Rozdział 2 - Ucieczka

29 2 2
                                    

Ona

- To jest kurwa niemożliwe - warknął. - To niemożliwe, żeby istniały na świecie dwie obce identyczne osoby, a z tego co wiem ona nie miała rodziny. Żadnej. Dlatego uważam, że to jesteś ty. Coś ci się stało, kurwa nie wiem, może dostałaś jakiejś pieprzonej amnezji, ale dowiem się, o co tu chodzi.

Przyglądałam mu się nadal w osłupieniu. To przestawało być śmieszne. To zakrawało na obłęd!

- Słuchaj... - zaczęłam. - Wiem, że przypominam ci tamtą, ale ja nią nie jestem. Znam swoje życie, pamiętam wszystko i z całą pewnością wcześniej cię nie spotkałam. Nie prowadzę życia, które by powodowało szycie ran postrzałowych w trakcie jazdy samochodem.

- Nie pieprz! - warknął. - Chyba będę musiał trochę odświeżyć ci pamięć.

Spojrzał przy tym na mnie tak sugestywnie, zatrzymując wzrok w środkowej części mojego ciała, że aż zrobiło mi się gorąco na samą myśl o tym. Jednocześnie też zapałałam gniewem. Jak on śmiał sugerować mi takie rzeczy? Przecież tłumaczę mu jak skończonemu idiocie, że myli mnie z kimś innym. A on z uporem maniaka twierdzi, że nie.

- Niedoczekanie twoje! - odwarknęłam. - Dopuść wreszcie do tego pustego łba możliwość, że to ja mam rację a ty się...

Wykonał tak szybki ruch, że nie zarejestrowałam go, dopóki mój policzek nie zapłonął bólem. Spojrzałam na niego w osłupieniu, bo właśnie mnie uderzył. Przyglądał mi się przy tym uważnie, ale nie wrogo, więc trochę nie wiedziałam, co to miało udowodnić poza jego problemami psychicznymi.

Miałam powoli dość wszystkiego. Buzia mnie bolała, ręka mnie bolała, pomimo uciskania rany czułam, że krew dalej płynie. Prawie zginęłam, porwał mnie jakiś psychol, który w dodatku brał mnie za kogoś innego, a ja chciałam tylko wrócić do domu i przestać się przejmować wydarzeniami dzisiejszego wieczora. W głowie kotłowało mi się milion pytań, a przede wszystkim po tym uderzeniu zaczęłam się robić wściekła.

- Nie bij mnie - powiedziałam ostro.

Uśmiechnął się krzywo, tak lekko zaczepnie.

- Bo co mi zrobisz? - zapytał wyzywająco.

Nie wiedziałam co mu zrobię, ale w chwili obecnej byłam tak wkurzona i zmęczona psychicznie, że nie odpowiedziałam, bo bałam się, że wybuchnę i źle się to dla mnie skończy. W milczeniu przyglądałam się facetowi przede mną i tylko dlatego tym razem w porę zauważyłam jego ruch. Znowu usiłował mnie uderzyć, tym razem cios miał nadejść z dołu, a ja niewiele myśląc odskoczyłam w porę.

Uśmiech na jego twarzy jeszcze się poszerzył.

- Zaczynasz dochodzić do siebie, bejbe - powiedział z zadowoleniem.

Westchnęłam ciężko.

- Przestań mnie bić - zażądałam ponownie. - Daj mi lepiej coś przeciwbólowego i zrób, co miałeś zrobić z tą raną, a później pozwól mi wrócić do domu.

- Domu? Nie myślisz logicznie. Jeśli faktycznie jesteś inną osobą niż ta, o której myślę, to nie powinnaś wracać do domu, bo oni cię tam znajdą.

- Co? - wydusiłam z siebie.

- Dobrze słyszałaś - powiedział spokojnie. - Załóżmy na chwilę, że faktycznie nie jesteś nią, tylko kimś zupełnie przypadkowym. Ty to wiesz, załóżmy, że ja to wiem, ale oni tego nie wiedzą. Kimkolwiek są. Ale zakładam, że nie podpadłaś kółku gospodyń wiejskich. Strzelali do ciebie i uwierz mi, że będą bardzo zdeterminowani, żeby dokończyć robotę, a to oznacza, że jako nie wyszkolony cywil, w dodatku wyglądający zupełnie jak moja ulubiona zabójczyni, jesteś celem bardziej niż łatwym. Daję ci mniej niż dwanaście godzin.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz