James i Hermiona⚡

704 30 4
                                    

Nie była w pełni świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Wiele razy wyobrażała sobie jak będzie wyglądać Ostateczna Bitwa, ale to co się działo, nie była w stanie pojąć. Wiedziała, że wiele osób krzyczy. Wiedziała, że wiele osób jest już martwych. Była świadoma tego, że lecą w jej stronę śmiercionośne zaklęcia. Ale nie słyszała krzyków, nie widziała ciał poległych, a zaklęcia obronne rzucała instynktownie. Adrenalina dodała jej sił, więc nie czuła bólu ran jakie jej zadano. Przecięte głęboko prawe ramię, głęboka rana na głowie od uderzenia, jad, który wżerał się w jej skórę na udzie – to wszystko to nic w porównaniu do tego jak czuła się wewnętrznie. Miała ochotę płakać, przytulić się do przyjaciół, a nie wiedziała nawet czy są bezpieczni. Gdzieś w oddali usłyszała krzyk Molly Weasley wołającej rozpaczliwie jednego ze swoich synów, ale nie była pewna kogo dokładnie wołała. Chciała, aby to się zakończyło. Dlatego, gdy zobaczyła Harrego walczącego z Voldemortem mimowolnie przestała walczyć przyglądając się temu wszystkiemu. Nie ona jedna. Większość walczących w Wielkiej Sali, gdzie odbywał się pojedynek Czarnego Pana z Wybrańcem, zaprzestało walki. Podzielili się stając za swoimi wyznawcami. Hermiona stanęła po lewej stronie Harrego. Kątem oka zauważyła, że po prawej stanął Neville.

- Gdzie Ron? – pomyślała mimowolnie i poczuła uścisk w sercu. Już pamiętała czyje imię wykrzyczała tak rozpaczliwie Molly Weasley. Krzyk Nevilla od razu odwrócił jej uwagę od rudowłosego przyjaciela. Przeniosła zaniepokojone spojrzenie na Harrego, który cofał się nie mogąc wytrzymać mocy zaklęcia Voldemorta.

- Harry dasz radę! Wszyscy na ciebie liczą! – krzyknęła rozpaczliwie obejmując go, chcąc dodać mu siły i dać oparcie jak tylko mogła.

- Pora zakończyć tą wojnę. Jesteśmy z tobą Harry. – powiedział Neville z powagą jakiej Hermiona, ani nikt inny, nigdy by się po nim nie spodziewali. Na potwierdzenie swych słów położył dłoń na jego ramieniu, podobnie jak Hermiona, w geście wsparcia. Harry dostając nowych sił na ich słowa zwiększył moc zaklęcia, jednak w tym samym momencie uczynił to Czarny Pan. Różdżka Harrego drżała w jego dłoni, po czym pękła na pół. Zaklęcia Harrego i Voldemorta złączyły się uderzając w Harrego oraz Hermione i Nevilla, którzy go dotykali. Ich magia złączona odparowała w pewnym stopniu atak. Oślepiające światło rozbłysło w całej Wielkiej Sali. Czarodzieje stojący po tej dobrej jak i złej strony zamknęli oczy niezdolni do zmierzenia się z tak jasnym światłem. Dopiero cichy, złowrogi szept uświadomił im, że mogą już otworzyć oczy. Niestety po tym co usłyszeli nie mieli ochoty tego robić. W ich głowach wciąż rozbrzmiewał szept Czarnego Pana. Jedno słowo, przez które stracili nadzieję. Zniknęli. Ich przygnębienie jednak nie trwało długie, gdyż cała Wielka Sala, ludzie w niej znajdujący, cała ich rzeczywistość, zaczęły znikać.

******

- Proszę cię Luniaczku, zjedz chociaż trochę. Wiesz, że dzisiaj jest pełnia. – powiedział James Potter do swojego przyjaciela siedząc z nim w Wielkiej Sali razem z Syriuszem Blackiem i Peterem Pettigrew.

- Właśnie dlatego nie jestem głodny James. – mruknął blady patrząc na pusty talerz. Syriusz wymienił się spojrzeniami z Jamesem. Zwykle byli dowcipnymi czarusiami, ale nie w momencie kiedy ich przyjaciel cierpiał. W okresie pełni każdy się zastanawiał dlaczego Huncwoci, zwykle lekkomyślni, zachowują się poważnie.

- Przecież wiesz, że będziemy z tobą przez całą noc. Nie po to uczyliśmy się, aby zostać animagami. – powiedział Syriusz szczerząc się do Remusa i jęknął kiedy poczuł kopnięcie pod stołem.

- Wykrzycz jeszcze, że nie zarejestrowaliśmy się w Ministerstwie Magii Łapo. – mruknął James. Syriusz zaśmiał się cicho zakładając dłonie za głowę.

Miniaturki | Harry Potter part IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz