Wiśniowe tęczówki

23 1 0
                                    

Pov. Amarii

- Lewe ramię w górę. - poleciłam dziewczynce i uniosłam dwoma palcami jej ramię. - Pamiętaj, że każdy, nawet najmniejszy ruch może spowodować odwroty efekt. - blondynka skinęła i przygryzła dolną wargę. Zmrużyła oczy i ostrożnie wykonała ruch dłonią. Dumna obserwowałam jak woda w misce uniosła się na kilka centymetrów i z pluskiem wróciła na swoje miejsce. Lilian odwróciła się i z okrzykiem radości rzuciła na mnie. Z uśmiechem objęłam dziewczynkę, gładząc ją po blond włosach. - Świetnie, możemy przejść dalej. - powiadomiłam ją. Lilian z entuzjazmem pokiwała głową i zerknęła na stojącego nieopodal ojca. Carter opierał się o jeden z głazów i z założonymi rękoma obserwował naszą dwójkę. Może nie wyglądał ale byłam pewna, że czuł dumę. Przez te parę tygodni Lilian zrobiła ogromne postępy. Może przez indywidualne zajęcia? W grupie podopiecznych ciężko jest dotrzeć do każdego, zwłaszcza, że niektórzy potrzebują więcej lub mniej czasu by opanować dar. Coraz częściej jednak miałam problemy z opuszczeniem jaru. Nie byłam nieomylna, kilka razy zauważyli mnie wartownicy, raz nawet Lorios. Ciężko było mi go okłamać, ale gdyby dowiedział się, że spędzam noce z wilkołakami urządziłby wojnę stulecia. Jednak Lilian również nie miała łatwo, wataha również zaczęła uważniej obserwować rodzinę pierworodnego syna alfy. Dlatego coraz częściej Lilian zjawiała się tylko z jednym rodzicem.

- Wujek! - pisk Lilian wyrwał mnie z transu. Dziewczynka spoglądała na coś za moimi plecami. Ze zmarszczonymi brwiami odłożyłam misę z wodą i odwróciłam się. I to był mój pierwszy błąd. Powinnam była od razu uciec do lasu, dobrze wiedziałam, że nikogo oprócz mnie, Lilian i Cartera nie powinno tutaj być. A jednak zrobiłam to. Tuż obok Cartera stał mężczyzna. Podobnej postury co czarnowłosy i zapewne również członek stada. Głos Lilian zwrócił uwagę nieznajomego, który gdy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy momentalnie rzucił się w moją stronę.

- Chris! - Carter natarł na wilkołaka zapierając się tak mocno, że niemal zrobił dziurę w ziemi. Nieznajomemu jednak nie spodobało się to gdyż zaczął się energicznie wyrywać. Stałam jak wmurowana a powodem tego były wiśniowe tęczówki chłopaka, który nie spuszczał ze mnie swojego nabuzowanego wzroku. Wyrywał się i wierzgał zupełnie nie zwracając uwagi na Cartera. - Uspokój się! Spójrz na mnie. Spójrz! Straszysz ją! Słyszysz?! Straszysz swoją mate! - ściągnęłam brwi w niezrozumieniu, ale kiedy słowa mężczyzny zadziałały momentalnie przestałam rozważać znaczenie tego dziwnego wyrazu. Wilkołak faktycznie przeniósł swój wzrok na czarnowłosego. Z ulgą wypuściłam powietrze czując jak niewidzialny ciężar spada mi jak kamień z serca. Zacisnęłam palce na pasku torby i ostrożnie korzystając z okazji po cichu zaczęłam się wycofywać. Miałam gdzieś swoją pelerynę i łuk. Musiałam się ulotnić i to jak najszybciej. Vincent mówił coś do nieznanego mi mężczyzny, działało to na moją korzyść. Zrobiłam krok w tył, potem drugi, trzeci... gdy miałam wykonać czwarty nieznajomy wilkołak znów na mnie spojrzał, widząc co zamierzałam brutalnie odepchnął od siebie czarnowłosego i ruszył biegiem w moim kierunku.

