Rozdział 7.

47 6 0
                                    

Kącik jej ust uniósł się z satysfakcją, gdy przyglądała się swojemu odbiciu. Czarna sukienka podkreślała jej kształty, rękawiczki dodawały powagi i elegancji. Blond włosy opadały w perfejnych falach na jej ramiona, a krwistoczerwona szminka wyróżniała się intensywnością i przykuwała wzrok.

Spojrzała na swoje nagie ramiona i odwróciła się w stronę szafy. Po omacku sięgnęła w jej wnętrze i wyciągnęła czarny, jedwabny szal. Złapała kopertówkę leżąca na komodzie w salonie i wyszła ze swoich kwater.

Kroczyła powoli korytarzem Hogwartu, starając się wydawać jak najmniej dźwięków. Nie koniecznie cała szkoła musiała się dowiedzieć o jej nocnej nie obecności.

Drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem, a ciało blondwłosej czarownicy owinął przerażający chłód. Jej ciało zadrżało, gdy kobieta mocniej owinęła się jedwabnym szalem. Patrząc na widniejącą w oddali bramę miała wrażenie, że jest ona nieosiągalnym punktem.

Dość niespodziewanie drzwi za jej plecami, skrzypnęły, a kobieta odsunęła się nieco, ze zdziwieniem patrząc na postać wychodzącą z zamku. Gdy jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności, dostrzegła równie zdziwionego dyrektora. Jej brew uniosła się, a po chwili dosłyszała.

- Proszę, proszę... - mruknął złośliwie Snape.

- Nie sądziłam, że gustujesz w tego typu... wydarzeniach - odparła, patrząc na czarnowłosego mężczyznę. Ten już miał odpowiedzieć, gdy nagle dostrzegł drastyczny dreszcz, przechodzący po ciele blondwłosej czarownicy. Uniósł w zdziwieniu brew i prychnął cicho. Była ubrana zdecydowanie za lekko jak na późny, październikowy wieczór. Wyminął ją i ruszył w stronę bramy.

Vinda prychnęła i niewiele myśląc, podążyła za nim. Severus Snape widząc jej nieudolne starania w dogonieniu go, przystanął na chwilę. Gdy w końcu blondwłosa wiedźma wyrównała z nim krok, ten ponownie zaczął iść w zdecydowanie wolniejszym tempie.

Gdy w końcu aportowali się przed stalową bramę dworu Malfoy'ów, niebieskooka odetchnęła z wyraźną ulgą. Po czym nie bacząc na czarnowłosego mężczyznę, opuściła długą rękawiczkę ze swojego przedramienia, ukazując mroczny znak. Powietrze obok niej zaskwierczało, a kobieta już po chwili stanęła po drugiej stronie bramy, wciąż czując na plecach nieprzyjemny dreszcz, który towarzyszył jej przy pokonywaniu zabezpieczeń chroniących dwór.

W drzwiach uderzył w nią hałas i gwar spowodowany znaczną ilością obecnych.

- Vindo! - usłyszała i przeniosła wzrok z długiego korytarza na blondwłosego mężczyznę. Cienie pod oczami wyraźnie odcinały się na jego twarzy, a wychudzone ciało sprawiało upiorne wrażenie.

- Lucjuszu - mruknęła, skinając mu głową w geście przywitania. Gdy po chwili dołączyła się do niego żona, tej również skinęła, witając się.

- Narcyzo - powiedziała zupełnie obojętnie.

- Jednak przyszłaś - zauważyła starsza z kobiet, spoglądając na blondwłosą kuzynkę z delikatnym uśmiechem.

- Owszem - odparła beznamiętnie i posyłając tajemniczy uśmiech w stronę mężczyzny, oddaliła się od organizatorów balu, widząc, że ich uwaga skupia się na dopiero co przybytym dyrektorze.

Ruszyła w głąb obszernego salonu, raz po raz witając się z kimś. W końcu dotarła do części z alkoholem i przystanęła, chcąc coś zamówić.

- Dwa szampany - usłyszała za sobą i zobaczyła blondwłosego mężczyznę.

- Avery - przywitała się, skinając głową.

- Vindo - mruknął, łapiąc za jej zwisającą lekko dłoń i złożył na niej ledwie wyczuwalny pocałunek. Z ust kobiety wydobył się pełen flirtu i wdzięku śmiech.

Armes de la mort || Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz