17. Getto

61 12 50
                                    

Szybko odnalazłam swój kąt na kolejny długi okres. Wylądowałam w okolicach Łodzi. Przesiedziałam tam do początku kwietnia czterdziestego trzeciego. Wtedy w stolicy zaczęły się kreować napięte stosunki pośród środowisk niemiecko-żydowskich - coś było na rzeczy. Przenieśli mnie do mieszkania na Pragę. Wtedy dostawałam pocztę od ŻOB-u¹ w zasadzie dwa razy dziennie.

W Warszawie zaczęło się kręcić od groma esesmanów. Stąd także aparat AK ruszył i już osiemnastego kwietnia wiedziałam - Niemcy będą wyburzać getto. Tej samej nocy zwołałam naradę miast.

- Co robimy? - spytałam po długim monologu sprawozdań, szans i zagrożeń.

- Trzeba im pomóc. To też Polacy. - uznała Katowice. W styczniu tego roku przedostała się przez zieloną granicę do Generalnej Guberni, w ucieczce przed Rodzeństwem.

- Prawda, ale czy naprawdę chcemy się rzucić w zasadzie pod nogi Szkopom? Wykończą nas. - zaprotestował Brześć.

- Prędzej czy później do tego dojdzie... - mruknęłam, odchylając się na krześle. - Teraz pytanie czy chcemy podjąć walkę i pokazać, że wciąż istniejemy i jesteśmy ciągłym bólem, czy dajemy się powoli zabić i stłamsić. To znaczy mnie zabiją na pewno, was - zależy od współpracy.

- No, no, hamuj się Biała. - wciął się Łódź. Uśmiechnęłam się do niego w rozbawieniu. - Na niczyją inną stronę przechodzić nie będziemy, to pewne. Inna sprawa, że tam w getcie może być ktoś ważny, a nawet jeśli nie - to wciąż ludzie i należy im pomóc.

- Racja. - przytaknął Kraków. - Widziałem co Niemcy robią w stosunku do Żydów i naprawdę - lepsza dla nich byłaby po prostu śmierć, a nie głodzenie i poniżanie.

- Pewne jest jedno: coś zrobić trzeba. - odezwałam się. - Na decyzję mamy przynajmniej dwa dni, meldunki nic nie mówią o dacie likwidacji, a ŻOB się tak po prostu nie będzie chciał poddać. Jestem zdania, że powinniśmy tam wejść i choćby częściowo wspomóc ludność żydowską. Nie wszyscy wezmą udział w akcji, choćby dla samego bezpieczeństwa gwardii.

- A kto by się znalazł w tej grupie dywersyjnej? - spytał Grzesiek.

- Na pewno nie ty, Warszawa. Jesteś zbyt ważny politycznie i nie mogę cię stracić w środku wojny. Poza tym pod moją nieobecność ktoś musi przejąć dowodzenie nad krajem. Na pewno pójdzie Łódź, Lublin, Kraków, Łowicz, Radom, Wilno, Kalisz, Kielce, Płock. Reszta pozostanie poza murami, pod komendą Warszawy. Czy wszystko jasne?

- Tak jest! - okrzyk poniósł się ponad głowami. Byliśmy daleko od Niemców.

- Zatem możecie wracać. Jeśli sytuacja z gettem ruszy - dostaniecie kolejne rozkazy. Możecie się odmeldować. - wstałam ze swojego miejsca.

Każdy po kolei podchodził, stawał na baczność i odchodził w las. Czekała ich jeszcze długa przeprawa do miasta, gdyż znajdowaliśmy się w jednej z opustoszałych podwarszawskich wsi. W ruinach spałam sama, choć z karabinem pod ręką - nie wiem kiedy Niemcy będą się do mnie chcieli zakraść ponownie.

***

Rano obudził mnie kurier, który wpadł do budynku, niemal dostając pociskiem w głowę - w ostatniej chwili odbiłam karabin na bok, wystrzeliwując pół magazynka w ścianę.

- Co jest?

- Niemcy wkroczyli do getta. - wydyszał.

- Jedziemy.

Zerwałam się z łóżka i niemal jednym skokiem znalazłam się na zewnątrz, biegnąc na stację. Choć mi nie wypadało - nie kobiecie, nie powinnam, ale mam ważniejsze rzeczy.

GradOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz