ROZDZIAŁ 10

1.7K 118 13
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz, miłego czytania!

Xander

Hudson Shannon: JAK TO KURWA MASZ ŻONĘ?! Przecież miałeś brać ślub za kilka tygodni! Co ty odpierdalasz, że tak się wyrażę?

Wywróciłem oczami zakładając nogę na udo, odpisałem mu tylko zwykłe: Opowiem ci kiedy indziej. Nie miałem wtedy ochoty na streszczanie mu tego, co zadziało się w moim życiu, w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin.

Dobijała dziewiąta rano, a ja zamiast zajmować się swoimi nowymi interesami siedziałem na krześle przy stole w jadalni i czekałem, aż Jessica i James zejdą na dół.

Wkurwiałem się niemiłosiernie śledząc na zegarku przeskakujące wskazówki. Mijały sekundy, minuty... aż wreszcie dwie głowy wyłoniły się zza ściany dzielącej część w której byłem ja od tej dziennej.

– Twój ochroniarz kazał nam zejść – Jessica chrząknęła naciągając na nadgarstki swoją szarą bluzę z kapturem. Dostrzegłem, że ten mały również miał podobne ubranie.

Co to kurwa jakieś couple power, ale wersja z dzieckiem?! Nieważne zresztą.

Wypuściłem powietrze z płuc przyglądając się chłopakowi. Miał w sobie coś dziwnego. Wręcz niepokojącego, ale do tego wolałem przejść później, ponieważ wtedy na głowie miałem zupełnie inną kwestię; ważniejszą.

– Słusznie – wskazałem dłonią leniwie miejsca przed sobą. – Siadajcie, musimy o czymś pogadać – dość umiarkowanym tonem zakomunikowałem. O dziwo nie było żadnych pytań, tylko zajęli miejsca natychmiast.

– O czym? – Jess zabrała głos lekko speszona.

Gdzie jest ta waleczna kobieta, z którą namiętnie kochałem się w każdym zakątku Las Vegas?

– Ty masz szkołę i te różne duperele, co nie? – wycelowałem palcem w jej syna. Pokiwał głową a burza jego czarnych loków opadła mu na czoło. Zdmuchnął je przy okazji poprawiając swoje okulary z czarnymi oprawkami. – Będzie woził cię tam jeden z moich ludzi. Zaraz kogoś przydzielę – zadeklarowałem.

– Ale... – już chciał coś powiedzieć, jednak przeszkodziła mu w tym jego matka łapiąc go za łokieć.

– Daj mu dokończyć – smętnie zdecydowałem. Wyciągnąłem swoją prawie pustą paczkę papierosów na stół, po to, żeby jak najszybciej móc pójść zapalić przynajmniej ze dwa. Cisza zdawała mi się ciążyć na bani. Dosłownie. – Co chciałeś powiedzieć? – syknąłem zniecierpliwiony.

– N-Nic, przepraszam – opuścił ramiona chowając między nimi głowę. Co jest z nim nie tak do jasnej cholery?! Nie skomentowałem na głos jego zachowania tylko westchnąłem i kontynuowałem swój wywód:

– Jessica razem ze mną zajmiesz się prowadzeniem interesów. Mam mnóstwo swoich własnych działalności – wolałem nie wspominać w obecności młodego o kasynach ani jakiś pseudo korporacjach.

– Ojciec odsunął mnie od tego – uniosła wysoko brodę niszcząc mnie swoimi niebieskimi oczami. Kurwa.

– A ja odsunąłem jego – wzruszyłem obojętnie ramionami.

– Jak to? Jak to go odsunąłeś?

– Normalnie? – zakpiłem lekko. – Jessica twój staruszek oddał wszystko mnie, więc od razu po tym jak podpisałaś dokumenty zacząłem wprowadzać swoje porządki.

– Czyli usunięcie mojego ojca z roli szefostwa było twoim porządkiem? – zakpiła prychając. – Nie wierzę...

– To uwierz – pstryknąłem zaczepnie palcami w powietrzu i puściłem w jej kierunku oczko. – Za moment ktoś przyjdzie, żeby zawieźć Jamesa do szkoły, a ty szykuj się, bo za godzinę pojedziemy do pracy.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz