Zły jestem na sam siebie
Ponownie są myśli typu "ty zjebie"
Wiatr chłodny mi twarz owiewa
A samoocena znowu zbliża się niebezpiecznie zera
Nie potrafię w żadną relacje nie wejść w całości
Co kończy się nie raz poczuciem emocjonalnej nicości
Daje sam sobie nadzieje i się irytuje rozczarowaniem
Dlaczego racja idzie w parze z pesymistycznym rozumowaniem
Sam siebie ranie ciągle
Żałości swoje potem śle
Nie mam prawa nic oczekiwać
Się pozytywnie zaskakiwać
Wracam i tak do wyjścia punktu
Ciągle to robię sobie bez skutku
Ciągle tak naprawdę sam pomimo relacji
Czemu musze negatywnym myślą przyznać słuszność ich racji
Dlaczego muszę być sobą
Tak znielubioną dla mnie osobą
Cudze szczęście będzie zawsze ważniejsze
Nie istotne czy da mi to zranienia większe czy mniejsze
Tak bardzo zatracam się w pragnieniach
Dzień mija mi na westchnieniach
Do wielu emocji nie mam prawa
A mimo to zajadam się nimi wiedząc że to zatruta potrawa
Chce się upodlić
Przestać choć na chwile o tej jebanej bliskości śnić
Poczuć ból czy cokolwiek innego
A nie nieustanne dywagacje na temat losu mego
Czy to autodestrukcja? Zapewne
Takie już zachowania me
Lepiej czuć że coś cię fizycznie boli
Niż tkwić w psychicznej niedoli
Znowu chce płakać jak ta pizda
Los mi ku temu jeszcze wiele powodów da
Zmęczony jestem swoim charakterem i zrachowaniami
Że nieustannie spotykam się z rozczarowaniami
Widzę krew na dłoni i wzruszam ramionami
A gdy tylko komuś smutno od razu ruszam by poprawić humor planami
Ciągle mówię sobie nie dawaj sobie nadziei a potem sobie na nią pozwalam
I się psychicznie rozpierdalam
Nie potrafię zrozumieć innych ludzi
Że mi to w miarę wychodzi naiwny umysł się łudzi
Świadomość ile mnie ominęło
Kolejna "osłoda" losu mego
Zniszczony człowiek przez własne decyzje i charakter
Nie ważne gdzie płynę to skończy się źle bo to ja trzymam ster
Dobrze że w mroku nie widzę swojego lica
Bo gdy tylko widzę to spojrzenie bierze mnie kurwica
Ciągle sobie to robię
By potem czuć się jak gówno w kończącej się kolejnej dobie
Sam siebie nie słucham
Wciskając sobie optymizmu chłam
Doskonale wiem że nie powinienem
Ale najzwyczajniej jestem zjebem
Na nikogo się nie gniewam nikogo nie winie
Mogę jedynie siebie że moja dusza z każdym błędem gnije