Nie pamiętam ile czasu dokładnie spędziłam w tej łazience. Musiałam poprawić makijaż przed wyjściem bo byłam rozmazana. Szybko chwyciłam wiec za kosmetyki z torebki i poprawiłam swój makijaż i palcami przeczesałam włosy a nastepnie opuścilam łazienke.
Weszłam do salonu i zauważyłam Billie. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę. Dziewczyna stała przy stole z napojami. Miała czarny skórzany stanik i czarne lateksowe spodnie. Jej rude długie włosy były zakręcone i prezentowaly się olśniewqjąco. Ona cała przepięknie wyglądała. Dziewczyna przywitała się ze mną, ale podczas naszej rozmowy zauwazyla, ze cos jest nie tak. Powiedziałam jej o wszystkim, była w niezłym szoku.
- Co on sobie wogóle wyobraża? I co ten zjeb robił z Louisem? - pytała oburzona a ja tylko wzruszałam ramionami popijając drinka.
- Nie zadawaj mi tak trudnych pytań Billie. - mruknęłam rozglądając się po salonie. Szturchnęłam dziewczynę, bo moim oczom ukazała się Millie, razem z moją najlepszą przyjaciółką. A raczej byłą.
Miałam jej dosyć, wiec przestałam zwracać na nią uwagę.
- Zaraz wracam, okej? - powiedziała a ja skinęłam głową i dopijałam drinka. Chwilę później udałam sie w poszukiwaniu moich przyjaciół.Gdy przeszukałam całe pomieszczenie, ruszyłam na pierwsze piętro z nadzieją, że znajdę tam swoich przyjaciół. Wszędzie był tłum ludzi, przez co trudno było się przedostać. W Maywood rzadko kiedy odbywały się imprezy. Jednak zdarzały się sytuacje, gdy zdesperowana młodzież urządzała je, gdy ich rodzina wyjeżdżała. Życie tutaj ciągnęło się takim samym schematem. Szybkim krokiem, pokonałam schody, co było wyzwaniem. I zauważyłam ich. Zauważyłam Leona, ktory miał czarne spodnie i dużą koszulke z rękawami do łokci. Jego brązowe oczy, stały się ciemniejsze, prawdopodobnie przez używkę, którą trzymał w dłoni. Im bliżej byłam, tym bardziej widoczny, był ich błogosławiony stan. Ja za to czułam euforie, na samą myśl o tym, że dzisiaj jestem na imprezie i wygrałam kilka dni temu jeden z etapow zawodów. Już nawet przestałam myśleć o sytuacji z przed chwili. W śród moich przyjaciół, zawsze zapominałqm o problemach i czułam się poprostu cudownie.
Pijani nastolatkowie z luksusowej dzielnicy Maywood w Los Angeles, swoje smutki zalewali alkoholem. Procenty nie sprawią, że problemy znikną, z tym musimy uporać się sami. Takie już było nasze życie, rodzice oczekiwali od nas, abyśmy zachowywali się jak dorośli, a sami traktowali nas jak dzieciaki. I takie jest życie. Zabawne jest to, że pewnego dnia, śmiejesz się z głupot, a nagle, z dnia na dzień, odpowiedzialność uderza w Ciebie jak bomba.- Siema, Ashley! - krzyknął jeden ze zgromadzonych, przez co momentalnie Mattheo odwrócił głowę w moją stronę ze swoim klasycznym uśmiechem. Pokręciłam głową, przegryzając wargę.
- Oo przyszłaś! Właśnie miałam do ciebie pisać, dobrze że jesteś. - Powiedziała Billie paląc papierosa.
- Chcecie pozbawić Mattheo cnoty? - rzuciłam na powitanie.
- Czy ty zawsze musisz psuć nasze plany? - zapytał który wzdychał teatralnie. Nie chciałam, wiedzieć co siedzi w głowie mojego przyjaciela i jakie formy morderstwa wybrał dla mnie. Jednak takie rzeczy u nas to normalność, którą uwielbiałam. Znaliśmy się od dziesiątego roku życia, ponieważ nasze rodzinny często się ze sobą spotykały. Nie byliśmy jak inne dzieciaki z Maywood. Sprawienie na siebie kłopotów to było nasze hobby, z czasem jednak to się zmieniło. Dorośliśmy. Na ustach nie malował się szczery uśmiech, tylko wymuszony. Gdy byliśmy sami, to mogliśmy być sobą, na chwile uciekaliśmy do piekła w którym żykiśmy, aby zasmakować lekkiej nutki niebezpieczeństwa. Szaleństwo? Głupota? Lekkomyślność? Być może..
- Jeszcze nie nauczyłeś się, że sprawia mi to przyjemność? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, podchodząc bliżej do Mattheo, a ten objął mnie ramieniem. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, zanim stwierdziliśmy, że czas na wiecej alkoholu, ponieważ jeszcze nic mocnego nie wypiłam, co według Matta było niedorzeczne. Większa część naszej rozmowy nie dotyczyła niczego szczególnego. Obrażaliśmy siebie nawzajem, mając przy tym niezły ubaw. Opowiedziałam im potem to wszystko, co wczesniej powiedziałam Billie. Leon był rozczarowany a Mattheo lekko wkurwiony. Zeszliśmy na parter i od razu skierowaliśmy się po eliksir szczęścia. Matt zrobił nam po drinku, a jego brązowe oczy zaświeciły się jak dziecku, które właśnie otrzymało prezent. Podnieśliśmy czerwone kubeczki i wznieśliśmy toast. Ciecz miło parzyła mój przełyk, a wewnątrz już czułam ciepło. Stałam tam teraz tam sama z Mattheo bo Billie i Leon gdzieś zniknęli.
-Jak się czujesz? - przeniosłam na niego wzrok i zauważyłam troskę wymalowaną na twarzy bruneta.
- Dobrze. - opowiedziałam szczerze, trzymając czerwony kubeczke w dłoni.
- Gdzie jest Billie? - spytał brunet, w międzyczasie bawił się swoimi palcami.- Dobre pytanie - rzuciłam znużonym głosem, rozglądając się dookoła - Jest impreza, więc jak myślisz?
-Myślę... cóż już nie muszę. - skinął głową w stronę wejścia, odwróciłam powoli wzrok i zauważyłam przepiękną rudowłosą dziewczyne, która zmierzała w naszą stronę.
- Tęskniliście? - łagodny przepełniony ironią głos dotarł do nas.
- Myślałem że poszłaś z Leonem na chwilową przerwę - mruknął z ironią uśmiechając się cynicznie a dziewczyna uderzyła go wnętrzem dłoni w kark. Nienawidził tego, wiec zgiął się w pół prawie wylewając drinka. Przywitałam się z dziewczyną, buziakiem w policzek, a jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.
-Co ty taka szczęśliwa? Masz wyraz twarzy, jakby po miesiącu ktoś Cię wreszcie przeleciał. - z całej siły przegryzłam wnętrze policzka, bo tak cholernie chciało mi się śmiać.
Nasza przyjaźń nie była normalna. Byliśmy jak greccy bogowie. Od kąd poznałam Billie bliżej, poczułam że razem będziemy tworzyć super duet. Lepszy niż z Bellamy. Nigdy nie pytalam Billie, skąd zna Mattheo, zawsze chodziła z Leonem a on przyjaźnił się z moim przyjacielem i tak jakoś wyszło, że wszyscy się poznaliśmy. Razem, tworzyliśmy spójność.
- Mnie przynajmniej ma kto. - odgryzła się i poprawiła swoje kręcone włosy.
Usłyszeliśmy z dołu krzyki. Niby nic specjalnego ale postanowiliśmy to sprawdzić. Było jakoś podejrzanie cicho. Zeszliśmy więc na dół, a ja zobaczyłam mojego brata, kłócącego się z Louisem. Byli na tarasie. Nie wsłuchiwałam się co konkretnie do siebie krzyczeli.
- JESZCZE RAZ ZBLIŻYSZ SIĘ DO MOJEJ SIOSTRY!
- TO CO ZROBISZ?! NICZEGO JEJ NJE ZABRONISZ. A TYM BARDZIEJ MNIE!
- TY ŚMIECIU! - Krzyknął wściekły Victor uderzając Louisa w twarz. Chłopak zachwiał się i wpadł do basenu. Nic nie zrobiłam. Zero reakcji. Poczułam nawet przez chwilę chorą satysfakcję. Z pustką patrzyłam na chłopaka, który wychodził z wody, mój brat przeszedł obok mnie patrząc kątem oka na moją reakcje. Muzykq znow zaczela głośno grać ale nie na długo, bo pod dom podjechała policja.
- PSIARNIA PRZYJECHAŁA! - krzyknął jakiś chłopak a ja wzrokiem poszukałam swojego brata i szybko wyszliśmy z domu do auta, wsiedliśmy i mój brat wcisnął gaz, i odjechaliśmy. Uciekaliśmy przed psiarnią a ja czułam się dobrze. Victor nie odzywał się calą drogę. Zaparkował pod domem i weszliśmg do domu. Poszłam do swojego pokoju, nie byłam głodna a rodziców nie było, wybrali się na kolacje ze swoimi znajomymi. Przebrałam się w wygodne dresy, bluze mojego brata, zmyłam makijaż i upięłam włosy w kok. Zabrałam koc, wyjęłam chipsy z szafki w kuchni i usiadłam obok mojego brata, ktory siedział w salonie oglądając film. I tak spędziłam końcówkę tego wieczoru.
CZYTASZ
Destroyed swan lake
Dla nastolatkówAshley Henderson kocha łyżwiarstwo i balet które są jej pasją. Nie sądziła nigdy, że wkręci się w to aż tak bardzo. Teraz nie wyobraża sobie życia bez baletek, łyżew, muzyki i przede wszystkim całego tego tańca. Wszystko było w najlepszym porządku d...