KAŻDY KTO CZYTA LIARS PROSZĘ TERAZ GWIAZDKA ALBO KOMENTARZ, BO NA PRAWDĘ BARDZO CHCĘ WIEDZIEĆ ILE WAS JEST
-Zawsze uprawiasz sex w pracy?- pytam słabym, zdyszanym głosem, nie podnosząc się z podłogi, na której wylądowaliśmy.
-Wpadniesz jutro?- odpowiada pytaniem, jego głos jest zadziorny i szelmowski.
-Walnęłabym cię teraz- mruczę, a tylko w moich myślach dodaję 'ale wykończyłeś mnie
-Nie masz siły się podnieść?- kończy moją myśl i cicho się śmieje.
-Masz tu wodę, kawę czy coś, prawda?- mruczę, sięgając w bok po jego koszulę.
-Mam- potwierdza, siadając, a potem wstaje, nie opierając się o nic.
-Nie popisuj się- rzucam, wywołując tym u niego śmiech, gdy wkłada spodnie i wyciąga jakiś tshirt z szafki, której wcześniej nie zauważyłam.Gdy Liam wychodzi po napój, ja się podnoszę i zapinam jego koszulę, bo nie chcę mi się szukać pod biurkiem moich ubrań.
Na podłodze obok leży teczka, która musiała spaść. Podnoszę ją i opierając się o blat otwieram teczkę, są w niej papiery zapełnione tekstem. Na samej górze jest napis 'Sprawa 489 Los Angeles' . Jest kilka nazwisk, jedno z nich zdaje mi się być znajome, ale nie zastanawiam się nad tym dłużej tylko czytam. Narkotyki i morderstwa. Chodzi o jakiegoś dilera, który nie chce by sprzedawano na jego terenie. Są poszczególne akta różnych podejrzanych osób, spis sekcji zwłok zabitych i jakieś zdjęcia dowodów, opisy, informacje. Potem są notatki, to zdecydowanie pismo Liama, wiem to, bo tylko on pisze tak, że nie masz szans, by cokolwiek rozczytać
-Znasz ich?- słyszę jego głos tuż przy moim uchu. Ja coś nie jestem w formie, nie usłyszałam jak wszedł i podszedł do mnie.
-Nie- odkładam teczkę- Zajmujesz się tym teraz?
-Między innymi, czym ty się teraz zajmujesz?- pyta, kładąc dłonie na moich biodrach.
-Praktykuję w kancelarii prawnej.
-W jakim celu? -Rozwijam zainteresowania- mówię, uśmiechając się do niego kpiąco. Liam wsuwa palce w moje włosy, a drugą dłonią sięga pod koszulę, w którą jestem ubrana
-Wyglądasz nieprzyzwoicie w moim ubraniu.
-Tak?- szepczę. Jakim cudem on mnie tak onieśmiela, to brzmi banalnie, ale on na prawdę robi rzeczy, których nikomu wcześniej nie udało się ze mną zrobić.-Powinnam ją zdjąć?- pytam, próbując przywrócić moją śmiałość i niewzruszony głos, ale idzie mi to beznadziejnie, bo mój głos zadrżał, a w mojej głowie jest tylko myśl, że chcę go pocałować.
-Tak, powinnaś, ale nie teraz.
-Kiedy?
-Potem- rzuca, drwiąco się uśmiechając, a potem odsuwa się, wywołując u mnie cichy jęk rozczarowania
-Ubierz się- mówi, rzucając we mnie koszulką, którą podniósł spod biurka.-Będę czekał na dole- dodaje, a jego głos sugeruje mi, że to jakaś prowokacja do czegoś, ale w tej chwili nie mam pojęcia, o czym on mówi.
Liam puszcza mi oczko i wychodzi, zdejmuję jego koszulę i ubieram się w moje rzeczy, przeczesuję palcami włosy, wzdychając. To się źle skończy.
Wychodzę z jego gabinetu i obcasem buta zamykam drzwi, w drodze do windy wpadam na ojca Liama, którego pamiętam z obiadu u jego rodziców
-Witaj Shay!- mówi zbyt entuzjastycznie, jak dla mnie, ale jeszcze bardziej entuzjastyczny jest uścisk, w którym mnie zamknął. Po chwili wypuszcza mnie, wciąż uśmiechając się promiennie
-Przyszłaś do Liama?- pyta.
-Właściwie to już wychodzę.
-Odprowadzę cię!
Ledwo powstrzymuję się od przewrócenia oczami i idę razem z nim do windy, w której znów się odzywa
-Liam z pewnością opowiedział ci o tym jak świetnie się spisał już na drugim roku studiów. Uwielbiam ojców, których hobby jest opowiadanie o sukcesach ich dzieci, poważnie, no ubóstwiam ich.
-Nie wspomniał- odpowiadam, jednak zaciekawiona tą historią.
-Koniecznie powinnaś to usłyszeć! To niesamowita sprawa, w tamtych latach grasował seryjny morderca, jakiś sadysta, wszystkie jego ofiary miały poobcinane usta i- przerywa- Zresztą nie będę ci tych wszystkich drastycznych rzeczy opisywał- mówi, a na jego ustach jest dumny uśmiech -Liam ukradł mi z biurka akta z wszystkimi ofiarami, a było ich na prawdę wiele, wszystkimi sekcjami i zdjęciami, każdym dowodem, bo akurat wtedy już po kilku śledztwach sprawa trafiła do nas. Jak już mówiłem, ukradł mi te wszystkie akta i właściwie bez niczyjej pomocy rozwiązał te sprawę, a dopiero zaczynał studia prawne.
-Wow- mówię tylko i faktycznie jestem zaskoczona.
-Niesamowite prawda?- zachwyca się i otwiera usta, by znów coś powiedzieć, ale drzwi windy się otwierają, a ja wysiadam i rzucając szybkie pożegnanie, wychodzę na zewnątrz, gdzie czeka Liam.
-Seryjny morderca?- mówię od razu- Sprawa rozwiązana nim skończyłeś studia- a potem dodaję drwiąco
-Rozpiera mnie duma.
-Spotkałaś mojego ojca- odpowiada, wzdychając, a potem łapie mnie w talii i przyciąga do siebie
-Tak- odpowiadam głupio, a on całuje mnie.
Sposób w jaki jego usta poruszają się na moich, całkowiecie mnie rozbrajają. Pomiędzy szybkim a wolnym tępem i to jak po prostu wie, gdzie kłaść swoje ręce, żeby sprawiać, że wszystko we mnie płonie.
Liam się odsuwa
-Jedziemy na obiad?
-Dobrze- odpowiadam, nie zastanawiając się w ogóle nad tym, co powiedział.
-Gdzie?
-Wszystko jedno- znów mówię dość nieobecnym tonem.
-Zamówimy pizze?
-Kocham twoją klasę- odzywam się, odzyskując panowanie nad moim głosem i myślami.
CZYTASZ
Liars
Fanfic-Wiele was łączy- mówi do mnie Anna. -A dzieli wszystko- przewracam oczami, do końca przeglądając akta Liama. -Wiesz, co o tym myślę?- pyta, spoglądając na mnie. Gówno mnie obchodzi w tej chwili, co myślisz Ann- myślę, wkładając za pasek jeansów pis...