Siedzę w salonie. Wgapiając się w pełne książek półki staram się przerzuć suchara. Nie wiem ile tak siedzę. Po prostu usiadłem tutaj i już się nie ruszyłem. Nie czułem takiej potrzeby. I teraz też nie. W gule nic nie czuje. Przez ostatnie dni siedziałem i użalałem się nad sobą. Łzy i pot podczas moich histerycznych napadów wycisnęły wszystko. Pozbyłem się wszelakich emocji. Stałem się niczym pusty kokon. Sam nie do końca rozumiem co się stało. Po prostu. Jakoś tak, podczas pewnej nocy pozwoliłem pojedynczej łzie wymknąć się z mego oczodołu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że odczuwam ulgę. Jakby za pomocą małej słonej kropli pozbyłem się wszelkich problemów. Najróżniejszych spraw, które nie pozwalały mi spać. Postanowiłem, więc wypuścić kolejne łzy. Z każdą kolejną kroplą czułem się lżejszy. Niedługo też do cichutkiego łkania dołączyły dreszcze. Na początku były to tylko lekkie podrygiwania ramion. W niedalekiej przyszłości przerodziły się w coś mocniejszego. Moje całe ciało się spięło, a w tej jednej danej chwili popuściło guzika. Wtedy dopiero poczułem prawdziwą ulgę. Jakbym tylko na to czekał. Pozwoliłem sobie nawet na dziki wrzask, który po kilku emocjonalnych kawałkach przerodził się w obłąkańczy ryk. Choć raz w życiu przestałem się kontrolować. Złamałem wszelakie bariery. W tej danej chwili pozwoliłem złamać sobie zasadę ciszy.
Na samo wspomnienie tych chwil na mej twarzy ukazuje się coś na wzór uśmiechu. O, tak. Pomimo tego, że w noc w noc zachowywałem się jak zranione zwierzę, to były to najszczęśliwsze chwile. Niestety i one się kończą. Stało się to dość nieoczekiwanie. Można było to przewidzieć. Po prostu, pewnego wieczora skończyły się emocje. Łzy już nie chciały lecieć. Głos odmówił posłuszeństwa. Wszelakie mięśnie zwiotczały. Potrzebowały odpoczynku. Dałem im go. Tej nocy i przez kolejne następne zasypiałem od razu. Spałem jak nigdy dotąd. Sny także przestały mnie dręczyć. Już nie musiałem wracać do świata mary nocnej, tak bardzo realistycznego. Mogłem się zrelaksować. Poczuć jak normalny człowiek. Nie oznacza to, że się pogodziłem z stratą Saby i rodziców. Wiem, że jestem zły. Zrobiłem coś strasznego. Nie mogę tego cofnąć. W moim posiadaniu nie ma gumki, która by wymazała moje występki. Choć nie wiem czym się przysłużyłem do decyzji rodziców. Czuje jedynie, że powinienem coś zrobić. Nie naprawię zła wyrządzonego przeze mnie. Choć może powinienem. Tylko jak? Nie mam władzy. Nie mogę nawet wyjść z domu. Jestem więźniem samego siebie. Sam spętałem swój umysł. Jakaś ciemna strona mnie przejęła władzę. Tylko ja jej zostałem. Już wszystko zniszczyła. Został jej ostatni ruch.
Czy powinienem uciec? Jeśli tak to dokąd?
CZYTASZ
Kim jestem?
Mystery / ThrillerOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...