Moja reakcja była natychmiastowa, wręcz naturalna. Odwróciłam się i ruszyłam z wręcz nienaturalną szybkością w stronę lasu. Instynkt zrobił swoje jednak powstrzymałam się od użycia daru. Jeśli istniał cień szansy, że wilkołak nie obserwował nas wystarczająco długo nie zamierzałam jej marnować. Słyszałam za sobą krzyki Cartera, pisk Lilian oraz kroki nieznajomego. Szumiało mi w głowie, serce pompowało moją krew starają się nadążyć za wysiłkiem a mięśnie niemal odmawiały posłuszeństwa. Byłam tuż przy linii lasu gdy nagle poczułam ogromny ciężar na plecach, po czym wylądowałam na ziemi przygnieciona przez masywne ciało warczącego wilkołaka. Przez chwilę straciłam zdolność oddychania, niemal czułam jak moje płuca kurczą się. Starałam się chociażby ruszyć dłonią, tyle było mi trzeba jednak pech chciał by obie moje dłonie były uwięzione tuż pod moją klatką piersiową. Poczułam oddech nieznajomego na karku, włoski stanęły mi dęba w obawie przed tym co zamierzał. Nie mogłam nawet odwrócić głowy by zobaczyć swego oprawcy. Poczułam jak mężczyzna nachyla się nad moją szyją i... wącha? Dłonie wilkołaka wędrowały po moich ramionach przez co przechodziły mnie dziwne dreszcze. Wilkołak smugał nosem moją odsłoniętą szyję skupiając się na miejscu pod żuchwą. Ponownie spróbowałam wydostać swoje dłonie jednak z marnym skutkiem. Wilkołak warknął ostrzegawczo przygniatając mnie do gleby o ile to możliwe jeszcze bardziej. Czułam, że jeśli tak dalej pójdzie w końcu zabraknie mi tlenu.

- Chris! - niemal krzyknęłam z radości na głos Cartera. Mężczyzna był moją jedyną deską ratunku gdyż znał napastującego mnie wilka. - Zejdź z niej proszę. Dobrze wiesz, że przez pełnię twój instynkt może zmusić Cię do... okropnych rzeczy. - ciało nieznajomego zamarło. Najpierw ostrożnie zdjął swoje dłonie z moich ramion. Następnie ostatni raz przejechał nosem po mojej szyi i podparł się po moich obu stronach. Niemal natychmiast przewróciłam się na plecy i wyczołgałam spod mężczyzny. Oczy wilkołaka zaszły czernią więc czym prędzej podniosłam się z ziemi i ruszyłam biegiem w las. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał.

Pov. Christian.

Obserwowałem jak brązowowłosa piękność znika pośród drzew. Resztkami silnej woli powstrzymywałem się przed ponownym ruszeniem w pościg. Wyostrzyłem swój węch i chcąc jeszcze raz poczuć ten piękny aromat lasu i fiołków ale zamiast tego nie wyczułem nic. Zmarszczyłem brwi zdezorientowany i mimowolnie chciałem wbiec do lasu.

- Nie Christian. - głos brata otrzeźwił mnie. Spojrzałem na niego zarówno wkurzony jak i wdzięczny. 

- Kim ona jest? - spytałem Cartera. Zanim mężczyzna mógłby cokolwiek powiedzieć odezwała się moja bratanica, której pobytu tutaj ciągle nie rozumiałem.

- Tatusiu czy to znaczy, że teraz Amarii zamieszka z wujkiem i będzie mogła mnie uczyć w domu! - przez pierwsze kilka sekund powtarzałem w myślach jedno słowo Amarii, dopiero pełne wyrzutu spojrzenie Cartera sprawiło, że dotarł do mnie dalszy sens słów blondynki.

- Kim ona jest? Czego niby ma uczyć Lilian? - na twarzy Lilian pojawił się rumieniec. Dziewczynka spuściła głowę w dół przez co fala blond włosów całkowicie zasłoniła jej buźkę. Carter przetarł dłonią twarz i na chwilę przymknął powieki. 

- Nie mogę Ci nic zdradzić, sama powinna to zrobić. Ja sam też wiem niewiele. - przyznał - Ale opowiem Ci o Lilian tylko nikt nie może się dowiedzieć, zwłaszcza nasz ojciec. - spoważniałem widząc minę brata. Jeśli nie wiedział o tym nasz ojciec sprawa musiała być naprawdę poważna.

- Obiecuję. 

____

I mamy pierwsze spotkanie!

Jak wrażenia? 

AhtohallanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz