Rozdział 6.

6.8K 378 83
                                        

– Padnij! – Harper rzuciła się na podłogę, tak jakby od tego zależało nasze życie.

Pociągnęła mnie w dół, ale to nic nie dało, bo wystarczyło, że mężczyzna z pokerową miną zrobił kilka kroków w przód, wyłaniając się spod balkonu i nadal na nas patrzył.

– Teraz wyglądamy jak idiotki – syknęłam. – On nas widzi, Harper. Barierki są przezroczyste…

Dziewczyna wskazała na pokój i ruszyła do środka. Otworzyłam oczy szerzej, bo zrozumiałam, że ona chciała zostawić mnie samą.

– Słyszysz? Mój telefon dzwoni –  zawołała szybko i szybko zniknęła w naszym pokoju.

– Nie zostawiaj mnie Harper, bo jeśli to zrobisz, w nocy potnę wszystkie twoje ubrania! – Miałam gdzieś, że Rocco to usłyszy.

– Jakoś przeżyję… – powiedziała ściszonym głosem.

– Obetnę ci włosy! Będziesz łysa! – groziłam.

– Odrosną, ale dalej będę żyć! – krzyknęła i zniknęła mi z pola widzenia. 

Miałam wrażenie, że schowała się do naszej łazienki. Podrapałam się po skroni i  powiedziałam do mężczyzny pierwsze co przyszło mi do głowy: 

– Ładny ten las. Ogród też jest ładny. Pogoda wyśmienita… – Podniosłam się z podłogi i zawstydzona na niego spoglądałam.

Miałam wrażenie, że kąciki jego ust lekko drgnęły. Poczułam zażenowanie.

– No, ładna – powiedział nieco głośniej.

Mężczyzna zerknął na kieliszek, a później ponownie uniósł głowę. Jego błękitne oczy błyszczały jeszcze bardziej. 

– Przepraszam. – Wychyliłam się za barierkę nieco bardziej. – Kieliszek wypadł mi z ręki przez przypadek. Nie wiedziałam, że tam stoisz. 

– To był zamach, Olivio. 

– Co to, to nie! – broniłam się. –Fakt, może i jestem na ciebie zła za scenę z dziś, którą urządziłeś, ale nigdy specjalnie bym w ciebie nie rzuciła kieliszkiem. 

– Jesteś na mnie zła? Postąpiłem słusznie, w przeciwieństwie do ciebie.

– Nie uszanowałeś mojego zdania! – Skrzyżowałam ręce pod piersiami.

– Wybacz, motylku, że chciałem... – Nagle zamilkł, ponieważ jeden z ochroniarzy do niego podszedł. 

Zmarszczyłam brwi, kiedy mężczyźni ruszyli w stronę domu. Uchyliłam nawet usta, kiedy tak po prostu sobie poszedł w środku rozmowy.

– Mhmm… Tak, pewnie, traktuj mnie teraz jak powietrze – szepnęłam urażona. 

Powiedziałam słowa do siebie i nie sądziłam, że Rocco je usłyszy. Mężczyzna się zatrzymał, kiedy już prawie zniknął pod balkonem i popatrzył na mnie ostatni raz. 

– Dokończymy tę rozmowę. –  Wskazał na mnie palcem i poszedł za swoim pracownikiem.

Patrzyłam w miejsce, gdzie przed chwilą stał. Czasami powinnam się ugryźć w język. Cały czas pogarszałam swoją sytuację. Zwracałam na siebie uwagę, a cholera, przecież było mi to zabronione przez brata. 

– Żartowałaś, o tych włosach, prawda? – Harper z powrotem stanęła w drzwiach balkonowych.

– Nie! Wygolę cię do łysa! Będziesz wyglądać, jak jajo wielkanocne! – brnęłam w kłamstwo, bo przecież wiadome było, że tego nie zrobię. 

Motyl | zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz