ɪ'ᴍ ꜰɪɴᴀʟʟʏ ʜᴀᴘᴘʏ

58 7 24
                                    

San siedział w pustym mieszkaniu, popijając przy stole w kuchni chłodną już herbatę, którą zaparzył dobrą godzinę temu i po prostu o niej zapomniał co ostatnio zdarzało mu się dość często. Potrafił zrobić sobie śniadanie po czym zostawić je w kuchni i o nim zapomnieć albo włączyć jakiś film i pójść położyć się spać do sypialni w salonie, zostawiając cały czas grający telewizor. Kompletnie nie wiedział, co się z nim dzieje, czasami miał po prostu wrażenie, że jego mózg odłącza się na chwilę od świata, a pełna świadomość wraca po czasie i wszystko sobie przypomina. Wzrok miał wlepiony w krzesło naprzeciwko niego, gdzie swoje miejsce zawsze miał młodszy. Po kilku kolejnych minutach gapienia się pusto przed siebie, odłożył pusty kubek do zlewu, postanawiając, że umyje go później, chociaż prawda była taka, że o nim zapomni i dopiero kiedy zauważy brak swojego ulubionego kubka przypomni mu się, że przedmiot leży brudny w zlewie. Udał się do sypialni, kładąc się wygodnie na łóżku i wziął do ręki telefon, wybierając numer, który znał już na pamięć.

- Hmm dziwne...Woo znowu nie odbiera - mruknął sam do siebie, zakańczając połączenie, po czym odłożył telefon na szafkę nocną i układając się wygodniej, przykrył się ulubionym kocem młodszego, wzrok, wlepiając w widok za oknem, jakim były jasne chmury spokojnie płynące po niebie - Pewnie jest u Yeo - szepnął pod nosem, nie odrywając wzroku od zadziwiająco interesującej białej waty cukrowej wędrującej po niebie. Na ten widok mimowolnie się uśmiechnął, zawsze on i Wooyoung uwielbiali kłaść się gdzieś na polanie lub w ogródku na wsi w domu dziadka i babci starszego, żeby pooglądać niebo i dzielić się z drugim swoimi pomysłami co do tego, co, jaka chmura im przypomina, dyskutując przy tym żywo. Po chwili stwierdził, że nie ma sensu, jednak dłużej wylegiwać się w łóżku, więc podniósł się z niego szybko, po czym, ubierając buty wyszedł z mieszkania, ale chwilę później musiał się cofnąć, przypominając sobie o tym, że nie zamknął drzwi. Kiedy już w końcu pięć razy upewnił się, że drzwi do jego mieszkania są zamkniętę, udał się schodami w dół już po kilku minutach, znajdując się na chodniku pośrodku wielkiego miasta. Szedł tak rozglądając się dookoła to na samochody, latające wokół motyle, czy szczęśliwych przyjaciół i pary trzymające się za ręce. Wszyscy wyglądali bardzo szczęśliwie, a San pomimo tego, że jako jedyny spacerował teraz bez towarzystwa po mieście, uśmiechał się szeroko, będąc szczęśliwym, że zaraz będzie mógł odwiedzić swojego ukochanego.

Wszedł do dobrze mu już znanej kwiaciarni, której właścicielka mówiła mu już po imieniu z racji tego, że Choi pojawiał się w niej co najmniej trzy razy w ciągu tygodnia i za każdym razem kupował te same białe róże, które Wooyoung tak bardzo uwielbiał. Kupował je młodszemu na każde święta, ale czasami kupował je też bez powodu po prostu po to, żeby uszczęśliwić młodszego i pokazać mu, że jest dla niego bardzo ważny, bo San uczucia wolał okazywać właśnie w postaci małych gestów, czy to w formie uścisków, czy skradanych małych pocałunków, a w przypadku Junga upodobał sobie kupowanie mu kwiatów, z czego ten zawsze bardzo się cieszył. Woo wręcz kochał białe róże, które kojarzyły mu się ze swego rodzaju czystością uczucia, jakim darzył go starszy. Wchodząc do przytulnego lokalu, od razu uderzyły w niego piękne zapachy kwiatów, które łączyły się ze sobą i tworzyły cudowną, słodką woń.

- O dzień dobry Sannie! - przywitała się wesoło staruszka, podchodząc do mężczyzny i przytulając go na powitanie. Już od jakiegoś czasu zawsze był tak tutaj witany. Starsza kobieta wszystkich traktowała jak swoich wnuków, których swoją drogą miała niewiele, a do tego żadne z nich się do niej nie odzywało i San czasami lubił porozmawiać z kobietą, aby umilić jej trochę życie.

- Dzień dobry Pani Park - również przywitał się wesoło z uśmiechem na twarzy, odwzajemniając uścisk dużo niższej od niego kobiety.

- Dzisiaj też odwiedzasz nasze kochane słoneczko? - zapytała, kierując się już w stronę białych róż. Czasami San bywał w kwiaciarni razem z młodszymi i przez ten czas kobieta zdążyła go pokochać i za każdym razem, kiedy przychodzili we dwójkę nazywała najmłodszego słoneczkiem albo kwiatuszkiem - Chciałabym go jeszcze raz spotkać... - westchnęła, pochylając się po ilość kwiatów, jaką Choi zawsze kupował, a było nią dziesięć róż koloru białego jak śnieg. Sam nie wiedział, dlaczego akurat dziesięć po prostu, kiedy pierwszy raz kupił młodszemu bukiet, poprosił kobietę o dziesięć kwiatów i tak jakoś zostało.

𐐪 𝑾𝒉𝒊𝒕𝒆 𝒓𝒐𝒔𝒆𝒔 ɞ ° ᵂᵒᵒˢᵃⁿ ° One shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz