Rozdział 11

805 44 20
                                    

Ledwo widząc na oczy, biegnę przed siebie. Odwracałem się co chwilę, patrząc czy mnie nie gonią. Jeden z nich wyłonił się z zakrętu. Szybko musiałem się schować. Zatrzymałem się przed płotem. Z resztek sił podciągnąłem się na ogrodzeniu. Nie dałem rady, utrzymać równowagi i spadłem na ziemię.

- Cazzo.- Wyszeptałem.

Obróciłem się na brzuch. Powoli próbowałem wstać. Oparłem się o płot. Zamknąłem oczy, wsłuchując się w otoczenie. Powoli zbliżały się kroki. Wzięłem głęboki wdech.
Zatrzymał się niedaleko mnie.

- Pakhan zgubiliśmy go.

Wsłuchiwałem się w rozmowę rosjanów. Czułem, że zostało mi mało czasu. Krew nie przestawała lecieć. Rozejrzałem się po podwórku. Zauważyłem szopkę. Musiałem się tam schować przed nimi. Przetarłem dłonią oczy, żeby coś widzieć. Całą rękę miałem mokrą od krwi. Po cichu krok po kroku po woli zbliżałem się do szopki. Złapałem klamkę. Powoli otwierałem drzwi, żeby nie skrzypiały. W środku były różne narzędzia. Zamknąłem drzwi. Usiadłem na ziemi. Oparłem się o ścianę. Podniosłem resztki z bluzki do góry. Miałem dziurę przez pocisk w brzuchu i głębokie cięcia na całym ciele. Strasznie pić mi się chciało. Oparłem głowę o ścianę. Wiedziałem, że to jest już mój koniec. Nie miałem szans. Jestem w obcym kraju. Nie wiem, gdzie jestem. Zanim ojciec mnie znajdzie to się wykrwawię. Przymknąłem oczy. Robiłem się coraz senny.

- ...el chodź tu!

Usłyszałem krzyk. Z resztek sił sięgnąłem po młotek.

- Chodź!

Nie wiedziałem, co się dzieje. Zaczęło coś skrobać po drzwiach.

- Co ty robisz?! Coś tam jest?

Zbliżały się kroki. Przygotowałem się do ataku, gdy otworzyły się drzwi i staną ktoś w nich. Mała postać ze szczeniakiem stanęli w progu. Chciałem rzucić młotkiem, ale podbieg do mnie piesek.

- Kim ty jesteś?

Nie rozumiałem, co do mnie mówi.

- Co ty tu robisz?

Przetarłem oczy. Widziałem małą dziewczynkę, która patrzyła na mnie podejrzliwie. Przyjrzałem się jej. Miała podbite oko. Rozcięty łuk brwiowy. Miała na sobie stare ubrania. Zauważyłem, że oszczędza prawą nogę. Zaczęła się do mnie zbliżać. Uklękła obok mnie.

- Dlaczego jesteś cały we krwi?

Nie odzywałem się. Mówiła dziwnym językiem. Pierwszy raz słyszę. Pochyliła się i zaczęła przyglądać się mnie. Nie widziałem u niej obrzydzenia ani strachu. Jakby była przyzwyczajona do takiego widoku. Poczułem lizanie. Pies zaczął lizać moją dłoń. Spojrzałem na niego. On też się nie bał. Usłyszałem szelest. Dziewczyna wstała. Podeszła do skrzynki w rogu. Zaczęła grzebać. Wyjęła jakieś pudełko. Ze stołu wzięła butelkę. Stanęła przede mną.

- Kładź się.

Nie reagowałem. Patrzyłem na nią. Wzięła wdech. Coś powiedziała pod nosem. Zaczęła mi pokazywać ziemię i jakby kazała mi się położyć.

- Nie rozumiem. - Powiedziałem po włosku.

Spojrzała zaskoczona na mnie. Cofnęła się ode mnie. Położyła na ziemi rzeczy. Zerknęła na psa.

- Zostań z nim. Zaraz wrócę.

Odwróciła się szybko i wyszła. Wpatrywałem się w drzwi. Zastanawiałem się, czy wróci. Położyłem się na ziemi. Czas płynął a ona nie wracała. Chciałem zobaczyć ją ostatni raz, zanim umrę. Szczeniak położył się obok mnie. Chociaż nie umrę samotnie. Podniosłem ociężałą rękę od ziemi. Delikatnie pogłaskałem po pyszczku psinkę. Pobrudziłem go własną krwią, a on nadal nie uciekał. Spojrzał na mnie szmaragdowymi oczami.

Niechciana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz