisko 6,5 k słów, powinno Was usatysfakcjonować!
Tak więc, dla jednych Dobry wieczór! A dla drugich Dzień dobry!
Miłego czytania :)

------------------------------------------

Nie pragnęłam niczego więcej, jak znaleźć się we własnym mieszkaniu, w otoczeniu ciszy i znajomych mi przedmiotów. Beztroskim zatopieniu się w miękkiej pościeli i błogim zapomnieniu. Tymczasem utkwiłam w obcym mieście, w sztampowym hotelu, uwięziona w zbyt małej przestrzeni z rodzicami, kroczącymi za mną krok w krok i tragifarsą w głowie. Byłam o włos od eksplozji mózgu.

Westchnęłam zmęczona, odgarniając włosy w tył. Nadal nie podjęłam decyzji. Nie odpowiedziałam Orvaldiemu, choć ustalone dwadzieścia-cztery godziny już dawno minęły. Dziwił mnie fakt, że jeszcze nie zjawił się w progu apartamentu. Choć, czemu tu się dziwić? Mieszkałam w warowni, a każdej minuty ktoś za mną łaził. Cud, że Dex zgodził się zabrać mnie z pokoju. Widocznie ulitował się nade mną, widząc, że jestem o krok od popełnienia mentalnego samobójstwa.

Ponownie poczułam wibracje i ponownie odrzuciłam połączenie, ciskając telefon w otchłań torebki.

— Daleko jeszcze?

— Nie.

— Nie? — prychnęłam. — Doprawdy, jestem oszołomiona słowotokiem, który wypłynął z twoich ust. A powiesz, chociaż, gdzie jedziemy?

Dex uniósł spojrzenie, wyłapując moje w lusterku.

— Odetchnąć.

— Umiesz inaczej niż monosylabami?

— W mieście są korki — burknął. — Ominiemy kilka przeszkód.

Jego odpowiedz, była dziwna, ale wiedziałam, że nie mam co liczyć na więcej. Kiedy samochód zatrzymał się, spojrzałam przed siebie. Dex wysiadł. Nie zastanawiając się długo, otworzyłam drzwi i podążyłam za mężczyzną. Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy na totalnym wygwizdowie.

— Jezioro? Mieliśmy wracać do hotelu. Mama bombarduje mnie połączeniami od blisko godziny, aż dziwne, że nie wysłała po nas jakiejś jednostki specjalnej. — Okręciłam się dookoła. Choć krajobraz był niezwykle urzekający, to w zasięgu wzroku nie dostrzegłam ani jednej osoby. — Planujesz morderstwo?

— W mieście łatwiej ukryć zwłoki.

Spojrzałam na mężczyznę. Ten ani drgnął.

— Mówisz poważnie?

— Tak.

— Dobrze wiedzieć — burknęłam. Znów rozejrzałam się po otwartej przestrzeni. — Więc? Co my tu robimy?

— Czekamy. — Olbrzym oparł się o maskę suv'a.

— Na zbawienie? — odparłam, zakładając ręce na piersi.

— Na lepsze jutro. — Dex zaszczycił mnie szybkim grymasem przypominającym uśmiech.

— Nie wiem, czy takie istnieje — dodałam, kopiąc czubkiem buta żwir znajdujący się pod stopami.

— Nie marudź, dziewczyno, tylko korzystaj z chwili spokoju. To ty poprosiłaś mnie o przejażdżkę. Spełniłem twoją prośbę.

A to ci niespodzianka... Żachnęłam się w myślach, przewracając ostentacyjnie oczami.

Usłyszałam żwir chroboczący pod kołami nadjeżdżającego samochodu. Zaskoczona odwróciłam się, śledząc wzrokiem nieznany mi samochód. Przyciemnione szyby utrudniały dostrzeżenie kierowcy, lecz gdy samochód stanął w miejscu, a drzwi otworzyły się, nie miałam już najmniejszych wątpliwości, kto jest właścicielem kolejnego wynalazku współczesnej techniki.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz