13

6 1 0
                                    

Matka Olivera jak zwykle ubrana w piękną niebieską garsonkę która podkreśla ją, miała naprawdę dobry gust siedziała już Oliverem przy stole pijąc herbatę widziałam mecz w telewizji przeważnie nie używam kablówek, stały jakieś porozwalane męskie rzeczy, chciałam zakopać Olivera że nie dał mi znać że jego matka wpadła na wizytacje.

- Dzień dobry Alessandro jak mija ci to dość słoneczne popołudnie? - powiedziała nad wyraz oficjalnie.

- Dzień dobry pani.. a dobrze jest jak najlepiej.- odpowiedziałam z grzeczności, musiałam ukryć swoje zdziwienie wyczytując wyraz z twarz
Oliviera, że to było planowane.

- Przyjechałam specjalnie kilkadziesiąt kilometrów zobaczyć jak się urządziliście. Twoje mieszkanie wydaje się być odpowiednie dla waszej dwójki.

- Siemasz Aless widziałaś może..?- do mieszkania wyszła Maya chyba też się nie spodziewała gości.- Dzień dobry - powiedziała widząc ich.

- Dzień dobry młoda damo, nie wspominaliście mi nic o służącej, mogłabym wam kogoś polecić.- zjechała ją od góry do domu biorąc ją za sprzątaczkę.

- To przyjaciółka wpadła do nas odwiedzić.- powiedział Oliver.

- Aha rozumiem no cóż, wybacz jeśli chcę abyś nam nie przeszkadzała w prywatnych sprawach, więc rób swoje.- nie lubiłam tej kobiety jeszcze bardziej, a co gorsza rządzi się w moim mieszkaniu to ona była nie proszona, traktował wszyskich z góry jakby była królowa,czytałam kiedyś że połowa Anderssonów pochodząca z Anglii ma powiązania z rodziną królewską w jakieś lini, może mieli coś w sobie królewskiego na pewno amerykańska część miała nadania od prezydenta więc same szychy. Ale to ją nie usprawiedliwiało.

- No jasne, muszę wyjść jeszcze coś załatwić nie przeszkadzam wam w prywatnych rozmowach następnym razem uprzedź mnie, żebym nie przychodziła. - chyba poczuła się lekko urażona, traktowałam i była dla mnie jak siostra, gdybym wiedziała wmyśliłabym coś tak to muszę się biernie przyglądać. Pożałujesz tego Oliverze Andersonie.

- Do widzenia.- odpowiedziała Ellen dość nie sympatycznie nawet się z tym nie kryła, co za baba. Maya nie odezwała się nic i wyszła.

- Bez manier co to za znajoma.- przekręciła oczami.

- Następnym razem nie życzę sobie abyś wypraszała moich gości..- w końcu nie wytrzymałam.

- Co to za podniesie głosu młoda damo, mam ważniejsze sprawy, musimy porozmawiać o waszym ślubie, wstępne szczegóły, znam się na tym i zostawcie to mnie wydałam już jednego syna, jeden niestety żył bez.. no cóż, ale my nie o tym.- wyciągnęła papierosa ze srebrnej papierośnicy, bezczelnie odpaliła sobie złotą zapalniczką, sama paliłam fakt, ale staram się nie w domu tylko na balkonie, właściciel mieszkania zabrania palenia.

- Proszę wyjść na balkon nie palimy w domu.

- Nie mów mi co mam a czego nie mam robić złotko, nikt nie mówi mi co mam robić.- paliła dalej nie przejmując się zbytnio faktem.

- Mi też by nie przeszkadzało ale właścicielowi, zabrania palenia w mieszkaniu a na balkonie owszem jest większy więc można tam posiedzieć.

- Wolę tu, pale gdzie chcę, co to za problem? a jak przeze mnie będziesz miała problemy zagadał do właściciela.- podniosła mi tym jeszcze bardziej ciśnie i skala zaraz wybije.

- Mamo skoro Aless prosi zrób to je.. nasze mieszkanie ma swoje zasady też muszę wziąć dym do płuc.

- Dobrze w takim razie chodźmy.- przenieśliśmy naszą rozmowę na balkonie, kobieta bez przerwy coś komentowała, poprawiła mnie i czepiała za słówka, wtrącała się w zdanie nie da się wytrzymać z nią jak mógł to robić Oliver że był taki opanowany czekałam aż tak samo nerwy mu puszczą, ale chyba nabrał odporności na jej nie przyjemne zachowanie, potakiwał potrafił się spierać, ale bez złości.

Crazy Little Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz