Tu jest nasz dom

24 1 0
                                    

Pov. Amarii.

- Dobrze Susan. - pochwaliłam czarnowłosą dziewczynkę. Na twarzy Susan wykwitł szeroki uśmiech, dziewczyna cicho podziękowała i wróciła do poprzedniego zajęcia. Mijałam po kolei każde z dzieci obserwując jak zmagają się z żywiołem. Grupa, którą zabrałam nad strumyk liczyła siedem osób, była to młodzież licząca piętnaście wiosen. Niestety mimo liczebności plemienia coraz mniej dzieci rodziło się z darem. Niegdyś większość naszego społeczeństwa stanowili Praeditus a teraz z ledwością 1/3.

Gdy wróciłam do domu zapadał zmrok. Byłam padnięta i jedyne o czym marzyłam to gorąca kąpiel. Przekroczyłam próg domu krzycząc donośne ,,jestem". Zdjęłam swój płaszcz i powiesiłam go na wieszaku, stopami zsunęłam buty pozostawiając je w przedsionku.

- Musimy porozmawiać. - prawie krzyknęłam wisząc sylwetkę ojca, który wyrósł przede mną jak z podziemi.

- Matko nie strasz. - powiedziałam przechodząc obok niego. Przeszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki resztki po kolacji. Nałożyłam na talerz sałatkę i wzięłam do niej kawałek pieczywa. Zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko ojca, którego zachowanie zaczęło niepokoić mnie coraz bardziej.

- Co się dzieje? - spytałam wkładając do ust kawałek pomidora. Tata westchnął przygnębiony i wyjął z kieszeni kawałek papieru. Serce mi się zatrzymało a pierwszą myślą był kolejny list od Ewelin. Notorycznie mi je wysyłała prosząc o spotkanie, na żaden nie odpowiedziałam. Drżącą ręką rozwinęłam papier i z ulgą rozpoznałam typową treść raportu. - Wiem, że raporty to moja działka. Widocznie musiałam go pominąć, zaraz po kolacji się tym zaj...

- Przeczytaj go Flumen. - zmarszczyłam brwi zdezorientowana ale nie odzywając się zaczęłam czytać dokument. Z każdym kolejnym słowem zapisanym na papierze czułam jak krew w moich żyłach wrze.

- O nie... - szepnęłam cicho. Przeniosłam wzrok znad papieru na tatę, który przyglądał mi się ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. - Nie. Nie, nie.... - powtórzyłam głośniej. Podniosłam kartkę ku górze i rzekłam pewnie. - Zajmę się tym, wyruszę od rana.

- Flumen... - westchnął niemal męczeńsko.

- Nie! Nie odejdziemy stąd! Tu jest nasz dom. - przerwałam mu zdecydowanie.

- Flumen nie wybijesz całej watahy w pojedynkę. - ojciec przetarł twarz dłonią i westchnął - Floukru nas przyjmą, jesteśmy złączeni żywiołem więc to nie problem. - pokręciłam zrezygnowana głową. 

- Poddajesz się bez walki? Chcesz opuścić azyl jaki zamieszkiwali nasi przodkowie od wieków!? - krzyknęłam zdenerwowana. Moje oczy zabłysnęły na moment, przymknęłam je i bez słowa ruszyłam ku gankowi. Niemal podarłam płaszcz szarpnięciem ściągając go z wieszaka.

- Nawet nie waż się ogłaszać tej decyzji reszcie klanu. - zagroziłam zanim opuściłam dom. Nabuzowana mijałam ostatnich mieszkańców klanu, którzy wracali do domów. 

Skinęłam uprzejmie ku jednemu z wartowników zanim zniknęłam w przejściu. Chłodny wiatr z nutką wilgoci wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech, zapowiadało się na deszcz. Zatrzymałam się nieopodal ukrytego przejścia. Zamknęłam oczy i z wielkim wysiłkiem wysłałam wiadomość do Ewelin ,,Będę na was czekać". Oparłam się o chropowaty konar i pomrugałam kilkakrotnie by wyostrzyć wzrok. Ten rodzaj komunikacji między klanami jest rzadki, tak niegdyś komunikowali się nasi przodkowie jednak odeszliśmy od tego przez dużą ilość energii jaką trzeba w to włożyć. Dodatkowym utrudnieniem była przynależność Ewelin do watahy, nie wyrzekła się ona oficjalnie klanu ale dołączenie do wilków zakłóciło jej połączenie z rodzinnym ludem.

Las nocą był czymś co kochałam od dziecka. Każde drzewo ma swoją historię, każdy wzór kory opowiada inne dzieje. Jako mała dziewczynka często wymykałam się z jaru by obserwować życie nocą, las stał się moim drugim domem. Czułam się z nim związana tak samo jak z żywiołem wody. Z każdy pąkiem, mchem czy gałązką czułam się połączona. Dorastając wśród natury wyczuwałam znacznie więcej niż inne gatunki, chyba że mowa o elfach. One są z nią szczególnie związane.

AhtohallanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz