Czekałam w pięknej czarnej sukience z lampką wina w ręku. Koło mnie stał mój ukochany Dylan ubrany w czarną koszulę i czarne spodnie. Powiedział, że dla dobra mojego jak i rodziny przeprosi tego lamusa, a ja jak najlepsza matka na świecie przyznałam mu, że rzeczywiście Lance zachowywał się trochę jak lamus.
Może nie było to zbyt miłe z mojej strony, ale jak sądziłam niedaleko padało od jabłoni, a biorąc pod uwagę mroczną naturę Philipa spodziewałam się tego samego po jego synalku.
Musiałam coś zrobić, aby Chels się do niego zanadto nie zbliżała. Tym samym wiedziałam, że konieczne było podważenie mojej zasady dotyczącej maksymalnej ilości swobody. No cóż, ale przecież u dziadka zasady się zmieniały, prawda?
Równo o osiemnastej zadzwonił dzwonek do drzwi i wszyscy domownicy zaczęli gromadzić się wokół drzwi.
Podekscytowana George, która mimo związku z Reesem, chyba naprawdę bardzo lubiła Philipa, jej mąż z dzieciakami, mój mąż, Barbie wgapiajaca się z nienawiścią na drzwi, Chelsea, która była niemal tak samo podniecona jak jej ciotka, tata Brandona i ja - osoba, która miała ochotę wbić Philipowi w oko wykałaczkę przy najbliższej okazji.
Odwiedzający okazali się nad wyraz uprzejmi jako pani domu dostałam kwiaty, czym wzbudziłam w George zazdrość. Spoko, stara zaraz ci je oddam, czy ty myślisz, że mogłabym przyjąć cokolwiek co należało do Philipa Larchera?
Lance również przyszedł z kwiatami, które wręczył Chelsea, Tabicie, George oraz Barbie. Prawie byłam pewna, że słyszałam jak moja starsza córka wykaszlała, że woli diamenty i mimowolnie się roześmiałam. Czując na sobie ostry wzrok Philipa i mojego teścia postanowiłam szybko doprowadzić się do przyzwoitości. Było to dość trudne, biorąc pod uwagę, że wypiłam już trochę wina.
Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale zanim drzwi otworzyły się przed gośćmi, a cała gwardia zbiegła się w korytarzu, zdążyłam ukryć pustą już szklankę w drugiej szufladzie, w stojącej na przedpokoju szafce. Nie widać to znaczy, że nie ma.
- Zapraszam do stołu - wskazałam na pomieszczenie, a następnie przepuściłam gości przodem, zostawiając ich pod przewodnictwem seniora rodu.
Gdy wszyscy zebrali się przy stole postanowiłam rozpocząć najgorszą część wydarzenia, czyli przeprosiny lamusa Lance'a. Tak, przejęłam nomenklaturę od moich dzieci i było mi z tym fantastycznie.
Klepnęłam Dylana w ramię, który przy wszystkich zaczął wygłaszać swoje przeprosinowe przemówienie. Wiedziałam ile go to kosztowało wobec czego starałam się go wspierać, pokazując, że krzyżowałam palce.
- Lance - syn zwrócił się bezpośrednio do chłopaka. Zaaferowana nadejściem gości nie zauważyłam, że z jego twarzą było aż tak źle. Miał podbite oko i na wpół rozcięte usta. - Przepraszam, że podniosłem na ciebie rękę, było to nieuzasadnione zachowanie i nie powinienem być wybuchnąć, nie ma dla mnie usprawiedliwienia i jedynie chciałbym, abyś wiedział, że zrobiłem to ze strachu o moją siostrę, która wcześniej nie miała tak bliskich kontaktów z płcią przeciwną. Z pokorą proszę o wybaczenie.
Walczyłam ze sobą, aby nie zacząć bić brawa, ponieważ moja duma rodzicielska pękała w szwach.
- Oczywiście, że ci wybaczę. - Lance powiedział - Tym bardziej, że w celu przekonania mnie zorganizowałeś tak wytworną kolację. Wystarczyło przeprosić mnie w szkole.
Lance prowokował Dylana. Spojrzałam się w oczy jego ojcu, aby dać mu znać co myślę o zachowaniu jego synalka.
Philip miał zupełnie gdzieś moje zdanie, ponieważ poklepał swoją kopię po plecach. Gratulując mu wspaniałomyślności.
CZYTASZ
Superior
Narrativa generaleII tom serii Dark Triad Po szesnastu latach mieszkania w Londynie, Aveline oraz Brandon cały borykają się z wychowaniem trójki dzieci. Pewnego dnia dochodzi do pewnego incydentu, który zmusza rodzinę do powrotu do Nowego Jorku. Miasto, które kiedyś...