🤍 - Cześć wszystkim, z góry dziękuję za sięgnięcie po tą książkę. Jeśli przypadnie Ci do gustu bardzo się cieszę. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, interpunkcyjne i inne. Życzę przyjemnego czytania. Mam nadzieję, że zostaniesz do końca. - 🤍
- Do zobaczenia po tamtej stronie.
Nagle zrobiło się ciemno. Nie mogłem nabrać powietrza.
- Do zobaczenia – gdy wypowiedziałem te dwa słowa, ostatnie resztki tlenu wydostały się z moich płuc.Tego dnia ludzie mówili tylko o jednym. Tragiczny wypadek, zderzenie 3 samochodów. Dwie ofiary śmiertelne, trzech poszkodowanych, jeden w stanie krytycznym.
Wychowywałem się w sierocińcach. Trafiałem od jednego do drugiego odkąd miałem zaledwie dziesięć lat. Nie bardzo pamiętam moich biologicznych rodziców. Często niebyło ich w domu, mało czasu spędzaliśmy razem. Nie wiedziałem też co się z nimi stało. Po prostu pewnego dnia zamiast mamy w progu stanęła policjantka. Teraz kiedy o tym myślę, wydaje mi się, że w tedy nie chciałem wiedzieć. Lata spędzone w takich miejscach były dla mnie bardzo bolesne. Czasem przechodzą mnie ciarki gdy wracam tam wspomnieniami. W końcu po czterech latach przydzielono mnie do tego jednego, na oko takiego jak cała reszta sierocińca.
Przy pierwszym wrażeniu sierociniec był normalnym, przyjaznym dzieciom, pełnym opieki dorosłych miejscem. Jednak każdy kto zagłębiłby się w jego historię poznałby brutalną prawdę. Z komendy policji przywieziono mnie właśnie tam. Nikt wtedy nie wiedział albo po prostu nie chciał mi powiedzieć dlaczego zostałem skazany na właśnie tamto miejsce. Policjanci którzy mieli zapewnić mi bezpieczne dotarcie otworzyli mi drzwi. Doskonale już rozumiałem co się dzieje. Ukazał się przede mną mały gabinecik z otwartymi drzwiami na korytarz. Na wprost znajdowało się wysokie biurko (jego kolor miał chyba przypominać imitację drewna) a na nim sterty papierów. Gdy się rozejrzałem, zobaczyłem po bokach dwie kanapy i niski stolik na którym leżały porozrzucane magazyny i lekko zwiędnięty storczyk. Nie podobało mi się tam. Zimna biel ścian nie zachęcała do pobytu w tamtym miejscu a wręcz odstraszała. W innych sierocińcach przynajmniej było znośnie a tu? A tu było wręcz obrzydliwie. Wzdrygnąłem się kiedy usłyszałem kobiecy głos.
- Witamy – z uśmiechem na ustach powiedziała recepcjonistka – mam na imię Clara – przedstawiła się.
Była to młoda, szczupła kobieta. Może dwudziestopięcio letnia. Jej jasne blond włosy były spięte w ciasnego koka a grzywka prawie zakrywała błękitne (może to były soczewki? W każdym bądź razie nie wyglądały naturalnie) oczy. Jak dla mnie była ubrana zbyt oficjalnie jakby nie wiadomo co robiła. Miała na sobie ciemno szary garnitur, spodnie w tym samym kolorze i białą koszulę pod spodem. Gdy wyszła zza biurka, tupanie jej czarnych szpilek niosło się echem po korytarzu.
- Dzień dobry – wycedziłem przez zęby. - Nie chce tu być – wołałem w myślach – zabierzcie mnie stąd.
Policjanci musieli zauważyć, że się denerwuję więc zaproponowali by pokazano mi mój tymczasowy pokój.
- Myślę, że będzie lepiej jeśli nie będziemy dłużej stresować dzieciaka. Czy moglibyśmy już odłożyć jego rzeczy? – zaproponował jeden z funkcjonariuszy.
- Oczywiście – mruknęła pod nosem pracownica – zapraszam – poprowadziła nas w kierunku schodów.
Policjanci odeszli na chwilę na bok i coś pomiędzy sobą szeptali. W końcu jeden z nich się odezwał.
- Dostaliśmy wezwanie, musimy jechać. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
- Powodzenia – rzucił drugi i opuścił budynek.
- Do widzenia – pożegnałem się na tyle grzecznie i z uśmiechem na ile było mnie w tamtym momencie stać. Nie chciałem jednak by mnie zostawiali.
W raz z wyjściem drugiego mężczyzny, moja nadzieja zniknęła.
- Twój pokój znajduje się na drugim piętrze, mieszka tam już jeden chłopiec ale myślę, że to nie będzie problem – zwróciła się do mnie.
Wspinaliśmy się po dość stromych schodach. Moim bagażem co prawda był tylko nie duży plecak i torba, jednak nie było mi łatwo iść na przód. Nagle poczułem pchnięcie. Ledwo utrzymałem równowagę. Upadek byłby bolesny.
- Ej, co… – zawołałem ale nie dokończyłem ponieważ, zauważyłem tylko małą dziewczynkę biegnącą przed siebie z łzami w oczach. Była młodsza ode mnie, miała może jedenaście – dwanaście lat.
- Przepraszam – usłyszałem jej łamiący się głos – nie chciałam – tu ruchem ręki przerwała jej Clara.
- Uważaj co robisz smarkulo.
- Nic się nie stało – odparłem. Zastanawiałem się czy Clara zawsze w ten sposób odzywa się do podopiecznych. Jeśli tak to czy tylko zgrywała się przy policjantach?
Wyminąłem szlochającą w połowie schodów dziewczynkę. Starałem się przezwyciężyć nie ufność względem tego miejsca. Uśmiechnąłem się do niej kącikiem ust jednak gdy tylko to zauważyła skuliła się jeszcze bardziej. Dlaczego ona aż tak się boi? Dlaczego nikt nie zwrócił na nią uwagi? Co jest z tym miejscem nie tak? Z moich rozmyślań wyrwało mnie powolne pukanie do drzwi.
- Otwórz - powiedziała stanowczym głosem kobieta – twój współlokator przyjechał – dodała.
- Chwila! – padła odpowiedź.
- Natychmiast otwórz te drzwi – podniosła głos – nie mam zamiaru stać tu tylko dla tego, że tobie nie chce się ruszyć dupy.
Usłyszałem przekręcanie klucza w zamku jednak nikt nie otworzył. Zdenerwowana Clara chwyciła za klamkę i popchnęła drzwi.
- Słuchaj no – chciała chyba nakrzyczeć na lokatora ale się zawahała.
Jej gumka do włosów musiała pęknąć, idealna fryzura nie wyglądała już tak pięknie (według mnie ładna od początku nie była). Wyglądało to dość śmiesznie, kilka kosmyków opadło na jej twarz. Reszta włosów zbita w kołtuna spoczęła na jej karku. Jednak nie interesowała mnie już zabawnie wyglądająca blondynka. Moją uwagę przykuł chłopak siedzący na dwupiętrowym łóżku.Postaram się wrzucać nowe rozdziały mniej więcej co tydzień, jeśli Ci się spodobało mam nadzieję że przeczytasz także drugi 🩷
CZYTASZ
Black blood
Mystery / ThrillerStraciwszy rodziców, błąka się od sierocińca do sierocińca. W końcu trafia do jednego z nich na stałe. Poznaje tragiczną historię owego miejsca, pewnego tajemniczego chłopaka oraz samego siebie. Uczy się życia w prawdziwym, brutalnym świecie samemu...