Rozdział 2

85 7 5
                                    

            Kolejnych kilka dni upłynęło pod znakiem ostatnich egzaminów na uczelni. Leniwie zbierałam rzeczy z biurka po ostatnim, bardzo przyjemnym egzaminie. Myślami byłam już w samolocie na Teneryfę, ale profesor zatrzymał mnie, gdy wychodziłam z sali wykładowej.

- Panno Davies, mogę prosić na słowo? – zapytał profesor. Starszy mężczyzna był jednym z moich ulubionych wykładowców. Jego zajęcia opierały się w większości na projektowaniu w taki sposób w jaki odbywałoby się to z klientem. Bardzo dobrze przygotowywał do tego co nas spotka po opuszczeniu murów uczelni, przynajmniej tak mi się wydawało. Cóż, wtedy nie mogłam wiedzieć, że mój przypadek jest zupełnie inny niż wszystkie.

Podeszłam z uśmiechem do profesora lekko zaskoczona, że chce ze mną rozmawiać, kiedy rok akademicki praktycznie dobiegł już końca. Pomyślałam, że może chce omówić oddaną pracę więc lekko się zestresowałam, bo zazwyczaj takie sytuacje miały miejsce tylko wtedy, gdy egzamin poszedł komuś wybitnie słabo.

- Oczywiście, w czym mogę pomóc? – zapytała grzecznie. Na uczelni zawsze starałam się sprawiać wrażenie ułożonej i profesjonalnej. Nie chciałam pokazać, że zdążyłam się w myślach już trzy razy rozpłakać na wieść o tym jak bardzo nie mam szans znaleźć pracy w zawodzie. Tak, zdecydowanie lubiłam dramatyzować.

- Jakiś czas temu, zgłosiła się do nas firma, która posiada stary zabytek na terenie Włoch. Poprosili nas, abyśmy przygotowali portfolio naszych najlepszych studentów. Oferują jednej z osób staż, podczas którego zlecą zaprojektowanie oraz nadzór nad całym remontem odpowiedniej osobie. Ich warunkiem było abyśmy utrzymali w tajemnicy całe przedsięwzięcie do momentu wyłonienia laureata.

Powoli odzyskiwałam równy oddech, bo wiedziałam już, że nie o mój egzamin chodzi. Kiedy sens słów powoli do mnie docierał popatrzyłam na profesora nie bardzo rozumiejąc, dlaczego mi o tym mówi. Skoro wszystko miało być tajemnicą to, dlaczego stałam teraz przed nim słuchając o szczegółach umowy tajemniczej firmy z uczelnią.

- Jesteśmy zaszczyceni – kontynuował profesor – że firma zwróciła się do naszej uczelni. Wiemy, że możemy poszczycić się dosyć dobrą opinią w środowisku akademickim, jednak mimo to, jesteśmy zaskoczeni, że wybrali nas. Dziś rano otrzymaliśmy informacje, że wyłoniono laureata. Gratulacje Olivio, za miesiąc jedziesz do Włoch. Spędzisz tam cały semestr zimowy – dodał z uśmiechem.

Patrzyłam na profesora jeszcze przez chwile w milczeniu, kiedy znów się odezwał.

- Staż jest płatny. Jest to ogromny sukces i wielka szansa dla ciebie. Jutro o jedenastej masz spotkanie z rektorem, na którym dowiesz się wszystkiego szczegółowo. Rektor przekaże ci bilety lotnicze i informacje na temat zakwaterowania na najbliższe kilka miesięcy. Bardzo się cieszę, że trafiło na ciebie.

W mojej głowie zapanował chaos. Jeśli dobrze zrozumiałam profesora to właśnie oznajmił mi, że wyjeżdżam na kilka miesięcy do Włoch, aby tam pracować. Przemknęło mi przez myśl, że ostatnio coraz częściej mam problemy ze zrozumieniem tego co się wokół mnie dzieje.

- Nie wiem co mam powiedzieć. – Odchrząknęłam starając się zachować jak na przykładną studentkę przystało dodałam – bardzo dziękuję za tą szansę. Oczywiście stawię się jutro u rektora – na moich ustach powoli rozkwitał uśmiech. Musiałam jak najszybciej wyjść z sali, bo, mimo że na zewnątrz starałam się utrzymać powagę to w środku wszystko mi buzowało. Jadę do Włoch na kilka miesięcy, aby zaprojektować wnętrza starej willi. Czy to się działo naprawdę?

Podziękowałam jeszcze raz i wyszłam z uczelni. Prawie biegiem znalazłam się na przystanku autobusowym. Chciałam jak najszybciej spotkać się z Sarą i opowiedzieć jej co się właśnie wydarzyło. Siedząc w autobusie myślałam o tym, że tyle lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń wreszcie mi się opłaciło. Na mojej twarzy ciągle błąkał się uśmiech szaleńca. Nagle zauważyłam, że ludzie zerkają na mnie ukradkiem i mimo, że wielu ludzi stało, nikt nie odważył się zająć wolnego miejsca obok mnie. Zerknęłam na okno i zobaczyłam swoje odbicie. Roztrzepane włosy, lśniące oczy, zaczerwienione policzki i ten uśmiech. Widok mnie samej tak mnie rozbawił, że zaśmiałam się w głos na co kilka osób spojrzało na mnie z niepokojem. Jak dobrze, że dzisiejszego dnia już nic nie mogło zepsuć.

Błękit w głębi - seria KOLORY CZ. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz