/4/

350 28 17
                                    


Jungkook raz po raz parskał śmiechem, widząc, jak Tae rozgląda się z zakłopotaniem. Dziś partner zdecydował się pójść z nim na siłownie, w ramach spędzania wspólnego czasu. Wiedział, że tego nie lubi, doskonale zdawał sobie sprawę, że teraz prawdopodobnie leżałby na kanapie przykryty grubym kocem, więc był mu wdzięczny za tę próbę.

-Ale na pewno pokażesz mi co mam robić? - zapytał Taehyung po raz setny, odkąd podjął decyzję, by mu towarzyszyć.

-To nie jest skomplikowane, ale oczywiście, że ci pokażę.

Kim nie wydawał się być przekonany i zarówno gdy kupował karnet, jak i w szatni, wciąż trzymał się blisko niego. Dlatego zdziwił się, gdy wchodząc na salę jego nastrój zmienił się diametralnie, a usta ułożyły w najpiękniejszym uśmiechu.

Jednak ten uśmiech nie był przeznaczony dla niego.

-Kook! Tam ćwiczy Jimin - krzyknął entuzjastycznie i już machał do szczupłego mężczyzny, który zdecydowanie wyróżniał się na tle reszty. Jungkook go kojarzył, wielokrotnie mijali się na siłowni, chociaż nigdy nie zamienili nawet słowa.

-Chodź, przywitamy się - Partner zaczął go ciągnąć za ramię, a on czuł, jak z każdym krokiem jego złość przybiera na sile.

To z tym typem Tae był ostatnio na kawie? To z nim omawia szczegóły przyjęcia?

Cudownie. Dlaczego, to nie mogła być kobieta? Albo chociaż jakiś paskudny facet? Ten do paskudnych zdecydowanie nie należał. Kookiego zemdliło, gdy uświadomił sobie, że czasem nawet on się za nim oglądał.

Czuł, że zaciska szczękę do tego stopnia, że zaczynała go boleć. Tae w tym czasie dopadł do Organizatora i uścisnął go na powitanie.

Serio?

Jego zawsze wygania pod prysznic, zanim pozwoli się przytulić. A z mężczyzny już nieźle spływał pot. Chociaż tyle, że wydawał się być autentycznie zaskoczony ich widokiem, więc nie było mowy, że się tutaj wcześniej umówili.

-Tae! - uśmiechnął się zdecydowanie zbyt przyjaźnie - nigdy cię tutaj nie widziałem.

-Jestem pierwszy raz - przyznał Kim - ale Kookiego pewnie kojarzysz.

-To prawda - mężczyzna wyciągnął do niego rękę i gdyby nie czujny wzrok partnera, to najchętniej, by ją odepchnął - Park Jimin. Gratuluje awansu, mam nadzieję, że przyjęcie będzie miłą odskocznią przed nowymi obowiązkami.

-Lubię swoją pracę - warknął w odpowiedzi.

-Oh...no tak...

Taehyung spojrzał na niego z rozczarowaniem i uśmiechnął się przepraszająco do, jak widać, swojego nowego kolegi.

-To my już pójdziemy, Jungkook robi się nerwowy, jak nie zaczyna treningu o czasie - skłamał Tae i tak jak żywo ciągnął go w stronę Parka, tak teraz boleśnie pchał go w stronę przeciwną - do zobaczenia, Jimin!

Gdy tylko znaleźli się sami i poza zasięgiem wzroku natręta, Tae przestał napierać na jego ciało.

-Kook - zaczął tonem, którego Jeon nie znosił najbardziej - dlaczego nie mogłeś się chociaż normalnie przywitać z człowiekiem, który organizuje twoje przyjęcie?

-On ma je zorganizować, a ja za nie zapłacić, nie musimy być do tego przyjaciółmi - odpowiedział mu obronnie, ale nie chciał się kłócić, świadom, że może rzeczywiście zareagował nieco zbyt impulsywnie.

-Możesz się z kimś miło przywitać, nawet jeśli nie chcesz być jego przyjacielem.

-Tak, jak ty możesz je zorganizować bez obściskiwania się z nim - odbił piłeczkę, czując, że początkowa chęć porzucenia sporu mu umyka.

Taehyung spojrzał na niego z takim rozczarowaniem, że Jungkook poczuł się, jakby dostał w brzuch rozpędzoną piłką. Piłką pełną rozżarzonych węgli.

-Po prostu chodźmy ćwiczyć, nie mam siły na twoją zazdrość - zakomunikował sucho.

Przez resztę pobytu na siłowni odpowiadał mu zdawkowo i bez zająknięcia wykonywał wszystkie polecenia odnośnie treningu. A Jeon doskonale wtedy rozumiał, jak to jest mieć kogoś i zupełnie go nie czuć.

*

Tae wszedł pod prysznic i wystawił twarz do gorącej wody w nadziei, że go ukoi. Poza Jungkookiem nie miał nikogo. Tak naprawdę nikogo, a nie tylko z nazwy. Jednak...czy naprawdę Jeon nadal tutaj był? Zmienił się i chociaż Kim podświadomie wiedział, że to się wydarzy, to i tak bolało. W końcu nie można oczekiwać, że związując się z kimś na resztę życia w wieku dwudziestuparu lat nic się nie zmieni. U nich najpierw wyparowała standardowa lekkość życia JKa, pojawiała się jedynie momentami, gdy Tae udało się stworzyć dla niej odpowiednie warunki. Później Kookie zaczął być zazdrosny o wszystko i wszystkich, jakby młodzieńczą beztroska została zastąpiona wątpliwościami. Następny w kolejce do zmiany bym Taehyung. Dostrzegał to, wiedział, że już nie potrzebuje tak kurczowo trzymać się swojego partnera. Nadal oczywiście go kochał, nigdy świadomie, by go nie skrzywdził, zwyczajnie...nie bał się już życia. Chciał poznawać ludzi i doświadczasz nowych przygód, najchętniej wraz z Jungkookiem. Ten jednak był niezadowolony z jego zmiany, a to przyniosło kolejne osuniecie, bo Tae przestał być już cierpliwy. Nie zbywał łagodnym uśmiechem jego ciętych uwag i nie pozwalał pokornie na siebie krzyczeć. Kłótnie - te pełnoprawne dwuosobowe, pojawiły się w ich związku dopiero po kilku latach i jeszcze nie nauczyli się, jak sobie z nimi radzić. A musieli zacząć to robić. Kim nie był gotów, by znów stracić osobę, której uśmiech był jego słońcem. Nie wiedział tylko, jak walczyć o relacje, nie poświęcając siebie.

~~~~

Został jeszcze jeden rozdział, a później przechodzimy do przyjęcia i...Yoonminów <3

Skorupki [Taekook I Yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz