§ 11.

120 9 40
                                    

Burza mózgów przeprowadzona z przyszłym mężem, przyszłym teściem oraz potencjalnie przyszłym szwagrem nie doprowadziła mnie do żadnych konstruktywnych wniosków. Głowiliśmy się nad sytuacją Tatiany ponad dwie godziny i poza telefonem do Jezierskiego nie wpadliśmy na żaden sensowny pomysł, jak spróbować zatrzymać Andriyko w Polsce. Niestety Jerzemu, który bardzo przejął się całą sytuacją, też nie udało się nic wskórać – dziewczyna nie raczyła odebrać od niego telefonu. Nie zastał je również w mieszkaniu. Możliwe, że po wizycie w kancelarii już tam nie wróciła.

Sama też niejednokrotnie wybierałam numer Tatiany, choć nie łudziłam się, że odbierze. Wiedziałam, że to głupota robić w kółko to samo i oczekiwać innych rezultatów, ale po prostu nie mogłam odpuścić. Chciałam, aby ta sprawa miała sprawiedliwy finał. A o taki będzie ciężko, jeśli podejrzana ucieka w popłochu, jakby była winna.

Cóż, może i była. Niestety to, czy Tatiana dopuściła się kradzieży, wciąż pozostawało dla nas zagadką. Pragnęłam ją rozwikłać, ale w obecnej sytuacji było to mocno utrudnione. Z samej Andriyko nie będziemy w stanie nic już wyciągnąć. No chyba że znów sama się cudownie odnajdzie po kilku dniach bez dawania znaku życia. Jeśli jednak rzeczywiście wróciła na Ukrainę, to zapewne możemy o tym zapomnieć.

Mecenas Dziurowicz nie wydawał się tym wszystkim zbytnio przejęty. Razem z Michałem, który de facto w ogóle nie powinien uczestniczyć w tej rozmowie, ale jakoś nikt z nas się specjalnie tym nie przejął, przekonywali mnie, że to decyzja Tatiany, na którą w tej chwili nie mieliśmy żadnego wpływu. Dlatego powinnam się z nią pogodzić. Ksawery dodawał, że zrobiłam wszystko, co mogłam, więc nie powinnam mieć do siebie żadnych zarzutów. Wiedziałam, że mieli rację, ale mimo to nie mogłam pozbyć się poczucia, że zawiodłam, że za mało się starałam. Intuicja podpowiadała mi, że za tą ucieczką Tatiany kryło się coś więcej niż strach przed możliwym oskarżeniem i procesem.

Kiedy jeszcze raz na spokojnie przeanalizowałam jej słowa i zachowanie, utwierdziłam się w przekonaniu, że ktoś musiał nakłonić ją do wyjazdu. Prawdopodobnie poprzez groźby. Tylko kto? Pierwsza na myśl przyszła mi oczywiście Teresa, ale to nie bardzo miało sens. Przecież Jezierska chciała ją wsadzić za kratki, więc jeśli cokolwiek miałaby na niej wymuszać to raczej przyznanie się do winy i poniesienie kary. W takim razie w grę musiał wchodzić ktoś innym. Niestety póki co nikt nie przychodził mi do głowy. Jedyną, choć dość wątpliwą, opcją wydawał się Krystian. Dlatego też poprosiliśmy Jerzego, aby podpytał żonę i syna, czy przypadkiem nie maczali palców w ucieczce Tatiany. Jezierski zgodził się pomóc, ale zaznaczył, że z Teresy raczej nic nie wyciągnie, bo odkąd dowiedziała się, że to on załatwił Andriyko adwokata, praktycznie ze sobą nie rozmawiają. Krystian za to zdawał się obojętny na los dziewczyny, więc raczej nie miał w jej wyjeździe żadnego udziału. Tak więc utknęliśmy w martwym punkcie. I nie miałam pojęcia, jak z niego wybrnąć.

Sytuacji nie pomagał fakt, że właśnie zbliżały się święta. Poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy nie odwołać wyjazdu na Śląsk. Kiedy tylko o tym wspominałam, cała trójka moich towarzyszy zareagowała oburzeniem. Tak, nawet Michał, który nie omieszkał wspomnieć Ksaweremu o moim prawie omdleniu przy windzie. Zgodnie stwierdzili, że potrzebuję odpoczynku, a wizyta w rodzinnych stronach to doskonały sposób na złapanie oddechu i zdystansowanie się do całej sprawy.

Tyle że ja nie potrafiłam się zdystansować. W nocy prawie nie zmrużyłam oka. Usilnie szukałam jakiegoś logicznego wyjaśnienia całej tej sytuacji, ale nadaremnie. Chyba jedyne, co nam pozostało, to próba dotarcia do siostry Tatiany. Z tego, co mówiła Andriyko, Olena miała zostać w Polsce, bo podobno tu była bezpieczna. Może ona będzie w stanie powiedzieć nam coś więcej. Tyle że najpierw trzeba by ustalić, gdzie obecnie przebywała. A do tego potrzebowałam pomocy Ksawerego.

Więcej niż Pestka (Pestka #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz