Miłość czy rodzina?

287 12 0
                                    

To mój pierwszy ff o 5city :3. Mam nadzieję, że się podoba i przepraszam za błędy, które mogą się tu pojawić. Bez notatki jest 1619 słów. Miłego czytania życzę.
---------------------------------------------------

*Pov. Erwin*

Nigdy nie chciałem żeby tak się stało... Jakim ja jestem debilem! Nie mam rodziny, przyjaciół oraz męża... Najgorsze jest to, że tylko Gregory okazał się osobą, która mnie naprawdę kochała a ja zamiast wybrać go wybrałem "rodzinę". Chciałem go przeprosić, ale on nie chce z mną rozmawiać. Czemu nagle się wszystko wali?  Pamiętam dobrze jak to się zaczęło... Byłem szczęśliwy, że mam wszystko co kocham pieniądze, rodzinę, przyjaciół oraz męża i z takim dobrym humorem jechałem na spotkanie na, którym mieliśmy nazwać naszą organizację. Gdy dojechałem na miejsce, zaparkowałem pojazd i udałem się do naszej bazy. Jak byłem już w środku wszedłem po schodach na platformę gdzie był mały "salon" tam na kanapie czekali na mnie już moi bracia. Przywitałem się z nimi i chciałem już przechodzić do konkretów, ale dostałem odpowiedź, że poczekamy jeszcze na Svena. Gdy przyjechał ten taksówkarz wszystko się zaczęło... Moi bracia kazali mi wybierać między nimi a moim mężem na początku uznałem to za żart, ale gdy nie podjąłem decyzji oni związali mnie. Później byłem już przybity do palu i dostawałem nie wygodne pytania. W tedy nie umiałem przyznać się przed samym sobą, że kocham Grzesia a co dopiero powiedzieć im to. Przez to wydarzenie nie mogę spojrzeć na nich tak samo jak kiedyś. Nie wierzę w to, że zrobili wszystko co ten taksówkarz powiedział a nie słuchali się mnie! Naprawdę nie wiedziałem co w tedy o tym myśleć, ale w końcu podjąłem decyzję, że zostanę z moją rodziną. Gregory był dla mnie bardzo ważną osobą, ale to ekipa nigdy mnie nie zdradziła aż do tamtego dnia. Zrobiłem to co mi kazali wziąłem rozwód z Grzesiem... Widziałem jaki ból mu zadałem, ale nie tylko jemu, bo także sobie. W tedy myślałem, że najgorsze mam już za sobą w końcu zrobiłem to co miałem i teraz mogłem na spokojnie zemścić się za brak posłuszeństwa. Już w tedy nie radziłem sobie z tym i potrzebowałem dobrej rady, lecz od kogo? Padło na jedyną osobę, która mogła mi jakoś pomóc czyli na moją matkę. Po rozmowie z nią byłem już pewny, że kochałem Grzesia, ale co z tego jak było już za późno. Wówczas tak myślałem twierdziłem, że jest za późno a nie było. Teraz jest już za późno, bo on nie chce z mną nawet rozmawiać.

- Erwin do cholery! Ile razy można do ciebie mówić?!- Wyrwał mnie z zamyślenia Carbonara

- Sorry zamyśliłem się- Odpowiedziałem nie chętnie

- Dobra mniejsza z tym. Powtórzę jeszcze raz ten plan- Powiedział Sven- A więc tak jak wszyscy wiemy robimy dziś akcję z prezydentem. Plan jest taki ty Erwin jesteś negocjatorem, ja i Bary pilnujemy zakładników, Labo jest prezydentem i Speedo tego dopilnuje, Heidi ogarnia zakładników a Carbo jest kierowcą. Wszyscy zrozumieli?- Zapytał się Sven by się upewnić

- Tak- Odpowiedzieliśmy mu wszyscy mimo, że ja i Labo nie chcieliśmy tego robić

Gdy widziałem jaki jest plan postanowiłem, że pójdę się przebrać na akcję. Naprawdę nie miałem ochoty na tą akcję, więc nawet nie miałem dobrego modulatora. Skończyło się na tym, że ubrałem się w czarne spodnie, bluzkę i tego samego koloru kapelusz kowbojski a jako modulator posłużył mi dosyć piskliwy głos. Gdy byłem gotowy pojechałem na miejsce, gdzie mieliśmy poddać medyków by mieć dostęp do helikoptera. Czekałem tam chwilę z Heidi aż medycy przylecą i gdy wylądowali było już z górki poddaliśmy ich a następnie odlecieliśmy kawałek. Po przeleceniu paru kilometrów Heidi i medyk wysiedli by było więcej miejsca a my lecieliśmy po Labo. Gdy byliśmy już na miejscu z prezydentem czekaliśmy aż policja się nami zainteresuje. Ja w między czasie zadzwoniłem do Lucyny.

- Tak słucham- Powiedziała policjantka

- Dobry! Mamy prezydenta! Jeśli nie chcecie by spadł z tego budynku to lepiej szykujcie pieniądze!- Powiedziałem

Miłość mimo wszystko~ MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz