I

18 2 9
                                    

    Sen zawsze był moim sposobem na ucieczkę od problemu. Jakiegokolwiek. Czy była to jedynka ze sprawdzianu, czy może jednak miałam zły dzień. Sen zawsze mi pomagał. Jednak nie tym razem. 

Znacie to uczucie kiedy czymś się stresujecie i nie możecie zasnąć? Mhm ja też, właśnie dlatego zamiast uciekać od rzeczywistości siedzę na kanapie w salonie i wgapiam się w kominek, który przed chwilą włączyłam. Pewnie spytacie- "Ej ale co się właściwie tak tragicznego stało?". Otóż już wam mówię, musimy tylko cofnąć się jakieś 10 godzin do tyłu.


      Melbourne, Australia    16:23 WTOREK 21.12.2022

    -Merlin poczekaj chwile i daj skończyć mi pakować prezenty- powiedziałam załamana do mojego ukochanego kota, który zamiast pomagać mi pakować świąteczne upominki brał w zęby złotą wstążkę i stwierdził że cudownym pomysłem będzie rozplątywanie jej po całym pokoju, gdyż ten był już trochę głodny a ja nie zwracałam na niego uwagi.

   -ZOSTAW TĄ WSTĄŻKE TO DAM CI JEŚĆ- ten jakby mnie zrozumiał (zapewne tak było) spojrzał się na mnie, miaukną i z dumnie podniesionym pyszczkiem potruchtał wprost do kuchni a ja nie miałam innego wyboru jak iść za nim.

Zeszłam powoli na dół po drewnianych schodach i skierowałam się do kuchni gdzie tak jak myślałam przy miskach znajdował się biały potwór. Dałam mu jeść i podeszłam do panelu klimatyzacji aby ją podwyższyć, ponieważ aktualnie w Australii mieliśmy  środek lata a temperatury po prostu nie dawały normalnie funkcjonować. Gdy już miałam wracać do pokoju do domu wparowała moja mama- Stephanie. Była ona prostowłosą szatynką o średnim wzroście ok. 168cm jej oczy były koloru brązowego natomiast skóra lekko za brązowiona.  W porównaniu do mnie Stephanie była niczym ideał mało kto mówi, że jesteśmy podobne moje ledwo okiełznane falowane blond włosy, szaro- niebieskie tęczówki i tylko lekko muśnięta słońcem skóra patrząc na idealnie zrównoważoną sylwetkę i figurę mojej mamy a moją nie za zgrabną wyglądamy jak dwie inne osoby. Z tego co wiem wdałam się wyglądem w ojca, który niestety zmarł krótko po tym jak moja mama zaszła ze mną w ciąże, więc od tamtego momentu byłyśmy same.

    -O Tiny! Jak dobrze, że jesteś na dole myślałam, że będę musiała cię wołać- powiedziała na wejściu mama- mam dla ciebie dosyć ważną wiadomość.

    - Cześć mamo, też miło cię widzieć. Tak tak nakarmiłam Merlina, sama siebie też nakarmiłam dzięki, że pytasz. Co to za ważna wiadomość? - odpowiedziałam z lekkim żartem a Stephanie tylko uśmiechnęła się pod nosem

   -Otóż moje dziecko pamiętasz ciotkę Lydie?- zapytała- Wiesz tą, która mieszkała przecznice obok nas jak jeszcze mieszkaliśmy w Sydney?- mówiła wchodząc do kuchni i odkładając torebkę na blat

   -No pamiętam, ale o co dokładnie chodzi?- zapytałam nie wiedząc o czym tak naprawdę moja matka gada ale pomińmy ten fakt

  -Valentine kochanie wiem to co teraz powiem może ci się nie spodobać i bardzo cię za to przepraszam, jednak nie miałam na to wpływu. - powiedziała z lekkim współczuciem w głosie- Szef przerzucił mnie na stanowisko w innym mieście, lepiej płatne. Musimy wrócić do Sydney, zamieszkamy u Lydii do póki nie znajdziemy własnego domu- powiedziała i usiadła na krzesło barowe wpatrując się we mnie

Nagle poczułam jak mój świat się zawala, jak łzy mimowolnie napływają mi do oczu. Oszołomiona informacją stałam jak słup tępo wpatrując się w moją mamę, która powoli do mnie podchodziła aby mnie objąć- doskonale wiedziała o tym co spotkało mnie 6 lat temu w tym konkretnym mieście, to dlatego zwolniła się z poprzedniej pracy aby zacząć nowe życie w Melbourne. Jedyne co zdążyłam z siebie wydusić było pytanie:

  -Kiedy?

  -Do końca tego roku, po świętach mamy zarezerwowany lot. Musimy powoli zacząć się pakować. Swoją ostatnią 12 klasę zaczniesz i skończysz już tam, tak bardzo cię przepraszam- powiedziała cicho.

  Nie mogłam w to uwierzyć, czułam się jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce a wspomnienia powoli powracały. Lekko odepchnęłam od siebie mamę i zaczęłam iść w kierunek swojego pokoju wołając przy tym Merlina, który chyba wiedział, że coś się stało.


    Tak właśnie doszliśmy do momentu w którym nie mogąc zasnąć z natłokiem myśli o 2 rano siedzę na kanapie w salonie oglądając wesoło skaczące sztuczne płomienie w kominku z moim mruczącym kotem na kolanach.

Nienawidzę cię Teodorze Sallow.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz