Zdarzył się cud, bo zasnęłam w nocy bez problemu. Nie byłam jeszcze świadoma, że nastał najgorszy dzień w moim życiu. Intuicyjnie czułam, że coś złego się szykuje.
Nie mogłam odpędzić od siebie tej myśli, więc wstałam z łóżka bardzo wcześnie. Za oknem było jeszcze szaro. Coś mnie obudziło i z pewnością nie była to Harper, która w tamtej chwili smacznie chrapała. Ciche drapanie dochodziło zza drzwi. Odrzuciłam pościel i ruszyłam do wejścia, podejrzewając, kto mnie zbudził. Temida grzecznie siedziała na wycieraczce, a w zębach, po raz kolejny, trzymała białą różę.
– Dzień dobry, Temido – szepnęłam.
Nie reagowałam już na nią ze strachem. Nadal byłam uważna i wykonywałam wolne ruchy, ale pies zaczynał być dla mnie czymś normalnym, co z pewnością mogłabym zaakceptować jako codzienność, z którą mogłabym szczęśliwie żyć.
– Podaj, Temida – nakazałam, tak, jak robił to Rocco.
Doberman nastroszył uszy, a następnie uniósł pysk wyżej. Kiedy już trzymałam łodygę w palcach, wystawiłam drugą dłoń, by jej podziękować. Przez chwilę pies wąchał moją rękę, by zaraz po tym opuścić głowę. Chyba chciała, żebym ją pogłaskała. Zaczęłam sunąć opuszkami po jej głowie, ale nagle pies się zerwał i pobiegł korytarzem. Temida sama zadecydowała o zakończeniu naszego spotkania.
Weszłam z powrotem do pokoju, a zaraz po tym, ruszyłam na balkon. Wychyliłam się nad barierką i dostrzegłam DeLuciano.
– Dzień dobry, motylku – usłyszałam, kiedy mnie zobaczył.
– Dzień dobry – przywitałam się, a zaraz po tym uśmiechnęłam się szczerze do mężczyzny.
Jego widok z pewnością już mnie nie krępował. Zdziwiło mnie jedynie to, że miał na sobie te same ubrania, co dzień wcześniej. Widziałam go z okna korytarza, kiedy wychodził na wieczór z posiadłości. Ten sam garnitur i koszula nadal odziewały jego ciało, ale były nieco bardziej wymięte.
– Wejdź do środka, bo zmarzniesz – puścił mi oczko, a ja zamiast poczuć poranny chłód, zrobiło mi się gorąco.
Całkowicie po raz kolejny straciłam głowę, bo wyszłam pośpiesznie, by go zobaczyć, nie zastanawiając się nad tym, co mam na sobie. Moje ciało było odziane jedynie w kuse białe spodenki i koszulkę na ramiączkach, która z pewnością trochę prześwitywała. Zwróciłam na ten fakt uwagę wtedy, kiedy Rocco sunął wzrokiem po moim ciele. Ciężko opisać w słowach to, w jaki sposób na mnie patrzył. Bez wątpienia traktował mnie, jak kogoś pięknego i wartego, by poświęcić tyle czasu na obserwację. To było dla mnie coś nowego, coś, do czego nie było łatwo przywyknąć.
– Do później – powiedział, kiedy nacieszył oczy.
Odjęło mi mowę na dłużej, co go rozbawiło. Parsknął pod nosem i uniósł kąciki ust w górę.
– Tak. – Odchrząknęłam. – Do zobaczenia.
Wróciłam do pokoju i tak jak wszystkie podarowane mi róże przywiesiłam nowo otrzymaną do małej, korkowej tablicy. Miałam nadzieję, że uzbiera mi się piękny, suszony bukiet, który zostanie ze mną na dłużej.
***
Idąc na śniadanie, przechodziłam obok gabinetu Rocco. Drzwi były minimalnie uchylone, ale dojrzałam, że w pomieszczeniu zapalone jest światło. Korciło mnie, żeby przywitać się z Rocco, ale usłyszałam głos Remo, więc kucnęłam i udawałam, że wiąże buty.
– Gdzie byłeś całą noc? – zapytał młodszy z braci.
– Nie twoja sprawa – mruknął Rocco.

CZYTASZ
Motyl | zakończona
RomanceOlivia Roy zostaje pod opieką starszego brata, kiedy jej rodzice giną w wypadku samochodowym. Kiedy dorasta, jest zmuszona zacząć pracę w domu jednej z nowojorskich rodzin. Pieniądze na kontach członków rodziny DeLuciano, nie pochodzą tylko z legaln...