W połowie marca przyszła wiadomość. Krótka, zapisana na malutkiej i pomiętej karteczce, oblana kawą, brudna od węgla, ale dało się ją rozczytać.
"Żyję, mam się dobrze, pomóżcie uciec, kamienica przy Floriańskiej. - B. A. D."
"Kraków... - przeszło mi przez myśl."
Nie zapomniałam o nim. Nigdy. Jednak nie spodziewałam się, że napisze wiadomość. Jak widać zbyt mało doceniam swoich ludzi. Przynajmniej mam pewność, że jako tako z nim w porządku. Mógł przecież pisać pod przymusem, żeby nas wywabić.
Mimo to trzeba ten trop sprawdzić i kogoś tam wysłać. Może uda się go ściągnąć do stolicy, co po pierwsze - ułatwiłoby nam życie, po drugie - utrudniłoby je Niemcom.
Natychmiast chwyciłam za kartkę i zaczęłam bazgrać wiadomość dla łącznika. Sarna... Cóż... Nie przeżyła. Chyba. Nie wiemy co się z nią stało. Kiedy uciekłam z Nieporętu, dwa dni później aresztowało ją Gestapo, a z przesłuchań wywieźli ją do obozu w Oświęcimiu. Tam trop się urywa. Sam Oświęcim też próbował się czegoś dowiedzieć, ale spoczął na niczym.
Napisałam krótki tekst: "Matejko ma się dobrze, prosi o pomoc w ucieczce, kamienica na Floriańskiej - B. O."
"B. O." - skrót od "Biały Orzeł". Nazwał mnie tak Lublin, kiedy opowiedziałam im o sytuacji z lotem i kiedy zasłyszał potwierdzające to plotki Warszawiaków i wszelkich plotkar. Pominęłam tylko fakt, że omal nie wpadłam do getta, kiedy wtedy leciałam i wymanewrowałam w ostatniej chwili. W każdym razie - od jakichś pięciu miesięcy moim drugim pseudonimem, a więc również wymiennym jest właśnie Biały Orzeł, choć i to z czasem jest zdrabniane do samego "Biała" albo "Orzeł". Jest to zwyczajnie krótsze, a Pola jest już zbyt oczywiste dla Niemców.
Odnośnie Matejki - pseudonim nadany Beniaminowi ze względu na artystę, który tam spędził swoje życie, a była to pierwsza rzecz, którą wszyscy (jeśli chodzi o gwardię) z tym miastem kojarzyliśmy i nie był to Wawel. Na Wawelu urzędował Generalna Gubernia i raczej woleliśmy uniknąć takiej zbieżności, żeby Niemcy, nie daj Bóg, nie próbowali zwiększyć tam i tak ogromnych środków bezpieczeństwa.
Dwa dni później przyszła łączniczka. Młodziutka dziewczynka - Myszka. Miała piętnaście lat, członkinią konspiracji była od czterdziestego pierwszego, więc jej staż jest krótki. Nosiła pocztę, działała w Szarych Szeregach i zawsze przynosiła mi bochenek chleba. Mały, ale wciąż. Jej mama nie wiedziała nic o jej działalności w AK. Dlatego też to pieczywo zawsze wypiekała po nocy, w tajemnicy przed nią.
- Szeregowa Myszka, melduje się z pocztą. - stanęła na baczność.
- Spocznij. - uśmiechnęłam się do niej.
- Dzisiaj mało. Tylko kilka listów. - zaczęła grzebać w dużej torbie.
Zaraz podała mi plik grubych kopert i mały chleb.
- Dziękuję. Mam wiadomość do dowództwa. - zatrzymałam ją, gdy chciała odejść.
Podałam jej zaszyfrowaną wiadomość.
- Możesz odejść.
Stanęła na baczność i uciekła z chaty, rozglądając się jeszcze na boki.
Oby wiadomość dotarła.
***
Miesiąc później - w kwietniu dostałam wiadomość zwrotną: Kraków jest gotowy do ucieczki, ma dokładny plan dnia oraz drogi i nie przewiduje żadnych przerwań cyklu - Generalna Gubernia tego nie lubi. Dobra nasza...
CZYTASZ
Grad
Fiksi Penggemar"Śmierć nie potrafi liczyć, jest analfabetką, jest ślepa i głucha. Ona po prostu przychodzi." Czarny całun Śmierci nakrył całą ziemię, a w ciemności błyszczy jedynie krew i żar. Wielu nie zobaczy słońca już nigdy więcej. Czy to na początku, czy już...