Obudziłem się i bruneta nie było obok, nie powiem wystraszyłem się.
Narzuciłem koszulke dłuszą na siebie i wybiegłem.
Zbiegłem na dół, moich rodziców nie było i była totalna cisza, nie powiem spanikowałem. Zszedłem z ostatniego stopnia schodów i pobiegłem do kuchni wpadając prosto na bruneta.
SV: Domiś co jest? - objełem go szczelnie.
D: Przepraszam wystraszyłem się.
SV: Ale czego?
D: Że jestem sam. - wtuliłem twarz w zagięcie chłopaka tak, że czułem jego zapach.
SV: Hej kotek nie zostawił bym cię i nie dlatego, że Twoja mama by mnie zabiła. - Poprostu chciałem zrobić Ci śniadanie i przynieść.
D: Śniadanie? - spojżałem na niego.
SV: Tak śniadanie mój blondasku. - wbiłem się w jego usta całując z utęsknieniem, pochwili złapałem go za poślatki i podniosłen tak, że owinoł mnie jak koala wokół pasa. - posadziłem go na blacie i całowałem dalej schodząc na szyję ściskałem pośladki i nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
D: Kto to?
SV: Spodziewasz się kogoś?
D: Ja niee, yyy sprawdze.
- poprawiłem się i zszedłem z blatu udając się do drzwi, otworzyłem i miła niespodzianka.
B: Cześć słodziaku jest mój matołek?
D: Yyy w kuchni. - wskazałem palcem.
B: hej mój ulubiony.... yyy, czy aby coś ci się nie pomyliło?
D: No był tu dopiero i zostawił jedzenie o nieee.
B: Spoko ja to opanuje, a Ty ić go poszukaj.
D: Dobra jak każesz - pobiegłem.
Dziewczyna tylko się zaśmniała, rozczuliła ja nieporadność chłopaka.
Ten pobiegł do pokoju ale bruneta w nim nie było i wtedy usłyszał ciche sapanie dobiegające z łazienki.
Zapukał do drzwi.
D: Filip wszytko okej?
SV: Kupę robię.
D: Aaaa no okej, bo Bee przyszła.
SV: Powiec jej, że zaraz zejdę.
D: Dobra. - zbiegłem na dół wbiegając do kuchni.
B: Znalazłeś go?
D: Tak kupę robi.
B: Mówisz to z taką radością jakby to był ósmy cud świata.
D: Mam dobry dzień nie mogę.
B: Filip Ci powiedział prawdę o sobie.
SV: Możesz go nie przesłuchiwać.
B: No co może jestem zazdrosna o mojego ulubionego pedałka.
SV: Nie masz powodu, jesz znami.
B: A nie zatrujesz mnie?
D: Filip bardzo smacznie gotuje.
B: Wiem otym, ja tylko żartowałam.
Młody się chyba speszył bo spuścił głowe.
D: Acha Sory...
SV: Ej nie dokuczaj mu, on nie jest przyzwyczajony do naszego poczucia humoru.
B: Sorry Domiś, ale nie martw się przyzwyczaisz się wkońcu.
D: Jest okej.
SV: Siadaj jemy. - skradłem se całus z jego czoła, nie wiem czy to tak można nazwać, ale tak słodko się uśmniechnoł.
B: Oho jakiś romans się kroi hahaha
SV: A chcesz mnieć śmnietnik na głowie, nie podglądaj.
B: Dziecko ty mi nie fikaj, przed nami jeszcze poważna rozmowa o zapylaniu.
SV: A co znalazłaś swojego bączka i potrzebujesz szkolenia.
B: Raczej tobie się przyda BHP.
SV: Uwierz mi nie potrzebuje.
B: Jasne jasne smacznego.
SV: Smacznego! - smakuje, zwróciłem się do blondyna.
D: Tak jest pyszne.
SV: Zjemy i pójdziemy do szkoły.
B: Oj tak w podskokach bo dziś pierwsza matma.
SV: Znowu serio.
B: Ale ty jeczysz, co tydzień tak jest a ty cały czas ździwiony.
SV: Tak bo myślałem, że znalazł się taki w pancernej zbroi i ucioł jej łeb.
B: Nie ma takiego silnego co by dał radę.
D: Ja dziękuję, pójde sie ubrać. - wstałem zmniejszany, nie ogarniam ich rozmów.
SV: hej ale wszytko okej?
D: Tak idę się ubrać.
SV: No okej ić, ja pójde zachwile.
- odwróciłem się i spojżała namnie krzywo dziewczyna. - No co?
B: Ić za nim i znim pogadaj, on nierozumne naszej relacji i widać, że źle się czuł.
SV: No ale mówił, że jest okej.
B: Ić już sio.
SV: No już dobrze idę, nie krzycz jeny...PovSmav:
Pobiegłem do góry on stał na bokserkach, więc weszłem po Cichu i zaszedłem go od tyłu przylegając do pleców. Ten na ten czyn zakrył się koszulką.
SV: Mmm wstydzisz się? Przejechałem ustami po skórze na szyji.
D: Możesz dać mi się ubrać.
SV: Mógłbym, ale czy mi się chce to już różnica.
D: Spóźnimy się wariacie.
SV: Trudno się mówi. - złapałem go na pannę młodą i rzuciłem na łóżko.
D: hej no weś Bee jest na dole i czeka.
SV: To se poczeka. - wbiłem się w jego usta leżeliśmy bokiem do siebie. - moja ręka błądziła po jego Ciele.
D: Mmm.. przestań proszę. - chłopak mnie nie słuchał, mimo że to było dla mnie nowe podobało mi się.
SV: Wiesz chciałbym byś wiedział, że dla mnie zawsze bedzięsz wyjątkowy.
- splotłem nasze dłonie i zaczełem go całować po ręce.
D: Filip wystarczy bo nie chce, żeby było jak wczoraj.
SV: A nawet jakby było, to Ci pomogę.
D: A Bee?
SV: Czekaj... - złapałem telefon. - wyszła, napisała że widzimy się w szkole.
D: To powinniśmy się zbierać. - chciałem wstać, ale mnie pociągnoł.
SV: A niemożemy się spóźnić na jedną lekcje.
D: Masz matematykę.
SV: Nie pierwsza nie ostatnią.
D: Będziesz zagrożony. - ten mnie nie słuchał tylko całował dalej chodząc w dół po moim brzuchu.
SV: Żeby to pierwszy raz. - mam to gdzieś.
D: Ale, ale.... - wtedy poczółem dłoń chłopaka na moim przyrodzeniu.
SV: Ciiiiii... - całowałem go robiąc mu dobrze. - poczułem jak się napina i ściska kołdre swoimi rękona.
D: Aaah Ahhh Filiiip. - czułem, że zaraz eksploduje, było mi tak dobrze.
SV: Mmm... słodziaku - mruczałem całując go czule i cały czas poruszając ręką. - jęczał coraz mocniej, aż doszedł.
D: Filiiip. - zajęczałem imnieniem chłopaka i go przyciągnełem do pocałunku.
SV: Wszytko jest okej nie martw się.
D: Znowu to zrobiłeś.
SV: Musiałem inaczej mniał byś problem.
D: Teraz ty masz problem.
SV: To nic nie przejmój się, ja se poradzę.
D: Jak?
SV: No ręką, tak jak Tobie przedchwilą.
Chłopak się speszył.
D: A Filiiip?
SV: Słucham?
D: Nauczysz mnie?
SV: Coo? - byłem w szoku przez to,
o co poprosił.
D: No wiesz bo ja... - nie ważne jestem głupi.
Złapał blondyna, gdy chciał wstać.
SV: Wcale nie to jest kochane, że chcesz to zrobić ale jesteś tego pewny?
D: Tak jestem. - uśmniechnołem się zarumnieniony.
SV: Okej, ale chcesz na sobie czy...
- nie dokończyłem.
D: Na Tobie.
SV: No okej jakby co to mów.
D: Dobrze, ale jestem pewny.
SV: Okej, daj ręke. - złapałem jego dłoń, sam siadając wygodnie. - spojżałem tylko jeszcze jeden raz on przytaknoł i wtedy przyłożyłem jego dłoń do mojego przyjaciela, ułożyłem jak powinno i zaczołem ruszać, góra i dół. - było mi tak cholernie dobrze, odchyliłem głowe i zaczołem sapać.
- nie mogłem wytrzymać i przyciągnełem go to pocałunku pochwili dochodząc.
- możesz puścić.
D: Yyy przepraszam. - odsunołem ręke.
SV: Spokojnie, byłeś cudowny wiesz.
D: było dobrze?
SV: tak, znakomity z Ciebie uczeń. - a teraz myjemy się i do szkoły.
D: Okej. - patrzyłem rozmarzony, ale on wyszedł ogarnoł się, a zanim wyszedłem ja.
SV: Idziesz?
D: Tak, biegnę. - zbiegłem na dół i wyszliśmy, a na zewnątrz czekało auto.
SV: Co jest? - to Twoja sprawka.
D: Skoro jestem Twoim księciem to książeta wożą swoich wybranków.
- złapałem go za ręke i pociągnełem do ubera.
SV: Zaskoczyłeś mnie wiesz.
D: Niechciałem spóźnić się na kolejną lekcję więc sam rozumniesz.
SV: Tak doskonale. - auto podjechało pod szkołe.
D: Patrz Twoi koledzy.
SV: Widzę właśnie, to ja idę dziękuje.
- cmoknełem go w czoło i wyszedłem, on został i zapłacił, poczym sam poszedł.
K: Patrzcie kto raczył się zjawić.
T: Gdzie się tak ustawiłeś?
SV: Nigdzie, nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz.
F: Ej czy to, nie ten młody on taki dziwny?
SV: Nawet jeśli to nic Ci do tego.
F: Stary no weś, jakbym go zarwał byłbym ustawiony.
SV: Daj mu spokój, on się ciebie boi.
T: Ja się nie dziwię.
F: Ja tam swoje wiem.
SV: Dobra choćmy na lekcje.
- dzwonek zadzwonił, a wszysty udali się do sal.Pov Dominik:
Mineło kilka lekcji, na cholu zatrzymała mnie nauczycielka i wręczyła mi nagrodę za konkurs.
Byłem tak podekscytowany, że nie pomyślałem i chciałem jak najszybciej powiedzieć o tym Filipowi.
Wybiegłem na boisko i go szukałem zwrokiem, stał z Bee i resztą chołoty.
Stał tyłem zagadany, a ja niewiele myśląc. Pobiegłem i zawołałem.
D: Filiiip - odwrócił się i namnie spojżał, a ja się zmnieszałem.
SV: Co jest? - wszytko okej? - nie bój się mów.
D: Bo jaaa... jaaaa.... wygrałem konkurs.
SV: O serio gratki.
B: Tak gratulacje.
T: Uuu masz nowego kolegę.
SV: zamknij się thorek.
D: Jaa jaa przepraszam, lepiej pójde.
SV: Daj spokój, nic się nie dzieje.
B: Właśnie, a do waszej informacji rodzice Dominika pomagają Filipowi i dlatego się polubili.
T: Wiesz stary też bym ci pomógł, ale masz dziecko, trzeba karmić i przewijać.
SV: Antek ma prawie trzy lata głombie.
T: No iii?
SV: To, że je sam i nie nosi pieluch.
K: Właśnie nie każdy nosi pieluchy do szóstego roku życia jak ty.
T: Zamknij się kiślu.
J: Prawda boli hahaha
T: A spadać!
D: Ja już pójde paaa
SV: Głomby!
J: Ej nie jaaaa
SV: Wszyty,boście takie rzeczy gadali i się chłopak wystraszył.
T: Gadasz jakbyś się zakochał mordo.
SV: Lubię go i tyle, a zresztą idę na lekcje.
B: Filip czekaj. - głomby.
SV: teraz już rozumniesz czemu muszę go trzymać z daleka.
B: Weś się nimi nie przejmój.
SV: On poszedł do domu.
B: chyba tak.
SV: biegnę za nim.
B: Stary, a lekcja!
SV: On nie może być sam, a jego rodziców nie ma i może se coś zrobić.
B: Dobra to biegnij, ja cię będę kryć.
SV: Dzięki stara.Pov Smav:
Pobiegłem za nim przez park na skróty, gdy byłem blisko widziałem, że ktoś go zaczepia. Zaraz czy to? No nie wierzę Florian ty imbecylu.F: Hej słodziaku poczekaj.
D: Dlaczego mnie śledzisz?
F: Kupiłem Ci kwiaty.
D: dziękuje, ale dlaczego?
F: Lubię Cię, naprawdę fajny z ciebie chłopak.
D: Yyyy dzięki?
F: Umówił byś się zemną?
D: Nie mogę.
F: daj spokój, przecież wiem, że jesteś gejem.
D: Nawet jeśli to zajętym, a teraz sorry muszę iść.
F: Przemyśl to jeszcze, będę czekał.Haha dał mu kosza, mój kociak!
A ty obesrańcu spieprzaj!
Poczekałem chwilę , ten debil już zakręcił, a Domiś odkluczał drzwi.
Podbiegłem, złapałem go na ręce i wbiegłem znim do środka zatrzaskując drzwi nogą.
D: Filip wariacie, co tu robisz.
SV:stęskniłem się za moim małym chłopczykiem. - wbiegłem znim na góre i prosto do jego pokoju. - poczyniłem z tymi drzwiami to co z tymi od dworu.
D: Filip oszalałeś?
SV: Na Twoim punkcie już dawno. - zaczołem go scałowywać jak szalony.
D: Hahaha usisz mnie stop.
SV: Opowiesz mi o tej wygranej?
D: wygrałem dwie wejsciówki do kina na dowolny seans i poszedł byś zemną?
SV: Z miłą chęcia, a kiedy?
D: Może w weekend?
SV: Jestem zaaa, a teraz Cię schrupie.
D: Hahahahaha prze prze przestań hahahaha.
SV: Ham mam mam - zaczołem udawać, że go jem.
D: Hahahaha to łaskocze.
SV: Mam pomysł. - wstałem, przekluczyłem drzwi i zrzuciłem z siebie bluzę. - chłopak się spioł.
D: Filip jaaaa nie proszę.
SV: Ale Coo? - zaczełem od konsumpcji jego szyji.
D: Ja niechce tego robić, nie jestem gotowy.
SV: spokojnie, nie zrobił bym tego bez twojej zgody, ale pieszczoty to co innego.
D: Aleeeee jaaaa....
SV: Niechciałbyś się uczyć nowych rzeczy.
D: A nie możemy się całować poprostu?
SV: Będziemy się całować i robić inne rzeczy. - zaufaj mi nie pożałujesz.
D: Ufam Ci Filip.
SV: Wtakim razie choć tu. - wbiłem się w jego usta ręką gładząc jego ciało.
Zsunołem zniego ubranie.
D: Filip ja nieee chce.
SV: Ej to nic takiego, a na coś więcej przyjdzie pora, a teraz parzt.
Wziołem lubrykant i wylałem na palce.
D: Co ty chcesz zrobić?
SV: Zaraz poczujesz, rozluźnik się.
- chłopak starał się słuchać, ale było widać, że czuje się nie pewnie.
- nie wiele myśląc wsunołem palce w jego dziórke.
D: Sss aahh.
SV: Ciii 🤫 ponieś się przyjemności - całowałem go i pieściłem, to pomagało i on sapał coraz głośniej.
D: Aahh Aaah Aaah Fi filip. - wpijał ręce w pościel.
SV: Mmmm ohh - czułem jak doszedł, potem tylko mnie przyciągnął do pocałunku.
D: Nie wiem co to było, ale było Woow!
SV: Mówiłem, że nie pożałujesz.
D: Filip?
SV: Słucham?
D: przytulisz mnie?
SV: Tak choć tu. - obiełem go szczelnie.
D: Jesteś najlepszy wiesz i Cieszę się, że jesteś.
SV: Ja też dziękuje, że jesteś Domiś.
- pocałowałem go i wtuliłem.
Miziałem go tak długo po głowie, aż zasnoł.
Ja se leżałem i oglądałem coś na yt i nawet nie wiem kiedy sam odleciałem w krainę snów.
CZYTASZ
"Nigdy nie będziesz jednym z Nas"
FanficPrześladowany młody chłopak za decyzją rodziców zmnienia szkołe, czy trafi do lepszej, czy coś się zmnieni i wkońcu ktoś go zaakceptuje w nowej szkole? Otóż już pierwszego dnia zostaje brutalnie zrzucony na ziemię, okazuje się że w obecnej szkole rz...