Rozdział XIV - 16 lipca 1919 roku

625 105 11
                                    

Hrabia Kinghorn wszedł do salonu. Na sofie siedziała jego matka, opierając głowę na ramieniu męża.

- Cóż za wspaniały widok! Dzień dobry, mamo. Witaj, Brodie. Przeszkodziłem wam w rozmowie?

- Absolutnie nie. Dobrze cię widzieć.

Tristan nachylił się nad Margaret, chcąc pocałować ją w policzek. Potem wymienił uścisk dłoni z Brodie'm.

- Dobrze myślę, że między wami nastał pokój?

- A zabrakło go kiedyś między nami?

- Mamo, to nieładnie odpowiadać pytaniem na pytanie.

- Na mnie nie patrz, gwiazdko, mówiłem ci, że twoje nauki nie pójdą na marne.

- Dobrze to wiedzieć. – Margaret uśmiechnęła się pod nosem i przeniosła wzrok na syna. – Tak, pogodziliśmy się. Po co tracić czas na kłótnie i tak nie mamy go zbyt wiele, prawda?

- Coś się dzieje, mamo?

- Ależ skąd! Wszystko jest w jak najlepszym porządku, mam rację, Brodie?

- Jak zawsze – McGregor spojrzał na żonę z miłością w oczach.

- Cieszę się, że mam was oboje w jednym miejscu.

- Masz ku temu jakiś powód?

- Owszem, mamo. Chciałem z wami o czymś porozmawiać. Tylko proszę o szczerość i o zachowanie spokoju.

- Skoro zaznaczasz to już na samym początku naszej rozmowy, to wiedz, że mogę mieć problem, by spełnić tę prośbę. - Margaret zmierzyła syna wzrokiem.

- Zdaję sobie z tego sprawę, jednak chciałbym, abyś wiedziała, że bardzo mi na tym zależy.

- Przyjęłam do wiadomości. Więc? W czym możemy ci pomóc?

- Właściwie, to chciałem porozmawiać tylko z Brodie'm, ale skoro nadarzyła się okazja, to zapytam was oboje. Pozwólcie jednak, że zacznę od początku.

Tristan wyjął zapiski z 1870 roku i przeczytał je na głos. Kiedy skończył, zrobił wymowną pauzę, by uwydatnić istotność tej rozmowy. Margaret spuściła głowę i spoważniała.

- Chciałbym wiedzieć, czy prawdą jest to, co napisała babcia Sheila? Czy ojciec faktycznie brał udział w tych rytuałach? I czy wiecie, kim jest ten tajemniczy mężczyzna w masce kozy?

- Po kolei. Skąd wziął się u ciebie pomysł, że napisała to Sheila?

- Ponieważ znalazłem te notatki w jej dzienniku. Skoro tam były, to chyba jasne, że należą do niej, prawda?

- Nie do końca. Prawdą jest, że napisała to kobieta, ale zdecydowanie nie była to matka Anthony'ego.

- Więc kto?

- Ja.

Hrabia spojrzał na lady McFarlane, wstrzymując oddech. Wstał z fotela i podszedł do okna. Potarł czoło, próbując zebrać myśli i poskładać wszystko w całość. Margaret dostrzegła jego wewnętrzną walkę o zrozumienie tego, co przed chwilą usłyszał.

- Nie zastanowiło cię to, dlaczego te zapiski są niedokończone?

- Owszem, zwróciłem na to uwagę.

- Brodie, gdzie położyłeś te kartki, które wczoraj wyciągnęłam z biografii rodziny królewskiej?

- Tak się składa, że mam je przy sobie. – McGregor wyciągnął je z wewnętrznej kieszeni marynarki i podał żonie.

Lady McFarlane (zakończone / v. 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz