Po długiej podróży , zabraliśmy nasze bagaże i wyjachaliśmy z lotniska w Warszawie do domu moich rodziców. Po godzinie jazdy dotarliśmy. Od progu przywitali mnie moi rodzice.
- Babciaa!!
- Cześć mamo, toto.
- Cześć synu. Może przedstawisz nam tą młodą damę?
- Chętnie. Mamo , tato to jest Abby mojaa...yyy..
- dziewczyna. - Abby odpowidziała za mnie. - Dzień Dobry. Miło państwa poznać.
- Wzajemnie. Proszę prosze, wejdzcie.
Przez pare godzin rozmawiałem z Rodzicami, w tym czasie Abby zajeła się małą. Gdy razem z ojcem oglądaliśmy coś o historii zadzwonił telefon. Odebrałem.
- Halo.
- Dobry wieczór , czy mogli by państwo przyjechać do urzędu?
- Teraz?
- Tak.
- Tak pewnie. A czy rodzice też mają przyjechać?
- Tak.
- Dobrze będziemy za kilka minut. Do widzenia.
- Do widzenia.
Skończyłem rozmawiać i poszłem do pokoju obok, gdzie były wszystkie kobiety.
- Abby przebiore Vanesse, a Ty pójdź się ogranij. Mamo szykuj się jedziemy do urzędu.
- Dobrze.
Obie wyszły z pokoju zostawiając mnie samego z Małą. Wyjełem granatową spódnice i różową bluzke z Kotem. Ubrałem Vanesse i kazałe jej zakładać kozaczki i kurtke.
- No to co? Czekam aż nasze kobiety się ogarną?
- Tato, chyba masz racje.
Gdy kobiety były gotowe wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do urzędu. Po dojeździe kazano nam czekać w poczekalni. Czekaliśmy dobre 30 minut. Mała w tym czasie zasnęła mi na rękach. Ale w końcu wyszedł mężczyzne po 40 , ubrany w granatowy garnitur i czerwony krawat.
- Przepraszam czy państwo Wilowscy?
- Tak.
- Proszę za mną. Ym.. widzę że dziewczynka śpi może niech z kimś zostanie w pczekalni.
- Ja zostane. - powiedziałem.
- Nie ,Igor idź popilnuje Vanessy.
Nie pewnie oddałem jej Van i weszłem do pomieszczenia. Był to kremowy pokój z czarną kanapą która stała pod ścianą, biurkiem z krzesłami na tle okien i szafką z dokumentami i książkami.
- Dobrze więc pan Robert zostawił testament.
- Tak wiemy, a co on zawiera?
- Jest on w następującej treści.
'' Ja niżej podpisany Robert Wilowski , urodzony dnia 13 czerwca 1987 w Warszawie. Dziele mój majątek na równe połowy pomiędzy
- moich rodziców - Bożene i Janusza Wilowskich
- brata Igora
- córke Vanesse
Dom mieszkalny oddaje rodzicom, a prawnym opiekunem mojej jedynej córki zostaje mój brat Igor. "
Opanowała mnie wielkia radość. Miałem ochotę wstać pocałować tego gostka i wybiec śpiewając ,, Thank wery You". Wstałem pociękowałem i wyszłem na korytarz. Abby wstała razem z Vanessą. Uspokoiłem się i...
- Vanesso, kochanie zostajesz ze mną.
Mała podbiegła do mnie i mocno jak na nią przytuliła moją osobę. Potem zaczeła skakać i krzyczeć.
- Vanneso uspokuj się.
- Dobrze , a kiedy idziemy do domku?
- Nie wiem ale musisz tu jeszcze posiedzieć.
- Ale..
- Poczekaj jeszcze chwilę.
Weszłem do pokoju z którego wyszłem i zapytałem czy mogę wyjść, bo Vanessa się nudzi. Zezwolił wyszłem zamykając drzwi. Ubrałem Małą i wyszliśmy z urzędu. Do domu jechaliśmy dość krótko. Gdy weszliśmy do domu, Abby poszła się umyć, a potem moją księżniczke. Ja upyty siedziałem na sofie przed telewizorem. Do pokoju wbiegła Van w samym szlafroku.
- Ej stać!
- Jestem samolotem!
- Samolocie proszę się zatrzymać.
- Prrrrrr
- Oj, wujek.
- Cicho , przynieś piżame to Cię ubierzemy.
Pobiegła do pokoju, a weszła Abby. Usiadła obok mnie i przelotnie pocałowała. Weszła Mała z piżamą. Ubraną posłałem spać. Ja i ukochana siedzieliśmy na kanpie oglądając jakiś film. Pościeliliśmy łóżko i piszłiśmy spać przytuleni do siebie. Mam przy sobie dwie najważniejsze kobiety mojego życia.
CZYTASZ
Vanessa
Teen FictionKataskrofa, pomoc, miłość. Mieszanka uczuć. Historia o życiu mężczyzny na którego spada wielka odpowiedzialność. Czy sobie poradzi?