Do porodu zostało już tylko dwa tygodnie. Z każdym mijającym dniem oblatywał mnie coraz większy strach. Przytyłam dwadzieścia kilogramów, co dla mnie było rzeczą straszną. Nie przez wzgląd na wygląd, ale na samopoczucie. Brzuch miałam ogromny, przez który od dawna nie oglądałam swoich stóp, chyba, że usiadłam i uniosłam je do góry. Puchły mi nogi, kręgosłup nie wytrzymywał ciężaru i bardzo bolał. Choć bałam się dnia, kiedy się wszystko zacznie, chciałam mieć to już za sobą. Marzyłam o tym, by w końcu móc przytulić niemowlę do piersi. Postanowiliśmy, że do samego końca nie chcemy znać płci dziecka, miała to być niespodzianka. Większość dni przesiedziałam na tarasie albo w ogrodzie nad stawem pod czułą opieką Mike'a i reszty rodziny, która okazała się niezastąpiona w sytuacjach kryzysowych. Bardzo częstymi gośćmi byli Jeff z Teresą, która zakotwiczyła swoje szpony w niego i nie miała zamiaru puścić. Wyglądali na bardzo zakochanych. Obojgu im życzyłam szczęścia, bo na nie zasługiwali, a wcześniej go nie zaznali. Temperament Teresy udzielił się nie tylko jemu, ale i jego dzieciom, które przepadały za nią. Może i postrzelona z niej dziewczyna, ale pełna miłości, którą chciała się dzielić, a teraz miała, z kim.
Rano obudziłam się dziwnie niespokojna. Bolały mnie plecy, brzuch był napięty i twardy, nawet ruchy dziecka stały się prawie niewyczuwalne. Nie umiałam znaleźć sobie miejsca w domu, żadna pozycja siedząca czy to leżąca mi nie pasowała. Mike'a nie było, pojechał z dziećmi na konie. Bardzo lubiły jeździć konno, a ostatnio rzadko odwiedzały stadninę i swoje ukochane zwierzęta, które dostały od nas na gwiazdkę. Teraz żałowałam, że nie ma ich w pobliżu.
W miarę upływającego czasu czułam coraz silniejsze bóle w dole brzucha, który napinał się bardziej. Zadzwoniłam do Anny, bo Mike był nieosiągalny. Zostawiłam jemu kilka wiadomości na poczcie głosowej, by jak najszybciej wracał do domu. Kiedy skurcze stawały się silniejsze i częstsze, uświadomiłam sobie, że to już czas. Byłam sama, nikogo bliskiego pod ręką, a Anny długo nie było. Wpadłam w panikę. Zadzwoniłam po pogotowie, które dość szybko dotarło na miejsce. Niestety ani Anna, ani Mike nie dawali znaku życia. Kiedy sanitariusze pomagali mi wsiąść do karetki nadjechał samochód mojego męża, a za nim Anna taksówką. Przerażony wyskoczył z auta i podbiegł do zamykających się drzwi ambulansu.
- Matko kochana, Zuza! Co się dzieje?! –Wsiadł do środka, nie pytając nikogo o zgodę.
W tym momencie nadszedł kolejny skurcz, tym razem znacznie silniejszy. Zrozumiał, że zaczął się poród.
- Dlaczego nie dzwoniłaś, że coś się dzieje?!
- Od kilku godzin próbuję się do ciebie dodzwonić, ale masz wyłączony telefon. Dzwoniłam też po Annę, ale jej długo nie było i w końcu wezwałam pogotowie. – Następny skurcz przerwał mi oddech. – Mike, jak to boli!
- Nie możemy dłużej czekać. Musimy panią jak najszybciej zawieźć do szpitala. Jedzie pan z nami, czy zostaje, bo czas ucieka. – Przerwał nam jeden z sanitariuszy.
Spojrzał przez otwarte drzwi na dzieci i przyjaciółkę, która powiedziała, że się nimi zaopiekuje.
- Jadę z wami.
Zanim dotarliśmy na miejsce bóle miałam, co cztery minuty. Bałam się każdego kolejnego, bo przybierały na sile i stawały się coraz częstsze. Po drodze wezwaliśmy doktora Smitha, który na miejscu stwierdził, że minie jeszcze kilka godzin, zanim urodzę. Byłam przerażona tą perspektywą, ale odmówiłam przyjęcia środka przeciwbólowego. Chciałam do końca kontrolować swoje odruchy, o ile było to w ogóle możliwe. Mike dzielnie trwał przy mnie w każdej minucie, sekundzie. Chodziłam wsparta na jego ramieniu po całej sali, wydeptując ścieżkę w podłodze. Ponoć taki spacer pomaga w przyspieszeniu porodu. Przy każdym skurczu zatrzymywałam się i ściskałam jego dłoń tak bardzo, że bielały jemu kostki. Nie narzekał, wręcz przeciwnie, pomagał jak tylko mógł. W chwilach największego bólu masował mi plecy, rozluźniając spięte mięśnie. Na jego twarzy malowała się troska i ogromne współczucie. Chciał mi pomóc, ale jego możliwości były bardzo ograniczone, wręcz znikome. Musiałam przejść przez to sama, nikt nie mógł mi ulżyć. Nawet gdybym teraz zdecydowała się na środek przeciwbólowy było już za późno, bo dostałam silnych bóli partych, które powodowały, że miałam ochotę drzeć się na całe gardło. Mimo to zaciskałam zęby i cichutko wydawałam z siebie pojedyncze dźwięki. Mike, ani na chwilę nie puszczał mojej ręki, choć pewnie miał już dość, tak samo jak ja. Kiedy ból w ogóle nie ustępował i stał się ciągły, lekarz kazał mi nabrać dużo powietrza i przeć. Nie było to łatwe, wydawało mi się nawet niemożliwe, ale udało się. Po ośmiu godzinach spędzonych w bólach, tuliłam do piersi maleńką istotkę, której daliśmy na imię Jennifer. W oczach Mike'a lśniły łzy, które jak grochy spadały na podłogę. To były łzy szczęścia, tak jak moje, kiedy tuliłam w ramionach moje wymarzone dziecko. Wszystko inne w tej chwili przestało mieć znaczenie, liczyła się tylko ona, moja mała córeczka.
---------------------------------------------------
Teresa rok temu wyszła za Jeffa, który przy niej poczuł smak prawdziwego życia, opartego na zaufaniu i miłości. Nawet Anna poznała fajnego faceta. Don jest właścicielem niewielkiej firmy przewozowej. Poznali się przypadkiem wpadając na siebie na ulicy. Są ze sobą od dwóch lat i planują wspólną przyszłość.
Dziś jestem spełnioną matką i żoną. Justin i Lucy to już nastolatkowie, którzy pomimo swoich humorów są wspaniałymi ludźmi. Siedzę teraz na tarasie w domu przy plaży, gdzie przenieśliśmy się na jakiś czas i obserwuję ich zabawę z Jennifer i Mikiem. Okazał się być wymarzonym mężem, ojcem i przyjacielem. Patrzę jak czteroletnia Jen wspina się swojemu tacie na plecy, wspomagana przez starsze rodzeństwo. Jest żywiołowym dzieckiem o anielskiej buzi i usposobieniu. Odziedziczyła po ojcu brązowe oczy, które w świetle tak, jak jego przybierają barwę bursztynu. Ciemna karnacja, czarne, bujne włosy i filigranowa budowa ciała. Swój piękny uśmiech również zawdzięczała genom Mike'a. Biegają i śmieją się, co jakiś czas machają mi pokazując głupkowate miny. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie biorę udziału w tej zabawie. Nie mogę, bo za miesiąc przyjdzie na świat nasze czwarte dziecko. Tak, wiem, obiecywałam sobie, że już nigdy więcej, ale pewne rzeczy zapomina się bardzo szybko, na przykład takie jak ból. Od chwili, gdy spotkałam Mike'a po raz pierwszy, wiele złego i dobrego wydarzyło się w moim życiu. Poczułam smak goryczy i rozczarowania spowodowany zdradą osoby, której ufałam. Smak sławy, którą odstawiliśmy oboje na dalszy tor, poświęcając się rodzinie. Jednak smak miłości i poczucia bezpieczeństwa okazał się dla mnie najważniejszym w życiu. To ona prowadzi mnie przez nie, dając siłę do walki z przeciwnościami losu, bo mam, dla kogo walczyć. Zyskałam coś o wiele ważniejszego, cenniejszego niż bliskość i miłość Mike'a. Zyskałam rodzinę, własną rodzinę, której już nikt mi nie odbierze. Całe życie o niej marzyłam i po ciężkim trudzie, wyrzeczeniach i wylanych łzach, mam ją tylko dla siebie, tak jak oni mnie.
Czasami zastanawiam się gdzie byłabym teraz, gdyby Mike nigdy nie pojawił się tamtego dnia w barze. Zapewne nie byłoby mnie tutaj i nie miałabym tego, co mam. Choć w ostatnich latach wiele się wydarzyło, nie żałuję ani chwili spędzonej z tym człowiekiem. Mam tylko nadzieję, że wspólnie dożyjemy późnej starości, kochając się i wspierając tak, jak teraz. Nie ważne gdzie nas rzuci los, w jak odległy zakątek ziemi. Zawsze trzeba mieć nadzieję, że znajdzie się ktoś taki, jak Mike. Ktoś, kto da nam szansę na miłość, na szczęście, na nowe życie. Ja odnalazłam je za oceanem, tysiące kilometrów od ojczyzny. Dziewczyna, która pojawiła się znikąd znalazła swój dom.Koniec
----------------------------------
Kochani, to już koniec historii Zuzy i Mike'a. Mam nadzieję, że kiedy udało się Wam dotrzeć do końca, to nie czujecie się zawiedzeni.
Już teraz chciałabym gorąco zaprosić Was do pozostałych moich książek, które zapewniam, że dostarczą Wam wrażeń i emocji, po których poczujecie się, jak na kolejce górskiej.
Zaobserwuj mój profil, a będziesz mógł/mogła być na bieżąco z nowościami 😊
Do zobaczenia w innych historiach 😍
CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomanceZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...