Sekretne życie mózgów - część 3

8 4 0
                                    

Alina oderwała się od całkiem przystojnego faceta i podziękowała mu za wspólny taniec. Chłopak przedstawił się jako Barry, wokalista rockowego zespołu Zgubione Majty. Był całkiem miły. Alina nie chciała przed nim zdradzać, że nigdy nie była na ich koncercie.

Dziewczyna wmieszała się w tańczący tłum, który bujał się w rytm transowej muzyki. Powietrze było duszne, przesiąknięte ostrym zapachem perfum i dymem z palonych skrętów. Alina przymknęła na chwilę powieki i dała się porwać muzyce. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio była na imprezie. Może w październiku, na pierwszym roku? Może raz dała się wyciągnąć na coroczny koncert T.Love na stadionie Syrenki podczas Juwenaliów? Nieważne. Teraz liczyła się tylko bieżąca chwila. Zaciągnęła się gęstym powietrzem i otworzyła oczy. Zamglony wzrok powoli się wyostrzał.

Bąbel wykwitł tego ranka, na ostatnim piętrze wschodniego skrzydła. Kiedy tylko dostała cynk od sąsiadki, nie zastanawiała się ani chwili. Magiczny mózg odwalił za nią ostatni projekt na wytrzymałość materiałów, więc miała wolny wieczór.

W Akademiczku imprezy były surowo zabronione. To znaczy, oczywiście w innych akademikach kampusu Politechniki było dokładnie tak samo. A przynajmniej w teorii. W praktyce ten zakaz egzekwowała tylko Strzyga.

Jednak studenci, jak to studenci, zawsze umieli znaleźć jakieś obejście. Od czasu do czasu w budynku otwierały się przejścia do innych wymiarów. Zaczynało się zwykle od niewielkiej anomalii, dziwnych wybrzuszeń na ścianach albo nietypowych odbić w lustrach. Czasem do bąbla można było trafić zupełnie przypadkiem, podczas standardowego przejścia przez portal w szafie do innego pokoju. Oczywiście, Strzyga z Elizą uważnie śledziły powstawanie bąbli i większość udało im się niszczyć, zanim zdążyły się porządnie rozrosnąć. Zdarzały się jednak rzadkie przypadki, tak jak dziś, że niektóre umykały ich uwadze. Tym razem prawdopodobnie dlatego, że Strzyga z Elizą wydawały się czymś niezwykle pochłonięte.

Obecny bąbel wyglądał jak opustoszały sklep zoologiczny. Pod ścianami piętrzyły się puste klatki i akwaria, a przy jednej z nich stała sporych rozmiarów lada, za którą walały się worki psich chrupek. Z sufitu zwisała dyskotekowa kula, rzucająca plamki niebieskawego światła na ciała studentów. Zmęczona Alina wyrwała się z podskakującego tłumu. Czuła, jak z twarzy spływa jej pot i rozmazuje tusz do rzęs po policzkach. Poczłapała w kierunku stosu posłań dla psów, na którym rozwaliło się kilka osób, przekazując z rąk do rąk butelkę i popijając z niej z gwinta.

— Alinka! — Michał, chłopak o włosach przystrzyżonych na irokeza, rozłożył ręce w powitalnym geście. — Myślałem, że ty już nigdy nie pójdziesz z nami na imprezę!

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Kucnęła na wielkiej, kraciastej poduszce, wypchanej jakimiś gumowymi kulkami, które od razu zaczęły uwierać ją w tyłek.

— Chce mi się pić — wychrypiała, a Michał nalał coli do plastikowego kubka, po czym jej go podał.

— Gadaliśmy właśnie z Emilem o mózgach — rzucił kolega, przekrzykując muzykę. — Co to w ogóle jest za genialny motyw! Prawda, Alina? Ktoś, kto je wyczaił w akademiku, jest cholernym geniuszem! Ja nie wiem, jak ja wcześniej ogarniałem te studia!

Alinie dłuższą chwilę zajęło zorientowanie się, o czym mówi Michał. Do jej świadomości z trudem dotarło, że szepcze o niej teraz cała Politechnika. Oczywiście były to głównie plotki, w których pełno było przeinaczeń. W jednych była dużym kolesiem z brodą w kraciastej koszuli, który studiuje informatykę, w innych wiotką wiedźmą, która wyhodowała upiorną, magiczną inteligencję niczym w laboratorium Frankensteina. Tylko ona znała prawdę i dbała o to, żeby informacje nie wyciekły do szerszego grona. Jednak, jak się okazało, nie zapobiegła temu, żeby Eliza zaczęła węszyć. „Niech węszy", pomyślała Alina, „i tak nie znajdzie niczego ciekawego".

Czary, stwory i kolokwiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz