Rozdział 9

853 38 7
                                    

Ze snu obudziła mnie melodia. Rozespana szukałam po ciemku telefonu. Na wyświetlaczu wyświetliło się imię mojego szafa. Zdziwiona odebrałam telefon.

- Halo.

- Wiktoria musimy się spotkać natychmiast.

- Coś się stało?

- Nie nic się nie stało. Spotkajmy się w parku o czwartej.

Odsunęłam na chwilę od ucha telefon i spojrzałam na godzinę. Była trzecia trzydzieści.

- Dobrze przyjdę.

Rozłączył się. Dziwne. Nigdy do mnie nie dzwonił. Wstałam. Podeszłam do szafy, świecąc latarką w telefonie. Wyjęłam spodnie i bluzę. Ubrałam się i założyłam buty. Wzięłam z parapetu smycz.

- Chodź Karmel, idziemy.

Otworzyłam okno i wyskoczyłam na zewnątrz. Zapięłam smycz psince. Po cichu wyszłam przez furtkę. Szłam do parku, zastanawiają się, dlaczego chce się spotkać Francesco. Zauważyłam mężczyznę w garniturze stojącego na moście wpatrującego się w staw. Gdy usłyszał, że ktoś się zbliża, odwrócił się w moją stronę.

- Cześć. Chciałeś się spotkać.

- Tak.

Spojrzał na Karmela. Pogłaskał go po pyszczku. Wyprostował się i sięgną do kieszeni w marynarce. Dał krok do przodu, wystawiają przed siebie grubą kopertę.

- Weź to.

- Co to jest?

- Pieniądze. Cztery tysiące.

- Dlaczego mi je dajesz?

Odwrócił wzrok. Spojrzał w tafle wody.

- Nie będziesz pracować już u mnie. To był błąd pozwalające ci pracować.

- Co ty gadasz?! Wiesz, że potrzebuje pracy.

- Wiem. Znajdź coś innego.

- Dlaczego?!

- Bo tak. Ta praca nie jest dla ciebie! - Krzykną.

Zamilkłam. On na mnie krzyknął pierwszy raz.

- Daj telefon.

Sięgnęłam po niego.

- Odblokuj go.

Zrobiłam, co kazał. Wziął go ode mnie. Nie wiedziałam, co robi. Czekałam cierpliwie, jak skończy.

- Masz.

Wcisnął mi go w dłoń. Spojrzałam na niego zdziwiona. Podszedł do mnie szybko, przyciągając do siebie. Wzięłam głęboki wdech, nie spodziewając się tego.

- Znów cię skrzywdzili, prawda? - Zapytał. Nie odpowiedziałam.- Wyjedź z tą. Ułóż sobie życie gdzieś indziej, ale nie tutaj. - Czułam, jak wkładał mi do kieszeni w bluzie kopertę.

Odsunął się ode mnie i pocałował mnie w czoło. Odwrócił się do mnie tyłem i zaczął znikać w ciemnościach. Wpatrywałam się przed siebie, nie wiedząc, co się właśnie stało. Straciłam pracę. Nie mogłam w to uwierzyć.

- Dlaczego musi mnie to wszystko spotykać? - Wyszeptałam. - Odpowiesz mi kurwa. Dlaczego ja?- Milczałam przez chwilę. Spojrzałam w niebo. - Jeżeli istniejesz Boże, pomóż mi, proszę.

Wtedy nie wiedziałam, że to, co mnie spotkało do tej pory, było, tylko przygotowaniem do mojego końca.


ARES
Włochy

Niechciana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz