Rozdział 24

476 40 1
                                    

Byłem zdziwiony jej umiejętnościami sportowymi, ale oczywiście zapomniałem o jej ostrym charakterku. Po jednym wypowiedzianym jej zdaniu, wiedziałem, że będę żałować. Miałem racje, wyszedłem z sali, kiedy tylko cała drużyna wybuchnęła śmiechem. Jedynym miejscem, do którego miałem ochotę się udać był taras klubu ogrodników.

/Julia/

Na boisku szkolnym zaczęto montować scenę. Wśród ludzi biegających tam i z powrotem zauważyłam Liz i Johna. Chłopak wpadł jej w oko i chyba wzajemnie, podbiegłam tam i przywitałam się z nimi.

-Julia, nie spodziewałem się tu ciebie. - normalna reakcja Johna, nigdy się niczego nie spodziewa, choć o wszystkim wie. - To zamiast lekcji muzyki, co? - o jaśnie pan sobie przypomniał

-Niestety, kiedy jest kolejne spotkanie? - mój głos nie pokazywał entuzjazmu

-Środa o 14.25., a potem w piątek o 9.00. Czyli zwalniają nas z lekcji. - Eliza miała chyba dobry dzień, bo szczerzyła się jak głupia

-Spoczko, wiecie co mi tym razem przydzielili? - byłam ciekawa, bo ostatnim razem, kiedy brałam w czymś takim udział to miałam ustawiać krzesła i rozdawać napoje

-Masz ze mną i Eli część dźwiękową, czyli testy mikrofonów, sprawdzanie podkładów i instrumentów oraz głośność. - chłopak był dumny z tego co nam się dostało, ja w sumie też byłam zadowolona

-Dzisiaj mamy podkłady i po ustawiać głośniki, w środę instrumenty, a w piątek mikrofony i głośność. - Liz nie była by sobą gdyby tego nie powiedziała, taka już jej natura zawsze komuś wejdzie w zdanie

-Ok, no to do roboty. - powiedziałam to równocześnie z Johnem a zaraz potem pokładaliśmy się ze śmiechu. - Koniec tego dobrego, jakieś oceny z muzyki musze mieć. - stwierdziłam kiedy trochę się ogarnęłam.

Po przeglądnięci wszystkich podkładów, z czego mieliśmy niezły ubaw, bo kilka było tak fatalnych, że nie dało się tego słuchać, rozstawiłyśmy z Elizą kilku gości po kątach pokazując im gdzie mają stać głośniki. Na koniec cała nasza trójka zgodnym chórem orzekła wypad na kawę. Szliśmy cała drogę śmiejąc się z jakiś głupot lub ludzi przechodzących obok nas. Wszyscy patrzyli się na nas jak na dziwaków, z czego w ogóle im się nie dziwię ale my mieliśmy ich gdzieś.

Weszliśmy do kawiarni, zamówiliśmy to co chcieliśmy i zapadła cisza, ale tylko na chwile, bo John spadł z krzesła i znów wzrok wszystkich dookoła spoczął na nas.

Z Lizi wyszłyśmy po godzine, gdyż przypomniałam sobie, że mamy mieć gości. Szybko zmierzałyśmy w strone naszego mieszkanka. Weszłyśmy ja najpierw pobiegłam do toalety, a Eli udała się do salonu. Kiedy wyszłam moja przyjaciółka stała i obserwowała Helinę rozwaloną na środku kanapy.

-To słodki kot, ale gdzie ja mam teraz usiąść? - zapytała mnie Eliza

-Wiesz, zawsze zostaje jeszcze podłoga. - parsknęłam śmiechem.

/Ed/

~wtorek~

Kolejna przerwa obiadowa i kolejna piosenka, to jednak był zły pomyśł ale trudno, nic nie poradze. Moją uwage przykuła Julia zmierzająca w moim kierunku. Stanęła i odezwała się;

-Kiedy mi je oddasz? - zapytała z irytacją

-Nie wiem, nie wystarczą ci moje trampki? - miałem nadzieją, że odpuści bo polubiłem te buty, ake to nie w jej stylu

-Nie! To moje ulubione Jordany a ty mi je zabrałeś!

Miała do mnie ciągle pretensje o te buty, ale ja chciałem je dla siebie. To śpiewanie to tylko pretekst, bo wiedziałem, że jej to nie leży.

-Nie oddam ci ich dopóki mi nie zaśpiewasz! - to było jasne, że się nie zgodzi ale i tak próbowałem

-Nigdy! - zawołała odchodząc z wściekłością. Uwielbiałem jak się złości, bo była wtedy jeszcze piękniejsza.

---

Złe wieści, nie ma mnie przez następny tydzień. Rozdział nie sprawdzany i narazie czasu na ich sprawdzanie nie mam. Dzięki, że jesteście. Do następnego :*

Oddaj mi moje Jordany || Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz