Rozdział 15 - Rozmowa

146 9 10
                                    

Mężczyzna odchylił się do tyłu na swoim krześle mierząc nas dziwnym i niekomfortowym dla nas spojrzeniem.

- Więc, co dokładniej chcecie wiedzieć?- zapytał po chwili.

Spojrzeliśmy na siebie z George'em. W sumie to nie układaliśmy żadnych pytań. Nie byliśmy nawet pewni czy zostaniemy tutaj wpuszczeni. Brunet jednak nie dał po sobie poznać naszego nieprzygotowania i z poważną miną, patrząc Panu Collinsowi prosto w oczy, zapytał:

- Co się stało Panu Morrisowi?

- Cóż, przykro mi dzieciaki, ale takie rzeczy się dzieją. Ludzie odchodzą z tego świata i każdy odejdzie. 

- Niech Pan nie próbuje nam wmówić, że Pan Morris odszedł w naturalnych okolicznościach. To był około czterdziestolatek w całkiem niezłej formie. To wręcz niemożliwe żeby tak z dnia na dzień umarł szczególnie, że raczej nie był na nic chory. Po za tym informacja o tym, że został zamordowany została już podana do opinii publicznej. Chcemy znać po prostu okoliczności - Tym razem ja zabrałem głos.

Chyba udało się nam zatkać dyrektora, ponieważ kilka razy otwierał usta aby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamykał. Czułem, że mamy nad nim przewagę, choć nie mieliśmy. Zresztą nie zależało nam na tym żeby go skrępować. Po prostu chcieliśmy aby wziął nas na poważnie i nie gadał głupot. Myślę, że z George'em przeszliśmy za dużo aby uwierzyć w jakieś bezsensowe bajki.

- Nie jestem pewien czy mogę wam o tym mówić.- odezwał się w końcu.

Miałem ochotę uderzyć pięścią w stół. Tyle się namyślał żeby teraz nam się wymigać? Nie mogliśmy przecież odpuścić. Na całe szczęście nie byłem tam sam, a z George'em.  Nie dałbym rady gdyby nie było nikogo obok mnie, przez moje dość agresywne podejście do chyba wszystkiego. Strasznie szybko się wkurzam.

- Proszę nam powiedzieć. Mamy tak jakby podejrzanego. Musimy tylko dowiedzieć się szczegółów aby wiedzieć czy nasze przepuszczenia są uzasadnione. My tylko chcemy pomóc, ale też przy tym nie wsadzić niewinnego człowieka za kraty.- wytłumaczył brunet.

- Kogo w takim razie podejrzewacie?

- Nie możemy tego powiedzieć. Jeśli okaże się niewinny będziemy mogli mieć problemy. A po za tym, po prostu musimy się upewnić. Proszę nam powiedzieć. Tu chodzi o sprawiedliwość dla Pana dobrego pracownika.

Mężczyzna podrapał się po brodzie.

- Niech wam będzie.

Miałem ochotę rzucić się w ramiona brązowookiego, ale wiedziałem, że teraz to będzie nie na miejscu. Mimo wszystko popatrzyłem na niego wzrokiem który myślę, że znaczył wszystko.

- A więc informacje mam od rodziny Pana Morrisa i od policji. Oczywiście jego rodzina była w stanie mi powiedzieć więcej, ponieważ policja nie może mówić na tym etapie śledztwa takich rzeczy losowym ludziom. Pan Morris został znaleziony  martwy w swoim mieszkaniu. Drzwi były zamknięte, jednak okno w kuchni otwarte na oścież. Zgon nastąpił w godzinach popołudniowych, jednak dokładnie nie wiadomo, ponieważ nie zdążono zrobić jeszcze analizy zwłok. Jak już mówię o tym, został on zabity najprawdopodobniej nożem lub czymś podobnym. Nie sądzę żeby to był jakiś dzieciak tak szczerze.

Uniosłem brew do góry.

- Dlaczego nie?

- Ponieważ rany na jego ciele nie wykazują aby był to jakiś atak szału lub coś w tym stylu. Przypuszczam, że młody sprawca bardziej by panikował i zadałby mu kilka a nawet kilkanaście ciosów nożem. Za to na ciele Pana Morrisa była tylko  jedna głęboka rana zadana w odpowiednie miejsce. Nie miał szans żeby przeżyć. Boję się, że mój pracownik się w coś wplątał. W coś nieprzyjemnego

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz