Usta JK'a smakowały zieloną herbatą i mango. Były miękkie i delikatne, a język nieśmiało trącał wargi Tae-hyunga, wprawiając całe jego ciało w euforię.
Tae-hyung oparł się o niego biodrami i pocałował zachłanniej. Jęknął przy tym tak, że JK'owi zakręciło się w głowie. Odstawił po omacku kubek z bubble tea na ławkę obok, a potem objął go w pasie i wpasował w siebie. Oddechy zaczęły im pędzić i po chwili nie umieli już złapać tchu.
W końcu musieli przerwać, żeby się nie udusić nawzajem. Tae-hyung spojrzał JK'owi w oczy i speszył się tak bardzo, że schował twarz w zagłębieniu jego obojczyka, prychając cicho śmiechem.
JK przytulił policzek do jego skroni i okrył go połami swojej kurtki. Było mu tu z nim tak dobrze. Błogo, ale zaśmiał się kpiąco, bo erekcja Tae-hyunga wbijała mu się w biodro.
— Było aż tak dobrze? — zapytał z drwiną, opierając się tyłkiem o balustradę molo.
Tae-hyung znów się zaśmiał, chowając wciąż twarz w jego szyi. Słowa nie umiał z siebie wykrztusić, ale zebrał się w sobie i spojrzał mu w oczy.
— Było tak dobrze, że chcę więcej — powiedział z nikczemnym uśmiechem i znów zaczął go całować.
JK zarechotał w jego usta. Chwilę oddawał się rozkoszy, a potem wpadł na pewien pomysł.
— Masz ochotę potańczyć? — zapytał, przerywając pocałunek.
Tae-hyung popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Pomyślał, że jutro ma na popołudniu do pracy, więc...
— Naprawdę? Poszlibyśmy? — zapytał zaskoczony. — Wieki nie byłem na dyskotece.
— Nie? — zdziwił się JK.
Tae-hyung pokręcił głową przecząco, a myślami pobiegł do nieodebranych połączeń w telefonie. Poczuł znów gorący węzeł w żołądku.
Zabiłby mnie — zadźwięczało mu w głowie.
Wciąż czuł tę piekącą więź, której nie chciał czuć, ale teraz przed sobą miał kogoś zupełnie innego, dobrego, dlatego nie dał tego po sobie poznać. Odrzucił te myśli na bok i uśmiechnął się szerzej.
— Chcę potańczyć — powiedział z entuzjazmem.
— Załatwione — obiecał JK. — Dla ciebie wszystko — dodał z zadowoleniem.
To było niesamowite uczucie wprawić kogoś w tak dobry nastrój. Zupełnie nowe doznanie. Widzieć kogoś tak zachwyconego ze zwykłej potańcówki. Jin-hwan już wbiłby go w ziemię obelgami i zmieszał z błotem za taki pomysł. Zawsze oczekiwał tylko tych „lepszych", „droższych" prezentów i pomysłów. I już nawet nie życzył mu źle. Tu przy Tae-hyungu cała uraza się ulotniła. On miał na niego zbawienny wpływ. Wyrzucił myślenie o Jin-hwanie z głowy. Nie chciał już nigdy więcej o nim myśleć.
To ani czas, ani miejsce. Teraz liczy się Panterka i jego uśmiech — pomyślał kpiąco, ale w sercu poczuł po raz pierwszy prawdziwą ulgę i wolność. Jin-hwan naprawdę przestał istnieć i liczyć się w czymkolwiek. Liczyły się tylko te brązowe oczy, uśmiechnięte i wpatrzone w niego, jakby właśnie ściągnął mu gwiazdkę z nieba. Złapał go za rękę i pociągnął w stronę dyskoteki mieszczącej się na końcu molo.
Kiedy weszli do środka, buchnął w nich gorąc i zapach alkoholu. Szybko przedostali się do baru i zamówili coś do picia. Piwo dla JK'a i Redbulla z wódką dla Tae-hyunga, który wypił go jednym haustem i kołysał biodrami, nie mogąc się doczekać, aż ruszą na parkiet.
— Chodźmy — ponaglił w końcu, próbując przekrzyczeć muzykę.
JK się zaśmiał i pokręcił głową przecząco.
CZYTASZ
My bad || Taekook
FanfictionKim Tae-hyung to zwykły chłopak, poszukujący pracy. Ukończył kurs pielęgnacji i stylizacji paznokci, a znajomy polecił go do pracy w niewielkim salonie, w kórym sam pracuje. W zaułku, w kórym mieści się salon znajduje się również niewielki warsztat...