Rozdział 14 Wielki (a raczej mały) powrót

1K 89 12
                                    


Ktoś zapukał do przedziału. Moje przyjaciółki już wyciągnęły bilet, ale ja wiedziałam, że to nie kasjer.

-Idź do mamy, martwi się o Ciebie! - Prawie nakrzyczałam na siostrę. Byłam na nią zła. Nie skomentowała tego tylko usiadła naprzeciwko, koło Rozalie. Popatrzyła na mnie mętnym wzrokiem.

- Proszę... - wyszeptała.

- Widziałaś, jaką sprawiłaś mamie przykrość?!

- Ja...- Zaczęła Petunia, jednak urwała. Wstała i wyszła.

Wyjrzałam przez okno. Petunia pobiegła w stronę mamy, która w łzami w oczach ją przytuliła. Potem złapała za ucho i pociągnęła ją na "normalny" King's Cross.

W Hogwarcie wszędzie wisiały świąteczne dekoracje. Wchodząc po schodach było słychać pojękiwanie obrazów, nie przyzwyczajonych do takich zmian. W pokoju wspólnym dla każdego gryfona się coś znalazło. Dziewczęta dostały lusterka zwiększająco-zmniejszające. Wystarczyło kliknąć guzik, a lusterko albo zwiększało się do normalnych rozmiarów, albo kurczyły się tak, by można było je zmieścić w torebce. Było wiele ich kolorów: niektóre miały morskie, następne bordo, a jeszcze inne miały fuksję. Ja miałam chyba jedyna magenta. Chłopacy dostali "mini-robota", który za nich wiąże muszkę. Oprócz tego wszyscy "pirszoroczni" dostali krawacik w kolorach domu, których wcześniej nie mogliśmy zakupić ni wiedząc, do jakiego domu należymy.

Na kolacji w Wielkiej Sali jak zwykle dyrektor wygłaszał przemówienie. Normalka. Jeszcze będzie takich 19: na zakończenie tego roku, następnych sześciu, rozpoczęciach sześciu roków oraz po świętach przez 6 lat. Jak sobie to wyobrażam, to trochę mnie mdli. Tyle przede mną nauki! W sumie w normalnym świecie trwa jeszcze dłużej. Dużo dłużej.

Strasznie się przejadłam, już czuję, że jestem gruba.

W święta ani razu nie widziałam Severusa. Dopiero teraz, jak wracałam z Wielkiej Sali, podszedł do mnie i dał mi prezent: pluszaka-misia z koszulką o napisie "Best Friends" i serduszkiem. Aaawww! Gdy tylko weszłam do sypialni, od razu padłam na łóżko.

Zaczęłam rozumieć pewne mugolskie zdanie: "Im człowiek bardziej jest zmęczony, tym bardziej nie może zasnąć".

Masakra.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Chcę spać.

Zasnęłam, nareszcie.

Śniło mi się, że latałam. Wzniosłam się nad puszyste chmury i patrzyłam na Hogwart. Na oczach miałam niewidoczne okulary, które pomagały mi znajdywać osobę, którą szukam. Na przykład Snape szedł przez Błonia, a Ash patrzyła, jak James lata na miotle. Jakie szczęście, że my, dziewczyny, nie musimy tego robić!

Potem mój sen się zmienił: widziałam jakąś rudą, długowłosą dziewczynę, obściskującą się z Potterem. Musiała to być jakaś szóstoklasistka. Biedna, zgłupiała!

Potem widziałam kolejną wizję: Znowu tą kobietę, trochę starszą, i dorosłego Jamesa- bawili się z dzieckiem. Ich dzieckiem. Podobieństwo nieziemskie. Rudowłosa kobieta odwróciła się, jakby mnie zauważyła.

Obudziłam się. Nie. To nie możliwe... Jej oczy... Ona... Ona wyglądała jak ja.

"After all this time? Always"

To zdanie dudniło mi w głowie jak jakaś pieśń.

Potem już bałam się zasnąć.

Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz