W kolejnym tygodniu Esteria udała się do pomieszczenia bliźniaków, tak jak obiecała Fredowi. Nie była pewna swojego ponownego spotkania z Georgem. Za ostatnią obrazę miała ochotę porządnie skopać mu tyłek.
Dotarła pod wejście do tajnego pomieszczenia bliźniaków. Zapukała trzy razy i w końcu drzwi się uchyliły. W środku oczywiście zastała dwie rude czupryny. Spojrzała na George'a i znów poczuła szybsze uderzenia w klatce piersiowej.
- Cholerny Weasley, dlaczego wciąż tak na mnie działasz. - pomyślała.
- Zabierzmy się do roboty i skończmy to szybko. - rzuciła chłodno.
- Może jakieś cześć? - zapytał George.
- A tak gdzie moje maniery, cześć Fred. - spojrzała w stronę starszego bliźniaka. - W czym mam pomóc?
Na twarzy George było widać silną irytację.
- Po naszych Krwotoczkach Truskawkowych nadal obserwujemy silne krwawienie, chcemy to jakoś dopracować, aby nie zamienić nikogo w śliwkę.
- Zaklęcie tamowania krwi musi by w takim razie za słabe. Gdzie macie te Krwotoczki?
- Na dolnej półce. - wskazał dziewczynie.
Esteria udała się do szafki, sięgnęła po pudełko z cukierkami, a za sobą usłyszała trzaśnięcie drzwi. Została teraz sam na sam z Georgem.
- On se jaja robi. - rzuciła pudełko na stół i ruszyła w stronę drzwi. - Fred otwieraj!
- Dopóki nie pogadacie, to możecie o tym zapomnieć, daje wam półgodziny. Wrócę potem. - usłyszała głos zza drzwi.
- Wiesz, że i tak otworzę te drzwi, więc twój plan nie wypalił.
- Myślę, że bez różdżki może być ci ciężko.
Esteria sięgnęła do kieszeni i faktycznie nie zastała w niej różdżki. Zwinął jej przedmiot, gdy nie patrzyła.
- Otworzę to bez różdżki.
- To wymaga skupienia, a przy Georgu będzie ci trochę ciężko. Żegnam czule, wracam za pół godziny.
- Ukatrupię cię Fred! - krzyknęła w drzwi, ale nie usłyszała już odpowiedzi. Odwróciła się i tuż przed sobą zastała Gryfona.
- Porozmawiamy?
- Już mówiłam, wszystko ostatnio powiedziałeś.
- I co masz zamiar mnie tak dalej olewać?
- Owszem.
George wzruszył lekko ramionami, próbując ukryć za swoim beztroskim wyglądem prawdziwe uczucia.
- Może i źle to wyszło, ale widziałem, jak się przytulasz do Harry'ego. Czy to nie jest trochę podejrzane?
- George, to, że kocham przyjaciół, nie powinno cię martwić. Nie oceniaj mnie przez pryzmat stereotypów o Ślizgonach. Myślałam, że cię znam lepiej. - oburzona takim oskarżeniem, odpowiedziała ogniem w oczach.
- Ester, chciałem tylko... chciałem, żebyś zauważyła, że zależy mi na tobie, ale przez ten czas wydawałaś się bardziej zainteresowana Harrym niż mną. - George spojrzał na nią z pewnym bólem.
- George, to nie jest rywalizacja. To są nasze przyjaźnie. Nie zamykaj się w myśleniu, że musisz być jedynym ważnym facetem w moim życiu. Przyjaźń nie powinna być odbierana jako zagrożenie. - uniosła brwi ze zdumieniem.
- Jak mam to odbierać jako przyjaźń skoro to właśnie jego powiadomiłaś o zniknięciu? - teraz czuł, jak rośnie w nim wściekłość.
- Czytałeś w ogóle ten list ze zrozumieniem? Napisałam w nim również o tobie, kretynie! Twoja zazdrość przekracza wszelkie granice.
- Ester..
- Powiedziałeś mi, że jestem jak wszyscy Ślizgoni! Dokładnie wiedziałeś gdzie uderzyć! - krzyczała z zebranymi łzami w oczach, a George zaczął wyraźnie się czerwienić i zacisnął dłoń w pięści. - Myślisz, że wszystko ci się należy, bo jesteś Gryfonem! Dlaczego się tak w ogóle zachowujesz?!
- BO CIĘ KOCHAM DO CHOLERY! - krzyknął z przełamanym głosem.
Te słowa były jak uderzenie pioruna. Esteria poczuła, jak po jej ciele przechodzi najprzyjemniejszy dreszcz w życiu, ale zarazem była ogromnie zdumiona wyznaniem chłopaka.
- Co... co powiedziałeś? - zapytała z niedowierzaniem.
George westchnął głęboko. - Kocham cię! Jesteś dla mnie ważniejsza niż dowcipy, wynalazki czy innego. Jesteś ważniejsza niż cokolwiek, cholernie ważniejsza!
Esteria spojrzała na niego z zaskoczeniem. - George, dlaczego tego wcześniej nie powiedziałeś? Zazdrość to nie sposób do zrozumienia uczuć. Dlaczego mówisz to dopiero teraz?
George, po raz pierwszy wyglądając na bezradnego, odpowiedział szczerze. - Bo się bałem. Balem się, że nie będę dla ciebie wystarczający.
Esteria zrozumiała teraz, jak głęboko tkwiła zazdrość George'a i jak ważne było dla niego jej zrozumienie. Delikatnie dotknęła jego ręki.
- George... - powiedziała z blaskiem w oczach i w tonie przepełnionym uczuciem. - Ja też cię kocham.
Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. Była pełna tęsknoty, głębokiego pragnienia i uczucia, które zalewało ich obu po wzajemnych wyznaniach miłości. George zbliżył się do Esterii, usłyszał jej płytki oddech. Położył jedną dłoń na jej policzku, a drugą objął dziewczynę w tali. Esteria jednak nie miała zamiaru dłużej się powstrzymywać.
Przyciągnęła Gryfona bliżej i pocałowała najbardziej namiętnie, jak potrafiła. Wplotła palce w jego włosy i dawała ponieść się chwili. George delikatnie podniósł dziewczyne i posadził ją na pobliskim stole, podkreślając ich zmysłowe połączenie.
Z każdą chwilą pocałunek przekazywał coraz więcej uczuć, których nie potrafili wyrazić słowami. Był to moment pełen intymności i zbliżenia. W pewnym momencie Esteria delikatnie odsunęła się, przerywając pocałunek.
- Twoje obawy były słuszne. - powiedziała do chłopaka, patrząc mu prosto w oczy. Georgowi natychmiast zrzedła mina. - Faktycznie nie damy rady być tylko przyjaciółmi. - dokończyła, śmiejąc się z miny chłopaka.
- Z takich rzeczy to ty lepiej nie żartuj. - odpowiedział z uśmiechem czując, jak spada mu ogromny kamień z serca. Znów złożył pocałunek na ustach Ślizgonki.
Nagle, jak grom z jasnego nieba, drzwi tajnego pomieszczenia otworzyły się, ujawniając zaskoczonego Fred. Jego oczy rozbłysły mieszanką zdziwienia i humoru, gdy zobaczył scenę przed sobą.
- No nie spodziewałem się, że aż tak dobrze pójdzie. - odpowiedział z uśmiechem.
- Fred! - krzyknęli oboje, odskakując od siebie z czerwienią na twarzach i śmiechem w oczach.
- Jak chcecie, mogę jeszcze zaczekać za drzwiami, tylko nie róbcie tego za głośno.
Esteria już ruszała w stronę Freda, aby zdzielić go w łeb, ale chłopak z powrotem zniknął za drzwiami. Zatrzymała się tuż przed schodami, nagle poczuła przy swoim uchu nieustabilizowany oddech Gryfona. Spojrzała za ramie, spotykając się z jego czekoladowymi oczami.
- Czy czas pokazał, co z nami dalej będzie?
Esteria westchnęła. - George, zależy mi na tobie, ale musisz zrozumieć, że zazdrość nie będzie nam służyć.
- Zrobię wszystko, żebyś czuła się ze mną dobrze. Wybacz za moje napady zazdrości, to było ode mnie silniejsze. Nigdy nie sądziłem, że jesteś jak typowi Ślizgoni.
- Przepraszam, że nie dałam ci znać o moim zniknięciu. Czułam, że możesz tam zawitać po moim pożegnaniu. Moi rodzice byliby wściekli.
- I miałaś racje. Oczywiście, że zrobiłbym to, nawet musiałbym polecieć do Nowego Yorku.
- Wiem, bo jesteś szalony George.
- A jednak takiego mnie pokochałaś.
Chwyciła jego twarz w dłonie i spojrzała z troską w oczy. - Za bardzo. - uśmiechnęła się szeroko.
Gryfon znów złożył głęboki pocałunek na zaróżowionych ustach Ślizgonki. Przyciągnął ja mocniej do siebie, zasypując kolejnymi pocałunkami.
- George, zaraz znów pojawi się Fred i tylko się zirytujemy, że po raz drugi nam przerwał.
- Racja, musimy dokończyć prace.
Jak na zawołanie Fred znów pojawił się w drzwiach.
- Już mogę? Nie chce zostać zbyt szybko wujkiem, chociaż wiem, że byłbym genialny w tej roli.
- Fred, jeśli się nie przymkniesz, to osobicie zorganizuje ci pogrzeb.
- Eee, nie tak łatwo się mnie pozbyć.
- Bo takie karaluchy żyją najdłuższej.
- No i od razu widać, że lepiej się czujesz. Stara dobra Ester wróciła.
W wyśmienitych humorach ruszyli do pracy. Esteria i George ciągle nie mogli się skupić i spoglądali na siebie z zadziornymi uśmiechami.
- Nie wiem, czy jeszcze w tym roku uda nam się je dopracować. To strasznie dużo zachodu.
- Spokojnie Freddie, mamy jeszcze na to całe wakacje. - odpowiedział, po czym spojrzał na Esterie i nagle go olśniło. - Właśnie, wakacje!
- Tak ja też nie mogę się doczekać. Odeśpię cały rok.
- Odeśpisz u nas!
Fred spojrzał na George jak na opętanego. Esteria była zdziwiona propozycja chłopaka.
- Może lepiej najpierw zapytaj swojej mamy co?
- Dobrze, że chociaż ty myślisz. - powiedział Fred, na co dostał od brata z pięści w ramie.
- Mama na pewno się zgodzi, co roku jest u nas Hermiona i jakoś mama nie protestuje.
- Bo Hermiona nie przyjeżdża do partnera.
- Daje Ronowi dwa lata.
- Trzy, ja daje trzy.
- O ile się zakładamy?
- O udziały dla mnie z waszego biznesu.
Fred i George spojrzeli po sobie zdziwieni na propozycje dziewczyny.
- I tak dużo wam pomagam, powinnam żądać tego od razu, ale wiem, że potrzebujecie czasu i pieniędzy na rozkręcenie.
- Dobroduszna Ester, powinniśmy paść przed tobą na kolana.
- No właśnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze stoicie - zaśmiala się głośno, a bliźniacy w odpowiedzi zaczęli łaskotać dziewczynę. Ta jednak była niewzruszona ich wbijaniem palców w żebra. Teraz byli jeszcze bardziej zdziwieni.
- Niespodzianka, nie mam łaskotek.
- W takim razie stwierdzam, że nie masz duszy.
- Wiesz co, chyba zastanowię się nad nami. - odpowiedział Geogre, otwarcie żartując.
- Ha! To ty będziesz żałował. Pozwól, że ci to ułatwię. - Esteria wstała z krzesła i udała się w stronę drzwi. Jednak szybko poczuła dłoń na swoim przedramieniu.
- Hej żartowałem nie musisz...
Esteria podeszła bliżej do bliźniaka uśmiechając się tryumfalnie, po czym szepnęła mu w ucho. - Jeden zero dla Slytherinu.
- Ty mały psiaku.
- Waż słowa wiewiórko, a teraz pozwól, że udam się do spania. Jestem zmęczona waszym biadoleniem.
- Dobranoc. - powiedział George z czułością.
- Do jutra. - odpowiedziała, posyłając mu czuły uśmiech.
- Poproszę pięćdziesiąt galeonów za role swatki. - odpowiedział dumny z siebie Fred, zakładając nogi na stół.
CZYTASZ
W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George Weasley
FanfictionEsteria Grindelwald to potomkini największego czarnoksiężnika w historii całego świata. Przez swoje owiane złą sławą nazwisko dziewczyna nie ma wokół siebie nikogo oprócz rodziców. Wszyscy pałają do niej strachem i nieufnością. Po wywołaniu tragiczn...