Tym razem, pobudka Harry'ego była znacznie bardziej komfortowa. Co prawda, widział nad sobą kamienny sufit, ale to na czym leżał było zaskakująco miękkie, bardzo delikatnie w dotyku oraz jedwabiste. Przyjemne ciepło roznosiło się po całym jego ciele, a miła woń...
Woń...
- Cuchnie - powiedział cicho, zasłaniając odruchowo nos dłonią. Bardzo szybko tego pożałował, gdy promieniujący ból z okolicy żeber prawe odebrał mu dech z piersi.
- Potter, przestań! Zrobisz sobie krzywdę!
- A dopiero co go poskładałyśmy.
Harry obrócił się ostrożnie w stronę rozmówców.
Malfoy siedział tuż przy jego łóżku na krześle. Już nie płakał, ale oczy, policzki i nos wciąż miał całe czerwone. Wyglądał wprost... uroczo. Jak małe skarcone kocię, albo coś.
Tymczasem, tuż obok Malfoy'a znajdowała się zjawa.
Chwila, co?
- D-duch? - wydusił Harry, co przypłacił kolejnym atakiem bólu.
- Harry, ucisz się! – wycedził Malfoy. Zsunął się z krzesła, kucnął i popatrzył mu w oczy. - Proszę.
Gdyby chłopak nie czuł się teraz jak worek pełen ostrych noży, to pewnie aż by się odchylił do tyłu z zaskoczenia. Kto to był? I co zrobił z Malfoy'em? Od kiedy ten typ zna takie słowa?
Harry postanowił jednak go usłuchać. Skinął delikatnie głową, co chyba poprawiło czarodziejowi nastrój, bo na jego twarzy znów odmalowała się ulga. Mniejsza niż wcześniej, ale wciąż była tam obecna. Zaraz też, Malfoy obrócił się do niego plecami i oparł się o łóżko.
- Jak dobrze, że żyjesz – dodał.
Tu zdanie mogło, a nawet powinno się tutaj skończyć, ale Malfoy to Malfoy, musiał więc dodać.
- Ojciec by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że przeze mnie miałeś wypadek.
Harry nie skomentował. Patrzenie na tył głowy Malfoy'a szybko mu się znudziło. Przeniósł więc uwagę na ich otoczenie.
Znajdowali się w... jamie? Tak przynajmniej to wyglądało. Ściany były zrobione z kamienia, podobnie jak widoczny kawałek podłogi. Całe pomieszczenie cuchnęło zgnilizną i wilgocią. Do tego ten duch...
No właśnie! Duch!
Harry zmusił się, aby lekko wyciągnąć rękę i popukać Malfoy'a w ramię. Zaraz potem wskazał na ducha.
- A, ona - Ślizgon zaciął się. Zrobił dziwna minę. - To jest... Morgana, Potter.
Morgana? Duch się nieznacznie ukłonił, więc Malfoy raczej mówił prawdę, ale...
- Ona i jej siostra pomogły mi cię tu przynieść – wyjaśnił. - Próbowałem sam cię podnieść, kiedy zemdlałeś, ale jak się okazało, maść tego przeklętego gajowego nie wyleczyła mi kostki tak, jak powinna! Teraz sam ledwo chodzę – dodał. Po kolejnej pauzie rzekł znowu. - Tu, czyli na cmentarz. Jesteśmy na cmentarzu w Zakazanym Lesie.
Harry już miał zapytać „GDZIE?!", ale się powstrzymał. Czuł, że jest jeszcze coś, czego Malfoy nie chce mu powiedzieć. Tutaj jednak wcięła się Morgana.
- Jesteście w domu nekromantów – odpowiedziała. - Tego on nie chce ci powiedzieć.
Malfoy zerwał się na równe nogi. No, prawie równe. Faktycznie mocno kulał na zranioną nogę.
- Musiałaś?!
- Ale on nie rozumie. o czym mówisz – odpowiedziała tym samym, monotonnym tonem. - On nie wie, że nasza magia jest zła.
CZYTASZ
Harry Potter i Nowy Początek
FanfictionPoczątek jest chyba wszystkim znany. Chłopiec o imieniu Harry przybywa do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. W czasie ceremonii przydziału tiara nałożona na jego głowę ma podjąć decyzję o jego przyszłości. Tylko nie Slytherin, tylko nie Slyther...