Rozdział 41

622 58 8
                                    

W kolejnym tygodniu Esteria udała się do pomieszczenia bliźniaków, tak jak obiecała Fredowi. Nie była pewna swojego ponownego spotkania z Georgem. Za ostatnią obrazę miała ochotę porządnie skopać mu tyłek.

Dotarła pod wejście do tajnego pomieszczenia bliźniaków. Zapukała trzy razy i w końcu drzwi się uchyliły. W środku oczywiście zastała dwie rude czupryny. Spojrzała na George'a i znów poczuła szybsze uderzenia w klatce piersiowej.

- Cholerny Weasley, dlaczego wciąż tak na mnie działasz. - pomyślała.

- Zabierzmy się do roboty i skończmy to szybko. - rzuciła chłodno.

- Może jakieś cześć? - zapytał George.

- A tak gdzie moje maniery, cześć Fred. - spojrzała w stronę starszego bliźniaka. - W czym mam pomóc?

Na twarzy George było widać silną irytację.

- Po naszych Krwotoczkach Truskawkowych nadal obserwujemy silne krwawienie, chcemy to jakoś dopracować, aby nie zamienić nikogo w śliwkę.

- Zaklęcie tamowania krwi musi by w takim razie za słabe. Gdzie macie te Krwotoczki?

- Na dolnej półce. - wskazał dziewczynie.

Esteria udała się do szafki, sięgnęła po pudełko z cukierkami, a za sobą usłyszała trzaśnięcie drzwi. Została teraz sam na sam z Georgem.

- On se jaja robi. - rzuciła pudełko na stół i ruszyła w stronę drzwi. - Fred otwieraj!

- Dopóki nie pogadacie, to możecie o tym zapomnieć, daje wam półgodziny. Wrócę potem. - usłyszała głos zza drzwi.

- Wiesz, że i tak otworzę te drzwi, więc twój plan nie wypalił.

- Myślę, że bez różdżki może być ci ciężko.

Esteria sięgnęła do kieszeni i faktycznie nie zastała w niej różdżki. Zwinął jej przedmiot, gdy nie patrzyła.

- Otworzę to bez różdżki.

- To wymaga skupienia, a przy Georgu będzie ci trochę ciężko. Żegnam czule, wracam za pół godziny.

- Ukatrupię cię Fred! - krzyknęła w drzwi, ale nie usłyszała już odpowiedzi. Odwróciła się i tuż przed sobą zastała Gryfona.

- Porozmawiamy?

- Już mówiłam, wszystko ostatnio powiedziałeś.

- I co masz zamiar mnie tak dalej olewać?

- Owszem.

George wzruszył lekko ramionami, próbując ukryć za swoim beztroskim wyglądem prawdziwe uczucia.

- Może i źle to wyszło, ale widziałem, jak się przytulasz do Harry'ego. Czy to nie jest trochę podejrzane?

- George, to, że kocham przyjaciół, nie powinno cię martwić. Nie oceniaj mnie przez pryzmat stereotypów o Ślizgonach. Myślałam, że cię znam lepiej. - oburzona takim oskarżeniem, odpowiedziała ogniem w oczach.

- Ester, chciałem tylko... chciałem, żebyś zauważyła, że zależy mi na tobie, ale przez ten czas wydawałaś się bardziej zainteresowana Harrym niż mną. - George spojrzał na nią z pewnym bólem.

- George, to nie jest rywalizacja. To są nasze przyjaźnie. Nie zamykaj się w myśleniu, że musisz być jedynym ważnym facetem w moim życiu. Przyjaźń nie powinna być odbierana jako zagrożenie. - uniosła brwi ze zdumieniem.

- Jak mam to odbierać jako przyjaźń skoro to właśnie jego powiadomiłaś o zniknięciu? - teraz czuł, jak rośnie w nim wściekłość.

- Czytałeś w ogóle ten list ze zrozumieniem? Napisałam w nim również o tobie, kretynie! Twoja zazdrość przekracza wszelkie granice.

- Ester..

- Powiedziałeś mi, że jestem jak wszyscy Ślizgoni! Dokładnie wiedziałeś gdzie uderzyć! - krzyczała z zebranymi łzami w oczach, a George zaczął wyraźnie się czerwienić i zacisnął dłoń w pięści. - Myślisz, że wszystko ci się należy, bo jesteś Gryfonem! Dlaczego się tak w ogóle zachowujesz?!

- BO CIĘ KOCHAM DO CHOLERY! - krzyknął z przełamanym głosem.

Te słowa były jak uderzenie pioruna. Esteria poczuła, jak po jej ciele przechodzi najprzyjemniejszy dreszcz w życiu, ale zarazem była ogromnie zdumiona wyznaniem chłopaka.

- Co... co powiedziałeś? - zapytała z niedowierzaniem.

George westchnął głęboko. - Kocham cię! Jesteś dla mnie ważniejsza niż dowcipy, wynalazki czy innego. Jesteś ważniejsza niż cokolwiek, cholernie ważniejsza!

Esteria spojrzała na niego z zaskoczeniem. - George, dlaczego tego wcześniej nie powiedziałeś? Zazdrość to nie sposób do zrozumienia uczuć. Dlaczego mówisz to dopiero teraz?

George, po raz pierwszy wyglądając na bezradnego, odpowiedział szczerze. - Bo się bałem. Balem się, że nie będę dla ciebie wystarczający.

Esteria zrozumiała teraz, jak głęboko tkwiła zazdrość George'a i jak ważne było dla niego jej zrozumienie. Delikatnie dotknęła jego ręki.

- George... - powiedziała z blaskiem w oczach i w tonie przepełnionym uczuciem. - Ja też cię kocham.

Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. Była pełna tęsknoty, głębokiego pragnienia i uczucia, które zalewało ich obu po wzajemnych wyznaniach miłości. George zbliżył się do Esterii, usłyszał jej płytki oddech. Położył jedną dłoń na jej policzku, a drugą objął dziewczynę w tali. Esteria jednak nie miała zamiaru dłużej się powstrzymywać.

Przyciągnęła Gryfona bliżej i pocałowała najbardziej namiętnie, jak potrafiła. Wplotła palce w jego włosy i dawała ponieść się chwili. George delikatnie podniósł dziewczyne i posadził ją na pobliskim stole, podkreślając ich zmysłowe połączenie.

Z każdą chwilą pocałunek przekazywał coraz więcej uczuć, których nie potrafili wyrazić słowami. Był to moment pełen intymności i zbliżenia. W pewnym momencie Esteria delikatnie odsunęła się, przerywając pocałunek.

- Twoje obawy były słuszne. - powiedziała do chłopaka, patrząc mu prosto w oczy. Georgowi natychmiast zrzedła mina. - Faktycznie nie damy rady być tylko przyjaciółmi. - dokończyła, śmiejąc się z miny chłopaka.

- Z takich rzeczy to ty lepiej nie żartuj. - odpowiedział z uśmiechem czując, jak spada mu ogromny kamień z serca. Znów złożył pocałunek na ustach Ślizgonki.

Nagle, jak grom z jasnego nieba, drzwi tajnego pomieszczenia otworzyły się, ujawniając zaskoczonego Fred. Jego oczy rozbłysły mieszanką zdziwienia i humoru, gdy zobaczył scenę przed sobą.

- No nie spodziewałem się, że aż tak dobrze pójdzie. - odpowiedział z uśmiechem.

- Fred! - krzyknęli oboje, odskakując od siebie z czerwienią na twarzach i śmiechem w oczach.

- Jak chcecie, mogę jeszcze zaczekać za drzwiami, tylko nie róbcie tego za głośno.

Esteria już ruszała w stronę Freda, aby zdzielić go w łeb, ale chłopak z powrotem zniknął za drzwiami. Zatrzymała się tuż przed schodami, nagle poczuła przy swoim uchu nieustabilizowany oddech Gryfona. Spojrzała za ramie, spotykając się z jego czekoladowymi oczami.

- Czy czas pokazał, co z nami dalej będzie?

Esteria westchnęła. - George, zależy mi na tobie, ale musisz zrozumieć, że zazdrość nie będzie nam służyć.

- Zrobię wszystko, żebyś czuła się ze mną dobrze. Wybacz za moje napady zazdrości, to było ode mnie silniejsze. Nigdy nie sądziłem, że jesteś jak typowi Ślizgoni.

- Przepraszam, że nie dałam ci znać o moim zniknięciu. Czułam, że możesz tam zawitać po moim pożegnaniu. Moi rodzice byliby wściekli.

- I miałaś racje. Oczywiście, że zrobiłbym to, nawet musiałbym polecieć do Nowego Yorku.

- Wiem, bo jesteś szalony George.

- A jednak takiego mnie pokochałaś.

Chwyciła jego twarz w dłonie i spojrzała z troską w oczy. - Za bardzo. - uśmiechnęła się szeroko.

Gryfon znów złożył głęboki pocałunek na zaróżowionych ustach Ślizgonki. Przyciągnął ja mocniej do siebie, zasypując kolejnymi pocałunkami.

- George, zaraz znów pojawi się Fred i tylko się zirytujemy, że po raz drugi nam przerwał.

- Racja, musimy dokończyć prace.

Jak na zawołanie Fred znów pojawił się w drzwiach.

- Już mogę? Nie chce zostać zbyt szybko wujkiem, chociaż wiem, że byłbym genialny w tej roli.

- Fred, jeśli się nie przymkniesz, to osobicie zorganizuje ci pogrzeb.

- Eee, nie tak łatwo się mnie pozbyć.

- Bo takie karaluchy żyją najdłuższej.

- No i od razu widać, że lepiej się czujesz. Stara dobra Ester wróciła.

W wyśmienitych humorach ruszyli do pracy. Esteria i George ciągle nie mogli się skupić i spoglądali na siebie z zadziornymi uśmiechami.

- Nie wiem, czy jeszcze w tym roku uda nam się je dopracować. To strasznie dużo zachodu.

- Spokojnie Freddie, mamy jeszcze na to całe wakacje. - odpowiedział, po czym spojrzał na Esterie i nagle go olśniło. - Właśnie, wakacje!

- Tak ja też nie mogę się doczekać. Odeśpię cały rok.

- Odeśpisz u nas!

Fred spojrzał na George jak na opętanego. Esteria była zdziwiona propozycja chłopaka.

- Może lepiej najpierw zapytaj swojej mamy co?

- Dobrze, że chociaż ty myślisz. - powiedział Fred, na co dostał od brata z pięści w ramie.

- Mama na pewno się zgodzi, co roku jest u nas Hermiona i jakoś mama nie protestuje.

- Bo Hermiona nie przyjeżdża do partnera.

- Daje Ronowi dwa lata.

- Trzy, ja daje trzy.

- O ile się zakładamy?

- O udziały dla mnie z waszego biznesu.

Fred i George spojrzeli po sobie zdziwieni na propozycje dziewczyny.

- I tak dużo wam pomagam, powinnam żądać tego od razu, ale wiem, że potrzebujecie czasu i pieniędzy na rozkręcenie.

- Dobroduszna Ester, powinniśmy paść przed tobą na kolana.

- No właśnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze stoicie - zaśmiala się głośno, a bliźniacy w odpowiedzi zaczęli łaskotać dziewczynę. Ta jednak była niewzruszona ich wbijaniem palców w żebra. Teraz byli jeszcze bardziej zdziwieni.

- Niespodzianka, nie mam łaskotek.

- W takim razie stwierdzam, że nie masz duszy.

- Wiesz co, chyba zastanowię się nad nami. - odpowiedział Geogre, otwarcie żartując.

- Ha! To ty będziesz żałował. Pozwól, że ci to ułatwię. - Esteria wstała z krzesła i udała się w stronę drzwi. Jednak szybko poczuła dłoń na swoim przedramieniu.

- Hej żartowałem nie musisz...

Esteria podeszła bliżej do bliźniaka uśmiechając się tryumfalnie, po czym szepnęła mu w ucho. - Jeden zero dla Slytherinu.

- Ty mały psiaku.

- Waż słowa wiewiórko, a teraz pozwól, że udam się do spania. Jestem zmęczona waszym biadoleniem.

- Dobranoc. - powiedział George z czułością.

- Do jutra. - odpowiedziała, posyłając mu czuły uśmiech.

- Poproszę pięćdziesiąt galeonów za role swatki. - odpowiedział dumny z siebie Fred, zakładając nogi na stół.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz