_________________________________
- Nie mogę uwierzyć, że ci idioci naprawdę wzięli nas za Bogów, Haha! - Zaśmiał się głośno czarnowłosy, gdy w końcu zostali zostawieni z blondynem sam na sam z dala od oczu publiczności. Zaraz jednak mimo świetnego humoru górę wzięło zmęczenie i mężczyzna runął na ich łoże. - Musze jednak przyznać, że to całe 'Bogowanie' jest troche męczące... - Zaraz znów się zaśmiał. Tak, był wyczerpany po tym dniu, jednak choć raz nie było to wymęczenie z uciekania przed strażą, a wymęczenie całą tą ucztą i pytaniami od ciekawskiej ludności. Może i powinni się bardziej martwić o to jak im odpowiadają na cokolwiek, aby przypadkiem cała ich przykrywka nie została zrujnowana przez pare nieprzemyślanych słów, jednak alkohol który płyną teraz w ich żyłach skutecznie uniemożliwał im logiczne myślenie i przejmowanie się takimi sprawami...
- W życiu bym nie pomyślał, że ludzie będą traktować nas jak króli - blondyn położył się u boku swego partnera.
- Ja miałem takie nadzieje... - westchnął zadowolony, zamykając oczy. - Cóż... Będąc młody nie spodziewałem się, że w takiej sytuacji miałbym przyjaciela z tym samym mianem, ale absolutnie nie narzekam - założył obie ręce za kark, robiąc tym samym prowizoryczne oparcie. Chwilę później znów skierował zmęczony wzrok w stronę przyjaciela. - Czyli jednak warto było zmarnować sobie kilka lat życia u mojego boku, co Miguel? - zapytał poł żartem poł serio, bez większego namysłu. Na jego ustach malował się lekki uśmiech.
Miguel na te słowa podniósł się, opierając się na łokciach. Spojrzał na towarzysza zupełnie zdziwiony. Nie spodziewał się usłyszeć od niego takich słów.
- Zmarnować...? - zapytał ściszonym głosem. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, jakby myślał, że te słowa to był tylko jakiś głupi żart, a może chciał tak po prostu myśleć. Czy Tulio naprawdę tak niby myślał? Jego brwi nadal były uniesione w niepewności, mimo uśmiechu.
- No a niby nie? Gdybyś się do mnie nie dołączył prawdopodobnie nigdy nie zostałbyś w ogóle złodziejem. Nie miałbyś tylu problemów które przeze mnie miałeś, nie musiałbyś zawsze ukrywać się przed strażą...
- Ta, a w pakiecie dostałbym wtedy ciągłe życie na ulicy - Dodał krótko się śmiejąc. Ten śmiech jednak ucichł bardzo szybko, a zastąpiła go niezręczna cisza. Po chwili jednak Miguel w końcu znów się odezwał, tym razem to on zdziwił swoim pytaniem Tulia.
- Dlaczego?
Proste pytanie, a jednak mogło w tym momencie znaczyć tak wiele.
Tulio w ciszy spojrzał się na przyjaciela, jakby próbował z jego twarzy wyczytać, co chodziło mu po głowie. Zielonooki widząc zakłopotanie przyjaciela zaraz kontynuował.
- Dlaczego w ogóle po mnie wtedy wróciłeś?
Czarnowłosy odwrócił z powrotem wzrok w stronę sufitu. Nie znał odpowiedzi na to pytanie, a z jego oczu nie dało się wyczytać absolutnie nic. Wzruszył ramionami.
Pewnego dnia w hiszpanii...
Monety wzniosły się w powietrze, zaraz znajdując sobie miejsce w kapeluszu mężczyzny. Korzystał z festiwalowego dnia, dzięki swojemu talentowi i lutni zarabiając na życie. Może i granie na ulicy nie było najlepszym źródłem zarobku, jednak nadal trzeba było sobie jakoś radzić, nieprawdaż? Kiedyś z resztą nadejdzie dzień, gdy Miguel wraz z jego siostrą znajdą sobie jakąś bardziej godną pracę z której bynajmniej cały czas byłoby ich stać na jedzenie. Z graniem na ulicy jako jedyną formą zarobku praktycznie cały czas żyłeś wyłącznie z łaski innych ludzi, a tą łaskę i pare groszy nie zawsze szło uzyskać. Jednak dawali sobie radę.
CZYTASZ
𝐔𝐧 𝐝𝐢𝐚 𝐞𝐧 𝐄𝐬𝐩𝐚𝐧𝐚 |⚔| Droga do El Dorado
Fanfiction[Oneshot z "Droga do el Dorado", czyli cudownej bajeczki Dreamworksa] ▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃ Miguel jest zwyczajnym mężczyzną, który wraz ze swoją siostrą utrzymuje się z gry na ulicy. Pewnego dnia jednak spotyka osobę, która prędko odmieni jego los...