Piotr i Paweł wywołali wilka z lasu

21 1 0
                                    

Była chłodna listopadowa noc. Park skąpany był w bladym świetle, które sączyło się z wysokich latarni. Nagie bezlistne drzewa spowijała mgła. Kłębiła się ona gęstymi oparami przy każdym powiewie wiatru.

Dresiarze siedzieli na ławce. Wyli do księżyca, którego wielka okrągła tarcza stała nad koronami drzew. Wyli przeciągle i uporczywie - z uporem maniaka. Łoili bowiem browary i gołdę.

Nieopodal na ławce siedzieli kochankowie. Piękna dziewczyna odgarnęła za ramię długie blond włosy i pochyliła się nad kroczem swojego partnera. Niestety nie dane im było zaznać spełniania, gdyż napędzani alkoholem dresiarze bawili się, że są wilkołakami.

Przypuścili więc atak na pozostającą w miłosnym uniesieniu parę. Z trzaskiem otworzyli puszki piwa i symulując, że są to ich fallusy, wylali tryskającą, wzburzoną zawartość na głowy oniemiałych kochanków.

- Ałuuu Ałuuu! - zawyli zadowoleni.

Para wstała na równe nogi. Dziewczyna była czerwona z wściekłości. Rzuciła się na dresiarzy z rozczapierzonymi szponami. Chciała kopnąć jednego z napastników, ten jednak cofał się i bił ją wielkimi dłońmi w twarz. Dziewczyna przewróciła się na kolana i zaczeła wrzeszczeć.

Wtedy do bitki rzucił się jej chłopak, ale drugi z kompanów złapał go za włosy i trzasnął kolanem w jego twarz.

Noc niosła histeryczne wrzaski i wycie z bólu. Dziewczyna miała pokrwawione kolana i spuchniętą twarz. Chłopak był cały we krwi, która lala mu się ciurkiem z nosa. Dresiarze pozostali bez szwanku. Parze kochanków nie udało się ani razu ich uderzyć.

Potem noc jeszcze przez dłuższą chwilę pełna była wycia do księżyca. Potem dresiarze zaczęli się uspokajać. Pili po prostu kolejna piwa. Byli zmęczeni i zniechęceni.

Nagle z ciemności, dobiegł ich niepokojący dźwięk - przeciągle wycie. Było ono złowieszcze. Znacznie głośniejsze niż to, które niedawno prezentowali. Osoba za nie odpowiedzialna musiała być bardzo blisko.

Potem poslyszeli niskie warczenie. Przestali rozmawiać i ich oczy rozszerzyły się z przerażenia. Unieśli wzrok w kierunku lasu.

W miarę jak odgłosy stawały się coraz donośniejsze, a szum krzewów coraz bliższy, obaj zaczęli odczuwać przerażenie.

Wkrótce, zza drzew wyłoniła się masywna, czarna sylwetka. To nie był pies, to był człowiek który zachowywał się jak pies.

Obaj dresiarze cofnęli się, pomniejszeni spojrzeniem tego nieznajomego. Człowiek-pies - masywny i barczysty - oddychał ciężko i chodził na czworaka.

Zbliżał się, a jego ubiór stanowił jasny sygnał, że nie jest to zwyczajne spotkanie. Miał na sobie czarny, połyskujący, lateksowy kombinezon sadysty. Na głowie zaś czarną maskę imitującą pysk psa z wystającymi z głowy kolcami.

Nagle, zza drzew wyszedł kolejny mężczyzna. Był to karzeł z pomalowaną na czerwono twarzą i rogami diabła na głowie. Miał dziki wyraz twarzy i patrzył na dresiarzy z wrogością.

Sparaliżowani strachem dresiarze, nie wiedzieli, jak zareagować. Zdawali sobie sprawę, że znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji.

Człowiek-pies podszedł do nich na czworakach, ale zamiast atakować, zaczął węszyć w pobliżu. Karzeł trzymał na smyczy kolejnego psa, który bacznie obserwował całe zajście.

Dresiarze - zupełnie jak skatowani kochankowie - nie rozumieli wagi tej sytuacji. Czy te rzeczy dzieją się naprawdę? Czy tylko w telewizji i internecie?

Ale najlepsze jest to, że mi nic takiego nie mogłoby się przytrafić. Nie wywołuj wilka z lasu. Bo zobaczysz monstualność i potworność.

Nie wywołuj wilka z lasu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz