Pierwszy obudził się duży, kasztanowaty rumak o rudej sierści. Zamrugał, oddychając ciężko przez nos i zaczął podnosić głowę. Biel jego oczu rozbłysła, gdy próbował stanąć na nogi.
Nie byłoby to problemem, gdyby koń był sam. Jednak jego kopyta znajdowały się tuż obok ptaka mniejszego od jego nosa.
- Panie Potter, mógłby pan zabrać tego ptaka, zanim pan Weasley na niego nadepnie? - McGonagall poinstruowała, a jej głos sprawił, że koń wydał z siebie kilka odgłosów przypominających panikę. Ron niezbyt dobrze znosił fakt, że był koniem.
Szybko przeskoczyłem wokół różnych zwierząt w pokoju i wziąłem ptaka do ust wraz z ich pudełkiem identyfikacyjnym. Ciepło mojego oddechu obudziło je i miałem teraz kogoś, kto krzyczał na całe gardło w formie intensywnego ćwierkania, które brzmiało nie inaczej niż petardy. Musiałem zatkać uszy, a dwoje pozostałych w pokoju ludzi zakryło swoje, ponieważ wydawało się, że wszyscy postanowili się obudzić, a odgłosy były natychmiastowe.
Rzuciłem ptaka na kolana Hermiony i szybko przebiegłem przez tłum miotających się kończyn, unikając ogonów i nóg, jednocześnie zbierając tych, którym groziło zmiażdżenie na śmierć przez ich gigantycznych rówieśników. Do tej pory udało mi się znaleźć blond wiewiórkę, która prawie została zrównana z ziemią przez ogon pantery śnieżnej i jakiegoś kolibra. Z tą trójką w bezpiecznym miejscu, jakim była Hermiona, musiałem zmienić się w człowieka tylko po to, by przenieść ośmiornicę do zbiornika ze słoną wodą.
W trakcie tego procesu prawie nadepnąłem na czarnego kajmana - nie kajmana! To było o wiele za duże, by być cholernym kajmanem! Krokodyl - O Merlinie, miał o wiele za dużo zębów!
Dlaczego tak wielu uczniów zostało drapieżnikami?
- Wygląda na to, że nie zaplanował pan z wyprzedzeniem różnorodnych transformacji, panie Potter. - McGonagall skomentowała, z rozbawieniem błyszczącym w jej oczach. - Wszyscy przeszli transformację pomyślnie, teraz pozostaje kwestia upewnienia się, że zwierzęta w ich duszach nie przejmą kontroli nad ich umysłami w panice.
Zapomniałem, że to może się zdarzyć. Oblizałem wargi i wyciągnąłem różdżkę.
- Dobrze... um... spokojnie... spokojnie... och! Lumos!
Pięć piosenek Disneya i Hermiona powstrzymująca trójkę maluchów na kolanach przed atakiem serca później, większość zwierząt albo stanęła na nogi, albo upadła z wyczerpania.
- Okej... Wiem, że dla wielu z was to wszystko wydaje się dziwne. Zaufajcie mi, zajęło mi trochę czasu, aby przyzwyczaić się do ogona i nieprawidłowych kolorów. - Powiedziałem z małym śmiechem. - Jak wielu z was widzi, profesor McGonagall jest z nami, aby pomóc nam dostosować się do naszych form. Jest po naszej stronie... - Spojrzałem na starszą kobietę z wdzięcznym uśmiechem. - Możemy jej zaufać.
- Dziękuję. - McGonagall ścisnęła moje ramię i wystąpiła naprzód. - Bycie Animagiem jest jednym z największych osiągnięć dla ambitnych Mistrzów Transmutacji. Często zwierzę odzwierciedla naszą duszę, to, z którym najlepiej się utożsamiamy. W niektórych przypadkach może to być po prostu nasze ulubione zwierzę, a magia sama sprawiła, że tak się stało. Inne mogą symbolizować potencjał - Hm.
Przerwała, w końcu zauważając słonia w pokoju.
Nie chodziło mi też o dosłownego słonia. Neville dawał jasno do zrozumienia, że nie chce uwagi, zwijając się w kłębek, owijając wokół siebie trąbę, by poczuć się bezpiecznie.
Nie, zamiast tego McGonagall, Hermiona i ja patrzyliśmy na... uh...
- Colin? - Zapytałem ze znakiem zapytania praktycznie zaczepionym na moich ustach i ciągnącym mnie dalej w zakłopotanie.
CZYTASZ
(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry Potter
Hayran KurguHarry wiedział, że ten rok nadejdzie. Rok który pamiętał najbardziej, a jednak znał najmniej. W pierwszym życiu nie lubił różu i z pewnością nie lubił go teraz. Nie pamiętał też, żeby ropucha była taka okropna. No cóż, nadszedł czas aby Harry poprac...