„No! Samhain, Samhain i po Samhain! Jak ten czas szybko leci, Minervo! Ani się obejrzymy i będzie Yule, a potem wakacje" - podsumował na drugi dzień po Halloween dyrektor Dumbledore w czasie śniadania. Harry musiał przyznać, że odczuwał podobnie, choć w jego przypadku tak wypadły całe dwa pierwsze tygodnie listopada, wypełnione głównie nauką oraz unikaniem Malfoy'a. Jedyną znaczącą odmianą był ostatni dyżur u pana Snape'a.
Profesor, po uważnym wysłuchaniu opowieści chłopaka, stwierdził, że Harry faktycznie musiał się dostać przez przypadek do jednego z licznych „chwilowych pokoi". Ponoć w Hogwarcie istniało multum takich pomieszczeń, to pojawiających się, to znikających wedle uznania samego zamku. Nigdy nie można było być pewnym, co się w nich zastanie, ale uraczenie przypadkowego ucznia przeżyciem na żywo strasznej sceny sprzed lat podobno brzmiało bardzo w ich stylu.
„Widowisko tyle straszne, co kompletnie normalne dla tak wiekowego budynku", mówiąc słowami profesora. Nawet fakt, że chłopiec został tam doprowadzony przez ducha dziewczynki w stroju z epoki, ponoć tym bardziej tego dowodził.
Czarodzieja zainteresował jednak pył z szaty Harry'ego. Dlatego też, profesor Snape podarował mu w prezencie skrzydło Wielorocza. Podobno zawsze w pobliżu pyłu osmatycznego skrzydełka tego specyficznego owada zaczynają wibrować, nawet po jego śmierci. Jeśli więc, Harry kiedykolwiek znowu poczuje ten okropny zapach, to miał wyciągnąć skrzydełko i zbliżyć je do źródła „aromatu". W zależności od jego zachowania, będą mogli upewnić się w 100%, że mają do czynienia właśnie z pyłem osmatycznym i to bardzo konkretną odmianą tegoż, choć profesor i tak już chyba uznał to za pewnik.
Nie chciał tylko zdradzić, po co w ogóle mu to potwierdzenie jest potrzebne. Gdy Harry próbował nieśmiało podrążyć temat, w nagrodę czarodziej dowalił mu dodatkowy esej na następny dyżur, co naturalnie zakończyło rozmowę.
Ach! Zmieniło się jeszcze jedno, co Harry odnotował z zaskoczeniem. Od czasu Samhain, stał się jakby popularniejszy? Ale nie w sensie posiadania nowych przyjaciół, nie, nie. Po prostu, nagle, całkiem spora grupa Ślizgonów oraz niektórych Puchonów zaczęła zadawać mu dziwne pytana dotyczące eliksirów. Bardzo skomplikowane pytania, nawiasem mówiąc, na które najczęściej nie znał odpowiedzi. Kilku nauczycieli też nie wiadomo skąd przypomniało sobie o jego istnieniu, strasznie interesując się, czemu w czasie przerw siedzi teraz sam, chociaż wcześniej miał kolegów.
Harry, nauczony doświadczeniem z poprzedniej szkoły, spokojnie odpowiadał, że przecież ma kolegów, co tym razem było akurat prawdą. Crabbe, a w sumie już Vince, spędzał z Harry'm średnio co drugi dzień. Goyle, zmieniający ciągle fronty, czasami z nimi siadał i zagadywał. Jeśli Rufus lub Clifford przyuważyli gdzieś Harry'ego, to też zaraz zapraszali go do siebie. To samo robili bliźniacy Weasley. Nawet Gemma ze dwa razy zaczepiła go na korytarzu, dzięki czemu zresztą poznał Andrew Webstersa, drugiego z prefektów Slytherinu.
Nie był więc sam. Z jakiegoś powodu jednak, od kiedy ten gamoń Malfoy przestał z nim gadać, wszyscy uznali, że jest teraz tak strasznie samotny! Co za głupota!
Harry właśnie rozmyślał nad tym i nawet miał zapytać stojącego obok Vincenta, czy może wie coś o tym, skąd te dziwne plotki się wzięły, gdy profesor Thorne zawołał do grupki mugolaków przed salą:
- No już, już, szybciej proszę! Szybciej, dzieci, błagam was! - czarodziej pomachał na zebranych plikiem dokumentów, które trzymał w dłoni. Naprawdę grubym plikiem. Był też cały spocony, a na ramieniu miał przewieszoną wypchaną po same brzegi torbę. Harry pomyślał, że tylko sekundy dzielą klapkę sakwy od wystrzelenia w górę i zasypania klasy wszystkim, co znajdowało się wewnątrz.
- No, no – zacmokał mu nagle koło ramienia Vince. - Zdobione złotem rękawy, materiał haftowany w liście dębu, złoty sierp w kieszeni i jemioła na kapeluszu? Ktoś tu ma obronę mistrzowską, zdaje się.
CZYTASZ
Harry Potter i Nowy Początek
FanfictionPoczątek jest chyba wszystkim znany. Chłopiec o imieniu Harry przybywa do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. W czasie ceremonii przydziału tiara nałożona na jego głowę ma podjąć decyzję o jego przyszłości. Tylko nie Slytherin, tylko nie Slyther...