Rozdział 17: Strach

787 35 11
                                    


Zobaczenie Aidena kolejnego dnia w spodenkach dresowych przy śniadaniu wywołało u mnie ogromny strach. Miałam nadzieję, że z samego rana pójdzie do pracy, ale nie jak królewicz rozsiadł się przy stole czytając gazetę.

Szłam w milczeniu, na swoje miejsce - widząc, że zaczął już sobie pałaszować jedzenie. Spojrzała na niego kątem oka i natychmiast zajęłam swoje krzesło.

- Mówi się dzień dobry - odparł zza gazety, nie racząc mnie nawet krótkim spojrzeniem.

- Dzień dobry. - odpowiedziałam cicho.

Chciałam wiedzieć dlaczego nie poszedł do pracy, ale bałam się zapytać. Naprawdę się bałam, a o to oznaczało tylko jedno, nie byłam w stanie myśleć o niczym innym niż o moim bezpieczeństwie.

Każdy ruch wykonywałam z podwójną ostrożnością. Bałam się nawet zbyt głośno kroić omleta. To było chore.

- Dobrze się spało?

Zmarszczyłam brwi. Przez chwilę miałam ochotę odpyskować, ale się powstrzymywałam, przypominając sobie uścisk jego ręki na mojej szyi.

- Trochę. - czy to była bezpieczna odpowiedź? Nie była na pewno kłamstwem.

Aiden zmarszczył brwi, ale nadal nie podnosił na mnie wzroku znad gazety. Chyba średnio spodobało mu się to co mówiłam, bo chciał wiedzieć więcej...

- To znaczy?

- Aiden przestań. Wiesz, że tragicznie mi się spało obok człowieka, który potencjalnie mógł mnie zabić. Po co ciągniesz tę grę?

W końcu oderwał wzrok od gazety, skupiając całą swoją uwagę na mnie. Patrzył na mnie takim wzrokiem jak wtedy gdy walnął mi przemowę o tym jak chce mnie chronić.

A ja byłam w potrzasku. Nie mogłam nawet zanadto myśleć o walce, ponieważ widmo mojej własnej śmierci krążyło nad moją głową.

- Uważasz, że bym cię zabił, tak? - pokiwał głową, chyba rozczarowany moją odpowiedzią - miło zaczynamy ten dzień. Bardzo miło.

A czego on się spodziewał? I tak postawił na swoim uspokajając moje zapędy do zabicia go. Przynajmniej na chwilę.

- Tak, tak uważam.

- Nie zabiłbym cię, ponieważ cię kocham.

Ta. Ojciec Brandona też z pewnością w taki sposób kochał jego matkę.

Szał w jakim się znajdowałeś wskazywał na coś innego. - odparłam już nieco odważniej.

- Chciałem cię przestraszyć. - odparł spokojnie - Mam nadzieję, że poskutkowało i następnym razem, mam nadzieję, że z problemem przyjdziesz od razu do mnie, a nie będziesz szukała pomocy u innych?

Czy Brandon mu się wygadał? Miałam nadzieję, że nie.

Jego słowa mogły nawiązywać zarówno do rozlanego Burbona jak i chęci poradzenia sobie z jego zachowaniem.

Majaczyłam w myślach, bo nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. I słowo daję jeżeli Brandon mnie zdradził w tak nikczemny sposób to pewnie nie zaufam już nikomu z przyjaciół Aidena. Nawet Georginie.

- Zaniemówiłaś - Aiden wytrącił mnie z równowagi.

- No tak, bo nie wiem o jaką pomoc ci chodzi?

Teraz on nie kumał. Zmarszczył brwi.

- Sukienka? O co innego mogłoby mi chodzić? Jak się poplamisz napisz mi smsa, zadzwoń albo przyjdź do mnie i jakoś razem sobie poradzimy. Tymczasem wczoraj odchodziłem od zmysłów.

Psychopata (Gaslighter) [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz