1

1 0 0
                                    

Marietta nie patrzyła na czas. Nie zwracała na niego uwagi mimo że zdawała sobie sprawę że jest godzina 2.54, a jutro musi być w szkole na 8, nie wspominając o autobusie który wyjeżdża dwa razy dziennie, raz o 6, drugi raz o 20.
Więc nie wiedziała kiedy pójdzie spać i szczerze mówiąc, chyba nawet nie chciała. Narazie tylko patrzyła na powolnie obracające się wskazówki zegara.

2.55

Lampka przy łóżku świeci słabym żółtym światłem na rozłożone na biorku zeszyty sprzed tygodnia, kiedy Mar myślała że będzie się uczyć. Po pięciu minutach zrezygnowała z tego pomysłu i oblała ważny sprawdzian. Książki wciąż leżą na biorku i przypominają jej jak bardzo słaba i leniwa jest.

2.56.

Dziewczyna leży nieruchomo od kad wróciła ze szkoły. Wciąż ma buty na nogach, a na twarzy niezmyty makijaż. Czas nie mija wcale wolno.

2.57.

Telefon leżący nieopodal jej ręki wibruje. Ktoś dzwoni. O tej godzinie? Mar decyduje się wziąć w garść więc bierze powoli telefon. Nieznany numer. Postanawia odebrać. Może ktoś pijany się pomylił.

Naciska zielona ikonkę i czeka.

- Halo? - słyszy męski głos.

- Chyba pomyliłeś numer.

Nie ma zamiaru bawić się w głupie "dzień dobry", gdy jej dzień, a raczej noc (a może obydwoje) wcale nie jest dobra.

- Nie mogę pomylić numeru, gdy nie chce do nikogo dzwonić.

- Zadzwoniłeś - czeka na odpowiedź, która nie nadchodzi. - Na zły numer.

- Przeszkadzam? - słyszy w końcu. Chciała się już rozłączyć.

- Nie.

- Co robisz o 3 w nocy?

Spojrzała na zegar.

3.01.

Po pierwsze nie ma już 3, bo jest 3.01 i boli ją ta nieprecyzyjność.
Po drugie ominęła cztery minuty.

- A co ty robisz?

- Chyba potrzebuje pomocy...

Marietta wzdycha. Ściska mocniej telefon.

- Co chcesz żebym zrobiła?

- Powiedz mi - w słuchawce słychać szuranie - jak się nazywasz. Proszę.

- Marie. A ty?

- Alby.

Znowu cisza. Marie położyła telefon obok głowy. Nie chce się rozłączyć.

Alby nie odzywa się długo.

3.07.

- Marie.

- Co?

- Wszystko w porządku?

Jak często słyszała to pytanie. Od mamy, jej przyjaciółki Karin i nawet nauczycieli, którzy zbyt zaniepokojeni jej stanem, wypytują o wszystko. Marie zawsze odpowiada tak samo. "Oczywiście czemu pytasz?", " Wszystko jest zajebiście" albo jej ulubione "co cię to obchodzi?"

Teraz była w innej sytuacji. Osoba, z którą rozmawia nie zna jej i prawdopodobnie już jej nie pozna, ponieważ jest nachlany w 3 dupy i wszystko zapomni.

- Nie bardzo - mówi wkońcu.

- Dlatego nie śpisz?

Wszystko jedno. Po co pyta? Dlaczego go to obchodzi.

- Ta.

Wyciąga swoje ciało aby dosięgnac do batona na szafce. Nie zamierza go zjeść ale przyciąga go i czyta jego sklad.

- Idź spać Maria.

- Marie.

Zmiana jednej litery jej imienia mimo że była prawie nie słyszalna bardzo ja irytowała.

- Przepraszam Marie. Idź spać.

Zirytowana rozłącza się. Nikt nie będzie jej kazał coś robić. Za kogo uważał się Alby? Dzwoni do ludzi w środku nocy i pyta o takie głupie rzeczy...

- Szmata.

Nie wiedziała że jest w stanie zdenerwować się jednym zdaniem. Zaniepokoiło to ją.

Dźwięk powiadomienia. A jej telefon rozświetla pokój.

Nieznany: Sorka, w sumie to nie musisz iść spać.

Po co mi to piszesz?
Nie miałam zamiaru iść spać.

Nieznany: Marie, masz piękne imię.

Tylko że to nie było jej imię. Tylko zdrobnienie, które poprostu brzmiało lepiej.

Nie odpisuje. Wyłącza telefon i wraca do zegara i jej czasu, który nie zatrzymuje się, nawet jeżeli będzie go o to błagała.

3.23.

Zamyka oczy. Wzdycha i przekręca się na bok. Teraz pójdzie spać ale nie dlatego że jakiś psychopata jej kazał tylko bo sama tego chce.

- Samych koszmarów, Alby, straszna z ciebie kurwa.

3.25.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zadzwoń Jeszcze Raz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz