Przeprowadzki to upierdliwa rzecz. Trzeba pamiętać o wielu pierdołach, dużo rzeczy przy tym się tłucze. Zwłaszcza w moich niezdarnych rękach. Dzięki mojej koordynacji ruchowej po zapakowaniu samego siebie, nie dopuszczono mnie do niczego więcej.
Stałem więc przed domem słuchając ględzenia kierowcy z firmy przeprowadzkiwej. Chyba słuchanie to zbyt wielkie słowo, bowiem równocześnie uczestniczyłem w dyskusji o tym jak powstrzymać kota od obgryzania roślin doniczkowych. Odpowiedź była oczywista. To niemożliwe.
-Palisz?- podniosłem wzrok znad telefonu i spojrzałem na kierowcę.
Przedstawił mi się, ale nie pamiętałem jego imienia. Znaczy pamiętałem, ale... Ach, nie ważne. Bynajmniej był otyłym facetem po piędziesiątce, posiadał typową dla zawodowych kierowców nierówną opaleniznę.
-Nie, dzięki.- choć nie byłem aniołem i nie raz miałem fajki w ustach, moje palenie było raczej okazjonalne. Paczka, którą kupiłem w sylwestra wciąż była w połowie pełna, mimo, że był już październik.
-Musisz być grzecznym dzieckiem.- rzucił kierowca.- Gadałem już z twoimi rodzicami. Mówili, że masz stypendium, grasz w kościele i czytasz książki.
-To trochę wyrwane z kontekstu.- rzuciłem znów odblokowując telefon, wsadzając wolną rękę do kieszeni, metalowy okrąg wbił mi się w palec. Zapalniczkę miałem w drugiej kieszeni.
-Grasz w coś? Jesteś trochę niski. Mój wnuk jest twojego wzrostu, ale on jeszcze rośnie.- powieka mi drgnęła. Kierowca swoim zrzędliwym głosem trafił w czuły punkt. Nic mnie tak nie bodło, jak mój wzrost.
-Mam metr siedemdziesiąt. Zresztą ludzie rosną do dwudziestki.- nawet nie zauważyłem, że patrzę w czarny ekran wygaszacza.
-Masz szesnaście lat?- strzepnął popiół z papierosa na chodnik.
-Siedemnaście.- poprawiłem.
-To pewnie nie urośniesz więcej niż pięć centymetrów.- przerwał.- O ile w ogóle.- wypuścił obłoczek dymu.- Nie jest najgorzej, znałem gościa, który był jeszcze niższy niż ty i ma dwójkę dzieci. Więc, to nie takie ważne.- oznajmił.- Choć on nie był taki śliczny.- dodał. Po czym wdeptał peta w beton.- Państwo Miller zostało jeszcze pół godziny do planowanego odjazdu!- krzyczał, kiedy przekraczał próg domu.
Omal nie przewrócił chłopaka, który wynowił paczkę naklejką ,,Ostrożnie, nie rzucać!''. Czarno widziałem przyszłość kolekcji szkieł mojej mamy.
Ostateczne, wylądowalem na chuśtawcę przed domem z telefonem w ręce, bawiąc się małym zabawkowym pierścionkiem w kieszeni, patrząc na ludzi krzątających się między ciężarówką a domem.
-Co to za mina? To nie tak, że przeprowadzamy się po raz pierwszy.- zerknąłem do tyłu, za mną stał mój tata. Jak zwykle, pewnie wyszedł tylnimi drzwiami by zajść człowieka. Jak na niedźwiedzia, metr dziewięćdziesiąt dwa, wychodziło mu to podejrzanie dobrze.
-Pierwszy raz się nie liczy. Miałem wtedy trzy lata.- posunąłem się na brzeg chuśtawki, która po chwili jęknęła, kiedy dosiadł się mój ojciec.
-Jak się nie liczy? Masz jakieś wspomnienia z Nighthill?- Prawie przewróciłem oczami na to pytanie. Ja miałem nie mieć jakichś wspomnień?
-Dziwna staruszka wyglądająca jak baba jaga rozmawiająca z mamą na tle białego płotu.- wybrałem losowe wspomnienie przewracając oczami, na końcu nie udało mi się powstrzymać.
-Czuli jednak coś pamiętasz! Widzisz wiec to nie podróż w nieznane, tylko powrót na stare śmieci.- jego ciężka ręka poklepała mnie po ramieniu.
-To od początku nie była podróż w nieznane.- z pretensją dzgnałem go między rzebra.- Byliśmy tam niedawno na pogrzebie babci, nie żebysmy nie jeździli tam co roku.- zauważyłem z przekonsem wbijając mu palce między rzebra.
-Ał! Chcesz zabić swojego staruszka?- złapał się za wcześniej zaatakowane miejsce.- Wiesz, że tak trzeba.- w końcu westchnął i zmienił ton a jego zielone oczy powędrowały w dal.
Zrobiłem to samo patrząc na mamę, która stała na podwórku, wodząc jak sęp za paczkami zawierającymi jej cenne szkło. Na swój sposób ta przeprowadzka była dla niej, a konkretnie przez jej troskę o dziadka.
Starzec po śmierci babci, został sam w dużym rodzinnym domu. Mimo, że wiek mu jeszcze nie doskwierał i był samodzielny, mama przejmowała się tym bardzo. Tak więc pół roku po śmierci babci przeprowadzaliśmy się do Nighthill.
-Chłopcy choćcie już!- krzyk blondwłosej kobiety rozniósł się po okolicy, kiedy w końcu odwróciła wzrok od zamkniętej ciężarówki.
-Tak trzeba.- mruknąłem. Żałowałem teraz, że jednak nie wziąłem tego papierosa.
=================
Witam wszystkich. Tak zaczyna się moją pierwszą luźna powieść na tym profilu. Historia dzieje się w Ameryce, ale miejsca jak i postacie są w pełni wymyślone. Powieść(o ile moją próbę odwrócenia popularnych szkoleniówek z badboy'ami i często nudnymi protagonistkami z własną biblioteką w domu można wogóle tak nazwać) zawiera wulgaryzmy i nie ma na celu nikogo urazić.
CZYTASZ
Na opak
RomanceMark wraz z rodzicami przeprowadza się do Nighthill- rodzinnego miasta jego matki. Chłopak jest niechętny po opuszczeniu przyjaciół. Kiedy miota się bez celu po nowej szkole trafia na Arie, dziewczynę o jasnoniebieskich oczach, której wzrok przypraw...