Rozdział 21

514 29 7
                                    

Siedziałam na beżowej kanapie przykryta miękkim bordowym kocem trzymając w ręce kubek z gorącą czekoladą. Przede mną płomienie w kominku powoli pożerały kawałki drewna w połowie żarzące się już na pomarańczowo. Westchnęłam głęboko nie odrywając wzroku od ognia odnalazłam dłoń Lou, który siedział tuż obok mnie i splotłam leniwie nasze palce. Był wieczór i cały dzisiejszy dzień spędziliśmy w domu. Harry zaraz po kłótni wyleciał z domu jak oparzony trzaskając drzwiami z taką siłą, że aż cały apartament zatrząsł się, tak więc można powiedzieć, że mieliśmy spokój. Reszta czując nasze przygnębione nastroje postanowiła nie namawiać nas na pizzę i wyszli sami. Wrócili późno, a po kolacji zjedzonej w ciszy każdy z nich zaszył się w swoim pokoju. Zza drzwi pokoju Nialla dochodziło tylko ciche brzdąkanie na gitarze ledwo słyszalne z salonu. Przez tę paręnaście godzin udało mi się wszystko ułożyć w głowie, a smutek spowodowany słowami Harrego prawie całkiem zniknął. W dużej części pomógł mi w tym Louis. Po naszym pocałunku poczułam się lepiej chodź na moją głowę zwaliło się jeszcze więcej spraw, które musiałam sobie dokładnie poukładać. Chłopak chciał wiedzieć czy odwzajemniam jego uczucia w stosunku do mnie i chociaż potwierdziłam uprzedziłam go też, że wszystko muszę przemyśleć. Przez cały dzień prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, oboje zatopieni w swoich myślach wymienialiśmy się tylko co jakiś czas lekkimi uśmiechami. Dopiłam resztkę kakaa stawiając pusty kubek na stoliczku przy kanapie.

- Jest już późno - zauważył Louis wyswobadzając dłoń z mojego uścisku żeby spojrzeć na zegarek - Może lepiej pójdźmy już spać, co ty na to?

Skinęłam lekko jakby na potwierdzenie ziewając przeciągle. Podniosłam się powoli z kanapy rzucając z siebie ciepły kocyk i odnosząc brudny kubek do kuchni po czym myjąc go starannie. W tym czasie Lou poszedł do siebie, a po chwili usłyszałam szum wody co oznaczało, że najprawdopodobniej bierze teraz prysznic. Dokończyłam mycie kubka i powolnym krokiem skierowałam się do mojego pokoju. Wydobyłam z szafy piżamę składającą się z szortów i bluzki na ramiączkach. Wraz z kosmetyczką i ręcznikiem położyłam ubrania na łóżku siadając obok i wydobywając z kieszeni bluzy telefon. Szybko sprawdziłam Twittera i doczytałam SMS'a do Camili, która pisała, że bardzo za mną tęskni. Napisałam, że mnie też jej brakuje i że wszystko jest inaczej niż sobie to wyobrażałam, ale z pewnością jakoś się ułoży. Wysyłając SMS'a sama chciałam wierzyć w to co napisałam jednak nie bardzo mogłam sobie wyobrazić jakim sposobem mam w ogóle przeżyć, a tym bardziej w ogóle ogarnąć sytuację mieszkając w jednym domu z Harrym. Można powiedzieć, że z Louisem wszystko szło dobrze mimo, że właściwie ze sobą nie gadaliśmy, ale Styles przeszkadzał mi nawet kiedy nie było go w pobliżu. Gdy usłyszałam, że Lou opuścił łazienkę odczekałam chwilę, aż usłyszę trzaśnięcie drzwi do jego pokoju i przemknęłam przez hol do łazienki. Nie wiedzieć czemu nie chciałam się teraz natknąć na Louisa. Niby wszystko dobrze się między nami układało, ale czułam się... Jakby niezręcznie w jego towarzystwie. W świecie realnym nie było pomiędzy nami takiej swobody jak pod czas rozmów przez internet. To tylko kwestia czasu - zapewniłam samą siebie ściągając ubrania i równo składając je na dywaniku przed kabiną prysznicową do której zaraz potem wlazłam. Ciepła woda zmyła ze mnie nieco zmartwień z dzisiejszego dnia, chodź dalej czułam się nieswojo. Natarłam porządnie całe ciało olejkiem kokosowym, a włosy umyłam pachnącym wanilią szamponem. Po pozbyciu się piany wytarłam porządnie całe ciało energicznie wycierając również włosy tak, że gdy podniosłam pochyloną do tej czynności głowę włosy były tylko wilgotne, ale nie kapała z nich już woda. Zmyłam z twarzy resztki lekkiego makijażu jaki miałam na sobie dzisiaj po czym naciągnęłam na siebie szorty i koszulkę. Bezszelestnie opuściłam łazienkę i podreptałam do pokoju gdzie niemal natychmiast rzuciłam się na łóżko żeby zasnąć. Byłam bardzo zmęczona, ale sen nie bardzo chciał nadejść. Po ponad pół godzinie leżenia z mocno zaciśniętymi powiekami podłączyłam do telefonu słuchawki i założyłam je na uszy mając nadzieję, że muzyka pozwoli mi odpłynąć do krainy Morfeusza. Na próżno jednak dwa razy przesłuchałam całą playlistę uwzględniając nawet te bardzo rytmiczne i żwawe piosenki dalej nie mogłam zasnąć. Zrezygnowana podniosłam się z bardzo wygodnego i miękkiego materaca mojego tymczasowego łóżka i zostawiając na nim słuchawki oraz telefon wyszłam z pokoju. Cicho, aby nie obudzić chłopaków, którzy na pewno już spali udałam się na dół z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Kiedy stanęłam u stup schodów i odwróciłam głowę w stronę wyspy kuchennej z zaskoczeniem pomieszanym ze strachem spostrzegłam wysokiego chłopaka opartego plecami o blat w zamyśleniu wpatrującego się w przestrzeń i sączącego ze szklanki napój, który w świetle małych lampek rzucających po kuchni żółtawe światło, wydawał mi się mieć bursztynowy odcień. Loki chłopaka opadały bezwładnie na jego czoło, a pozostałe w całkowitym nieładzie otaczały jego twarz. Najwyraźniej czując na sobie mój wzrok podniósł głowę i obrócił ją w moją stronę. Już chciałam odwrócić się na pięcie i pobiec na górę, ale moje oczy spotkały się z jego spojrzeniem. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy jakoś nie potrafiłam go przerwać. Zieleń jego oczu nie przybierała żadnego wyrazu. Po prostu patrzył się na mnie trwając w bezruchu. Nie miałam pojęcia co zrobić czując, że i ja nie potrafię ruszyć żadną z komórek w moim ciele. Nawet mózg odmówił racjonalnego myślenia, więc nie pozostawało mi nic innego jak tylko czekać na to co zrobi Harry. A on tylko stał i gapił się na mnie nie mrugając nawet powiekami. Z jego twarzy nie mogłam wyczytać czy jest zły czy smutny. W końcu z głębokim westchnieniem opuścił wzrok wpatrując się intensywnie w szklankę z napojem, którą po chwili opróżnił jednym łykiem krzywiąc się nieznacznie. Teraz gdy uwolniłam się z pod władzy jego hipnotyzującego spojrzenia miałam dwie opcje, albo rzeczywiście zrobić sobie herbatę tak jak to miałam w zamiarze na początku, albo uciec jak najszybciej żeby nie musieć już na niego patrzeć. Ucieczka wydawała się być najrozsądniejszym rozwiązaniem, jednak zważywszy na fakt, że przygotowanie herbaty zajmie mi góra pięć minut, a ona z pewnością pomoże mi na moją bezsenność, postanowiłam jednak zaryzykować. Zupełnie ignorując Harrego podeszłam do szafki nad blatem przy ścianie o który się opierał i wyjęłam z niej pudełko z moją ulubioną herbatą z melisy. Po wyciągnięciu z niego jednego woreczka z zasuszonymi ziołami w środku schowałam pudełko na miejsce i zdjęłam z suszarki nad zlewem czysty kubek. Równie dobrze mogłabym wyjąc jeden z szafki, ale w tym celu musiałabym kazać Stylesowi się przesunąć, a tego chciałam uniknąć za wszelką cenę. Załączyłam czajnik i wsłuchując się w jego szum czekałam ze zniecierpliwieniem, aż woda się zagotuje. Zawsze czas od włączenia czajnika, a zagotowania się wody wydawał mi się bardzo krótki, lecz teraz nieustanny szum nie wzbierający ani trochę na sile wydawał się mieć zamiar brzmieć aż do końca świata i jeszcze dzień dłużej, zupełnie jakby chciał mieć pewność, że spędzę resztę mojego życia w towarzystwie osoby, której tak serdecznie nienawidzę. Już zaczęłam rozważać czy czajnik przypadkiem się nie zepsuł, a Harry po prostu mi tego nie mówi bo tak samo bardzo jak ja nie ma ochoty nawiązywać ze mną jakiejkolwiek rozmowy, jednak właśnie w tej chwili woda zawrzała mocniej, a czajnik kliknął cicho oznajmiając, że zakończył swoją pracę. Błyskawicznie chwyciłam za rączkę zalałam wrzątkiem herbatę. Przez cały ten czas Harry uporczywie wpatrywał się w swoją pustą szklankę jednak gdy chwyciłam za uchwyt mojego kubka i już przymierzałam się do odejścia podniósł wzrok prosto na mnie. Znów zastygłam w bezruchu. Cholera! Co się ze mną dzieje?... Przecież to nie jest normalne żeby tracić możliwość ruchu za każdym razem gdy on na mnie spojrzy. Czy tak działa nienawiść?

- Przepraszam - wychrypiał głębokim i niskim głosem, zupełnie jakby nie odzywał się od chwili gdy opuścił dom, a teraz jego gardło musiało na nowo przyzwyczaić się do wydawania z siebie dźwięków, lub może był to tylko efekt alkoholu, który jak się domyśliłam wypełniał jego szklankę i zdecydowanie wypił więcej niż tylko to co znajdowało się w niej kiedy przyszłam. Ale, zaraz! Czy on powiedział "przepraszam"?! Nie to przecież niemożliwe. To bezwzględny dupek bez serca, którego nie obchodzi nic poza sobą samym.

- Nie chciałem tego powiedzieć - dodał nieco głośniej, a w jego oczach w jednej chwili pojawiły się najwyraźniej maskowane emocje. Był to smutek i skrucha. W co on pogrywa? Chce żebym nagle zapomniała o tym co się stało i udawała, że jesteśmy dobrymi kumplami? Nie ma mowy. Nie ufam mu, ani trochę i nigdy, przenigdy nie zapomnę tego co od niego usłyszałam. Co prawda jego słowa były tylko odzwierciedleniem mojego strachu, ale to tylko wzmożyło mój ból. Zastanawiając się co zrobić spojrzałam na lodówkę obok której stałam. Magnesem ktoś przyczepił do niej parę białych niezapisanych karteczek. Wyjęłam jedną z nich i napisałam na niej ołówkiem, który również za pomocą magnesu trzymał się na drzwiczkach lodówki: "Nic nie szkodzi. Powiedziałeś tylko co myślisz, a za to nie powinno się przepraszać nawet jeśli swoją opinią doprowadziło się kogoś do płaczu". Wręczyłam chłopakowi karteczkę i szybko opuściłam salon. Ani razu nie spojrzałam już w jego stronę kategorycznie zabraniając sobie darzenia tej osoby nawet cieniem zaufania. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi pokoju i wgramoliłam się do łóżka poczułam nagłą falę męczenia. Postawiłam kubek na szafce przy łóżku obok ładującego się telefonu i zapadłam w upragniony sen.

***

Obudziłam się z chęcią ponownego odpłynięcia w sen jednak nie potrafiłam zasnąć. Podnosząc się do pozycji siedzącej przypominając sobie wrażenia z poprzedniej nocy. Jęknęłam bezgłośnie przebiegając pamięcią przez wydarzenia z przed kilku godzin. Jednak gdy przypomniałam sobie co mi się śniło wydałam z siebie bezgłośny krzyk. Gdybym wydobyła z siebie jakiś dźwięk było by mi o wiele łatwiej wyładować frustracje. Zawsze przykładałam wielką wagę do snów jakie miałam w nowym miejscu często wierząc lub bojąc się ich spełnienia jednak dziś kategorycznie przestałam wierzyć w spełnienia snów, a przynajmniej tych złych. Śniło mi się, że byłam na ślubie. O dziwo był to mój ślub o czym przychodząc nie miałam zielonego pojęcia. Zaprowadzono mnie pod ołtarz co wywołało we mnie wielkie zdenerwowanie jednak gdy zobaczyłam pana młodego idącego w moją stronę i nucącego zachrypniętym głosem Marsz Weselny myślałam, że gdybym tylko miała linę na pewno bym się powiesiła. Harry był coraz bliżej mnie, a ja nie miałam gdzie uciec. W końcu podszedł bardzo blisko mnie, a kapłan, który nagle pojawił się przed nami zaczął pytać Harrego czy chce za mnie wyjść,a gdy ten potwierdził ksiądz zwrócił się do mnie.

- Samanto Young czy pragniesz poślubić Harrego Stylesa i przyrzekasz być mu wierna aż do śmierci?

Już miałam pokręcić głową i uciec stamtąd jak najszybciej pozwalałyby mi na to długa suknia i buty na dziesięciocentymetrowych szpilkach, ale nim zdążyłam to zrobić Harry z perfidnym uśmiechem zabrał głos:

- Ona nie odpowie bo jest tylko żałosną niemową z którą nie warto jest bawić się w związki. Louis na całe szczęście nie chciał jej, ale za to ja chętnie za nią wyjdę. Przecież za wszystko przeprosiłem, a ty głupia uwierzyłaś, że na prawdę jest mi przykro. Jesteś naiwna!

Zaczął się złowieszczo śmiać co przerwał mu ksiądz prosząc o obrączki. Podszedł do nas elegancko ubrany Louis z małym czerwonym pudełeczkiem w dłoni. Otworzył je i wyciągnął z niego jedną obrączkę, którą wręczył Harremu, a potem podszedł do mnie z drugą.

- Tak będzie lepiej - szepnął - Sama chyba zauważyłaś, że nie wychodziło nam najlepiej. To wszystko przez to, że tak na prawdę ty cale mnie nie kochałaś. Tak na prawdę zawsze podobał ci się Harry.

W tym momencie sen się skończył. Otrząsnęłam się z okropnych wspomnień. To tylko sen - pomyślałam wstając z łóżka i wyszukując w szafie ubrań na dziś.

Mam nadzieję, że dwoma rozdziałami jakie pojawiły się dzisiaj zrekompensowałam wam jakoś moją nieobecność. Mam teraz trochę czasu bo jestem chora i nie mam co robić leżąc w łóżku. Piszcie czy się podoba i co myślicie o przebiegu akcji? Ciekawie? Zaskakuje chociaż trooooszeczkę? Mam nadzieję, że tak ;)

Natti

Szukając zrozumienia || 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz