Rozdział 2

9 1 0
                                    

Kolorowe migoczące światła rozświetlały pomieszczenie pełne młodych bawiących się ludzi. Koło mnie stała Mia ze swoim napojem który był oczywiście bez procentów. To był nasz warunek przebywania w tym miejscu. Nie byłam tam sama był tam też ON zresztą on zawsze chciał mnie chronić i wiedziałam o tym choć uparcie próbowałam się wyrwać,

Wszystko zaczęło się dziać szybko zaczęło mi się kręcić w głowie a towarzyszące mi osoby dziwnie brzmiały porem była już tylko ciemność. Ten duszący pokój i gorący żar.

Gwałtownie wstałam, czułam jak leje się ze mnie pot i choć tak bardzo chciałabym o niej nie myśleć to miałam świadomość tego że nie było sposobu żebym miała tego nie robić. Bo o Mii się nie zapomina choć to boli i nie usłysze jej śmiechu to gdzieś w NASZYM miejscu będę czuła znowu to towarzyszące mi niezmiernie nieprzyjemne uczucie pustki. Podniosłam leżący na szafce nocnej obok łóżka telefon wyłączając dzwonek którego jak zwykle nie słyszała. Była 6:30 - poniedziałek, drugi Stycznia czyli pierwszy dzień szkoły bez niej...  Sześć dni bez Mii, i tak miało być już przez resztę życia.

- Gdyby to się nigdy nie wydarzyło... - pomyślałam - Stop Kathe nie myśl o tym i nie gdybaj, Mia jest teraz w lepszym miejscu. - wyszeptałam słowa które mi pomagały od jakiegoś czasu tylko dzięki nim zdołałam nie płakać. W głębi duszy posiadam myśl że jej miejsce było przy mnie a moje przy niej.

Mimo tego że nie chciałam iść do szkoły to wczoraj zostałam uświadomiona przez moją mamę że nie ma takiej możliwości żeby mnie nie było na fizyce w poniedziałek. Wolałbym przesiedzieć w pokoju użalając się nad sobą i swoim losem.

Gdy się obudziłam w szpitalu i nie stwierdzono u mnie poważniejszych obrażeń oprócz siniaków i lekkich zadrapań następnego dnia byłam już w domu. Mama Mii ogłosiła pogrzeb mojej przyjaciółki na dwudziestego dziewiątego grudnia. Był to jeden z gorszych dni w moim niespełna siedemnastoletnim życiu, ci ludzie ubrani w czarne stroje. Najgorszym widokiem był widok młodej drobnej dziewczyny w beżowej lakierowanej trumnie. Jej twarz i dłonie były szare, piękne niegdyś malinowe usta stały się purpurowe z lekkim zadrapanie po lewej stronie zaś włosy rudowłosej pięknie okalały jej głowę. Mia miała na sobie swoją ulubioną sukienkę czarną w małe białe groszki. Zawsze myślałam że to ona pierwsza będzie na moim miejscu a nie odwrotnie. Widok przyjaciółki był przerażający.

Lekarze powiedzieli że coś bardzo ciężkiego spadło na nią z dużej wysokości zgniotło jej żebra które się połamały  następnie wbiły się w  płuca i prowadzenie je uszkadzając powodując krwotok wewnętrzny. Mia przeszła operację lecz jej stan był tak poważny że organizm tego nie wytrzymał.

Schodziłam na dół już ubrana, czułam zapach moich ulubionych naleśników które mama zwykle robiła na śniadanie gdy nocowała u mnie Mia. Moja mama uwielbiała gotować więc robiła nam je z przyjemnością tak że robiła mi codziennie śniadanie przed pójściem do pracy.

Ziewnęłam przeciągle zatykając buzię tak dla kultury i stanęłam koło mamy piekącej na patelni.

- Dzień dobry kochanie, wyjmij dżem z lodówki - powiedziała moja mama wesołym głosem. Wspominałam kiedyś że nie lubię jak mi się słodzi? Moim zdaniem to jest przereklamowane.

- Mhm dzień ale zależy dla kogo dobry - mruknęłam z wyraźnym niezadowoleniem niezadowolenie na co moja mama zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie gniewnie - No już dobra już wyjmuje ten dżem nie rób takiej miny mamo.

- Bardzo dobrze wiesz że mi nie chodzi o minę - zdjęła ostatniego naleśnika i odwróciła się do mnie - Nie Możesz siedzieć całymi dniami w pokoju i użalać się nad sobą. Trochę energii cały świat czeka przed tobą.- westchnęła podchodząc do mnie bliżej - Wiem że jej już niema ale życie toczy się dalej. A teraz już jedz i zmykaj dzisiaj zawiezie cię Will

William mój starszy o rok brat jest on bardzo denerwującym człowiekiem ale co ja bym bez niego zrobiła. Jest na pierwszym roku studiów i przeważnie przebywa w swoim mieszkaniu godzinę drogi od naszego rodzinnego domu dzięki czemu jest tutaj częściej. Dzięki Bogu bo bym bez tego człowieka zwariowała z nim jest po prostu ciekawiej.

-Mhm… Powiadasz cały świat przede mną czeka. Bardzo ciekawe stwierdzenie powiem ci mamo tylko zależy kto pod jakim kątem to widzi. Wydaje mi się że czeka raczej by się mnie pozbyć - powiedziałam z udawaną ciekawością - Co o tym myślisz mamo?

- Katherine Maddyson Evans teraz to przesadziłaś naprawdę przesadziłeś. -po jej głosie było słychać że nie pałała radością po tym co wypowiedziałam a zwrócenie się do mnie pełnymi dwoma imionami i nazwiskiem utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Mimo to już nic do mnie nie powiedziała odwróciwszy się do blatu kuchennego.

Gdy tylko zjadłam śniadanie znów udałam się do swojego pokoju po plecak i próbowałam wyciągnąć brata z jego wiecznie zabałaganionego pokoju. Moje prośmy by wstał nie działały nic.

- Jak za chwilę nie wstaniesz to użyje radykalniejszy środków - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek na co on mruknął coś pod nosem - Dobrze więc tak się bawimy? No to sam chciałeś

Rzuciłam się na jego przykryte ciało i zaczęłam go łaskotać tak jak to on czasem robił mi gdy byliśmy młodsi. William wił się ze śmiechu próbując mnie odepchnąć przez co na pewno spadłabym z jego wąskiego łóżka.

- Jak nie wstaniesz no nie przestanę

- No już wstaje złaź ze mnie - nie było już widać jego zaspanego wzroku lecz wściekłego z powodu tak strasznej pobudki. - a teraz wyjdź chce się ubrać

Spojrzałam na zegarek w telefonie ignorując co on do mnie mówił. Wybiła równo ósma a ja lekcje mam na... Mama na pierwszą lekcje!

- Will szybko jestem już spóźniona jedziemy - weszłam do jego pokoju prawie taranując drzwi - Dlaczego zamiast się ubierać ty siedzisz przy biurku i coś bazgrzesz?! Jestem spóźniona - spojrzałam na zegarek - już minutę! Wyłaź z tego pokoju już.

- Boże kobieto czego się tak drzesz? Chcesz wiedzieć na co robię to podej i zobacz.

Tak jak mówił podeszłam do niego szybkim krokiem i zatrzymałam się przy biurku na którym leżała koperta. Spojrzałam na niego z niezrozumieniem. Ja się spóźniam z powodu jakiejś koperty? No wolne żarty. Wzięłam wy list do ręki i zaniemówiłam wskutek zobaczeniu jego zawartości.

- Co jest grane? To są jakieś żarty Williamie bo jeśli tak to nie wiem co ci zrobię

- Kathe uwierz ja też bym chciał żeby to było kłamstwo

Zdjęcie które znajdowało się w mojej ręce wyglądało jak prawdziwe znajdowała się na nim ubrana na czarno Mia z kapturem na głowie trzymająca pewną paczkę owiniętą papierem i jakiegoś szemranego gościa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Game For Everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz