Prolog

137 10 2
                                    

„Moment, w którym doświadczasz straty, może być w istocie chwilą, w której zostałeś najhojniej obdarowany" – Dalajlama XIV

Pierdolenie.

21 lat wcześniej

Myślałam o tym, czy na pewno jest to jedyne rozwiązanie. Analizując wszystkie fakty zdecydowanie nie miałam innej opcji. Jednak, gdy chodziło o serce było to najgorsze rozwiązanie ze wszystkich. Nic nie mogło złamać mnie, mojej rodziny i całego tego bałaganu jak to. Mając jednak na uwadze jej dobro, nie mogliśmy zrobić nic innego.

- Już czas – powiedział z surowym wyrazem twarzy. – Bagaże są już w aucie, samolot startuje za półtorej godziny.

- Czy musimy to robić? Wiesz przecież jakie będą tego konsekwencje.

- Rozmawialiśmy o tym tak wiele razy, nie mam już nic do dodania. Wszystko jest zorganizowane. Czekają na nią.

Nie rozumiałam, dlaczego mówił to wszystko tak spokojnie, kiedy ja sama miałam wrażenie, że kiedy znajdę się na płycie lotniska rozpadnę się na milion kawałeczków.

- Dobrze, daj mi proszę jeszcze pięć minut – spojrzałam za siebie a następnie w kąt sypialni w którym była ona.

- Pięć minut, nie więcej. Nie ma sensu odwlekać tego co nieuniknione.

Wychodząc z sypialni spojrzał na zegarek dając mi do zrozumienia, że mówił poważnie. Biorąc głęboki oddech odwróciłam się w stronę łóżeczka, które od pół roku było centrum mojego wszechświata. Jeszcze niedawno powiedziałabym, że żadna siła nie jest w stanie oderwać mnie od tego miejsca. Okazało się, że się myliłam. I był to cios w sam środek mojego serca.

Drżącą ręką dotknęłam kocyka, który przysłaniał małe ciałko najpiękniejszej dziewczynki jaką widziały moje oczy. Moja córka.

- Wiem, że nie masz szans tego zapamiętać. Chciałabym móc sprawić, aby czas stanął w miejscu, lecz nie mogę. Chciałabym, żebyś wiedziała, że zawsze będę cię kochać. Chciałabym, żebyś wiedziała, że robimy – że ja robię – to wyłącznie ze względu na twoje bezpieczeństwo. Chciałabym, żebyś wiedziała kim jesteś.

Wiedziałam, że nie będzie mogła tego wiedzieć. To była gwarancja jej nietykalności, bezpieczeństwa. Mimo pozornie gorszego startu wiem, że dzięki temu ma szansę przeżyć życie jak tylko zapragnie.

Zabawne jest to, że ludziom zdaje się, że bogactwo daje wszystko. Nie wiedzą jednak, że zabiera jeszcze więcej.

- Czas minął. Anastazja zabierze ją drugim samochodem na lotnisko.

- Nie ma mowy, sama ją zabiorę – powiedziałam gniewnie przyglądając się mężczyźnie stojącemu w progu. – Zabierasz mi całe moje życie, nie pozwolę abyś zabrał mi te ostatnie dwadzieścia minut.

- Zdaje mi się, że nie masz na to wystarczająco siły – spojrzał na mnie i na moment w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Martwił się? Nie sądziłam jednak by to było możliwe. Nie on, nie ten człowiek.

- Poradzę sobie – odrzekłam, siląc się, aby mój wyraz twarzy potwierdził to co próbowałam przekazać słowem.

- Rób co uważasz, pamiętaj tylko, że szkodzisz samej sobie. – Zmierzył mnie spojrzeniem i wyszedł i zostawiając mnie. Znowu.

Zebrałam resztę siły, spakowałam co trzeba do błękitnej torby, którą zarzuciłam na ramię i z oczami pełnymi łez wzięłam moje dziecko ostatni raz w objęcia.

Wyszłam przed dom i nie patrząc na nikogo podeszłam do dużego, czarnego SUVa. Kierowca czekał przy drzwiach, aby nas wpuścić. Kiedy tylko usiadłam na tylnej kanapie z oczu poleciały mi łzy.

Trzaśniecie drzwiami oznaczało mój koniec. Koniec tej rodziny. To była podróż kończąca moje życie. 

Błękit w głębi - seria KOLORY CZ. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz